czwartek, 29 maja 2014
Sorkii ;c
Hej. Wiem, dawno nie dodalam nowego rozdzialu , ale jest teraz koniec roku i mialam wycieczke. Po prostu brak czasu. Przepraszam was bardzo . Jeszcze tak dla sprostowania poprzedni " rozdzial " nie byl na serio. Nie martwcie sie, mam przygotowane juz trzy - cztery rozdzialu , tylko, ze w zeszycie. Jak tylko znajde czas to obiecuje od razu wstawiam. Jeszcze mam tak jedna sprawe , ze Innax chyba odeszla, bo nic nie pisze i nie mamy kontaktu. To tak na marginesie. Tymczasem milego dnia trybuci. Zuziko 45
sobota, 17 maja 2014
Papapapppa.
Witam po raz ostatni. Otóż po ostatnim rozdziale Peetniss i zoozia123 mnie zabiły. Była to ostatnia notka. Pragnę jeszcze dodać, że Peeta po bitwie z Gale' m umarł, a Kat zamarzła w domku nad jeziorem. Haymitch nie zdołał ich uratować. A teraz wybaczcie, bo zaraz odjeżdża mój pociąg do piekła. Do widzenia Wam ;)
Zuziko45& Innax
Ps. Nie czytajcie tej notki. To notka do Ananasa i Bananka :)
Zuziko45& Innax
Ps. Nie czytajcie tej notki. To notka do Ananasa i Bananka :)
Rozdzial 27
Hello.
Nareszcie wenka mi powróciła. Nowy rozdziałek. Proszę xd
Zuziko45 & Innax
Ps. Within Temptation - Whole World is Watching ft. Piotr Rogucki
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uważnie przyglądam się obojgu. Marszczę brwi. Coś mi tu nie pasuje. Czemu Peeta się tak zdenerwował ? Mówił, że oboje próbowali się wydostać. Więc, o co chodzi? Zeskakuje z blatu co powoduje nie mały ból w miejscu gdzie znajduje się siniak. Zaciskam powieki i odruchowo łapię za to miejsce. Mimo zamkniętych ust z mojego gardła wydobywa się cichy syk. Czujne ucho chłopaka nie przepuszcza i tego.
- Katniss..- odwraca się i rusza w moją stronę. Podnoszę rękę, dając mu do zrozumienia, by nie podchodził. Wyprostowuję się i wykrzywiam usta próbując schować grymas bólu.
- Żadnego Katniss. Macie mi w tej chwili wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi - przerywam stanowczo. Patrzą na mnie zdziwieni. Zauważam mięsień drgający na policzku Peety, który przystanął w połowie kroku. Jedyna oznaka jego zdenerwowania. Co oni kombinują ?
- A co chcesz wiedzieć ? - pyta przebiegle Haymitch. Cwany lis, myślę.
- Chcę wiedzieć wszystko. - odpowiadam. Były mentor unosi brwi.
- Cóż... Nazywam się Haymitch Abernathy, wygrałem 50 igrzyska...
- Haymitch ! Ja chcę wiedzieć o co wam w tej chwili chodzi. - warczę.
- Katniss... Nie możemy tego przełożyć ..? - Peeta przeciąga sylaby. Pierwszy raz to robi. Przymykam powieki i lekko potrząsam głową. Próbuje mnie udobruchać ? Nie uda mu się. A co w tym wszystkim najgorsze ? Że to na mnie działa.
- Nie, nie możemy. Chcę teraz wszystko usłyszeć. - mówię trochę nie pewnie.
- Ale przecież powiedziałem ci wszystko, więc o co chodzi ? - Peeta spokojnie ze mną rozmawia. Nie wydaje się być ani zdenerwowany, ani zniecierpliwiony.
- Co cię tak zdenerwowało ? - pytam podpierając się pod boki.
- Jaa... Bo.. - jąka się.
- Och przestań. Chłopak ma złe wspomnienia z Kapitolu co wiąże się ze mną, bo w końcu tam byłem. A jeszcze gorzej musiał go wkurzyć fakt iż coś wam przerwałem. - Abernathy beztrosko tłumaczy wszystko. Na moich polikach wykwitają rumieńce. Przygryzam dolną wargę. Spoglądam w stronę blondyna. Wlepia wzrok w kamienną posadzkę. Na twarzy jest cały czerwony. Ze złości czy może, tak samo jak ja, ze wstydu ? Nie wiem.
- Prawda czy fałsz ? - mówię w końcu. Nie podnosi wzroku, ani też nie odpowiada. - Prawda czy fałsz ? - powtarzam pytanie. Zero reakcji. Podchodzę do chłopaka. Łapię go za podbródek zmuszając do spojrzenia w oczy. Strach, wstyd, troska... To widzę w bezkresnym błękicie. - Prawda czy fałsz ? - ponawiam pytanie akcentując każde słowo.
- Prawda. - szeroko otwieram oczy z ulgą. Nie kłamał, nie kłamie. Puszczam podbródek chłopaka, a jego ręce natychmiast mnie oplatają. Chowa twarz w moich włosach, które luźno spadają na moje barki i plecy. Powoli obejmuję ramionami jego szyję, opieram głowę o jego ramię.
- Hykhym... - Mentor odchrząkuje. - Przyszedłem porozmawiać, ale przyjdę innym razem. Do widzenia. - Cofa się do wyjścia, a ja mu pozwalam. Nie wiem dlaczego, ale Peecie chyba potrzebna jest teraz moja bliskość. To ja zawsze potrzebowałam jego, teraz role się odwróciły. Chłopak powoli mnie unosi, a ja poddaję się temu zakładając nogi na jego pas. Zamykam oczy. Niesie mnie gdzieś, ale nie wiem gdzie. Nie widzę. Wnioskuję, że wchodzi po schodach, potem korytarzem do któregoś pokoju. Orientuję się, że to jego sypialnia. Ciaśniej zaciskam powieki, mocniej przyciskam się do Peety. Chłopak silniej mnie przytula, jakbym miała gdzieś uciec. Muszę przyznać, że poniekąd mam taką ochotę, ale to zły moment. Dopiero teraz docierają do mnie wszystkie fakty. Wspomnienia... Dlaczego los nie daje nam spokojnie żyć ?! Za co ?! Do cholery jasnej czym sobie zasłużyłam na taki los ?! Łzy złości i bólu spływają po policzkach. Zamiast ust pojawia się cienka linia. Chłopak siada, a ja nie odrywam się od niego. Cały czas mocno ściskam, on tak samo. Krople nabierają na sile mimo mojego starania. Chcę coś powiedzieć, ale z mojego gardła wyrywa się tylko szloch.
- Proszę cię , słońce , przestań płakać. - kojący głos wydobywa się z moich włosów, ale tym razem mało pomaga. Odsuwa mnie lekko od siebie, tak, by spojrzeć w szare źrenice. - Proszę cię, przestań. Hej. Możesz na mnie popatrzeć? - wykonuję czynność. Widok, który mam przed oczami jest nieco uspokajający. Za wszelką cenę próbuję powstrzymać strumień wody wypływający z moich oczu. W końcu to mi się udaje.
- Dlaczego życie jest takie brutalne ? - szepczę zapłakanym głosem. Patrzy raz w moje oczy, potem na podłogę, usta i znów oczy, jakby się zastanawiając co powiedzieć. Nawet on nie wie co w tej chwili powiedzieć. Zbliża lekko swoją twarz do mojej i delikatnie całuje. To wystarczy bym wszystko wiedziała. Ten gest pokazuje wszystko. Jest delikatny i czuły. Nie ma w nim nic agresywnego, nie czuć żadnego pożądania. Oboje wiemy, że to nie jest dobry moment, oboje nie chce nie tylko ze względu na sytuację.
- Czemu mi nie powiedziałeś?- kolejny raz to ja zadaję pytanie. Zaciska usta i spuszcza wzrok.
- Bałem się. Myślałem, że znowu będziesz się mnie bała, że znów będę sam.
- Peeta ! Nie zostawiłabym cię ! Nigdy ! Jak mogłeś w ogóle tak pomyśleć ?! - podnoszę głos. Siadam obok blondyna, starając się zachować dystans. Dziwi go to, ale rozumie. Podpieram ręce o kolana i zakrywam twarz dłońmi. Żadna łza nie odnajduje ujścia. Błąkają się gdzieś w mojej duszy raniąc ją niemiłosiernie. Wstaję z kanapy i kieruję się do drzwi. Peeta podnosi się i idzie za mną. Schodzę na dół, idę ku wyjściu i wychodzę bez butów ani niczego innego. Wybiegam na dwór, krople deszczu spadają na moje ciało. Głos blondyna niknie gdzieś w szumie:
- Katniss ! Katniss, gdzie ty idziesz ?!- krzyczy starając się przekrzyczeć ulewę.
- Nie wiem. Nie wiem, gdzie idę ! - odkrzykuje nie odwracając się. Ruszam do domu Haymitcha. Wchodzę, nie fatygując się nawet by zapukać. Drzwi z hukiem trzaskają o ścianę. Abernathy siedzi w takiej samej pozycji, co ja kilka minut temu. Jest trzeźwy.
- W barku. - wyprzedza moje pytanie nawet na mnie nie patrząc.
- Nie przyszłam po to. - kłamię. Nerwowym wzrokiem krążę po pomieszczeniu szukając jakiegoś kolejnego, wygodnego kłamstwa. Znajduję je. W chwili wypowiedzenia staję się prawdą.
- Musisz zabrać Peetę do Kapitolu. - wypowiadam, a serce rozpada się na miliony kawałków.
- Po co ? - pyta przerażony podnosząc głowę. - Po co ? - powtarza podchodząc do mnie.
- Wspomnienia... - mówię tylko, a mentor kiwa głową.
- Obiecuję.- odpowiada. W tej chwili do pomieszczenia wpada blondyn.
- Katniss... Ja nie chcę tam jechać. Nie zostawiaj mnie ... - szepcze jak małe dziecko proszące by nie dać mu kary. Moje oczy szklą się, a oddech przyspiesza. Nie odpowiadam nic, wybiegam z domu.
- Katniss.. ! - słyszę wrzask Peety, ale staram się go zignorować. Biegnę przed siebie. Przyczołguję się pod siatką i wpadam w liściasty las. Nie zatrzymuję się nawet na chwilę. Nie zwracam uwagi na krzyki chłopaka, ani na ciemność i niebezpieczeństwo jakie mi grozi. Biegnę. Zatrzymuję się dopiero przed małą chatką stojącą samotnia przy jeziorku. Dopadam drzwi i jednym pociągnięciem likwiduję przeszkodę. Wchodzę i zatrzaskuje za sobą barykadę. Wiem, że Peeta mnie nie dogoni ani nie znajdzie. Z protezą jest za wolny, nie wie gdzie jest ten domek. Siadam w kącie i kulę się, a łzy po raz kolejny moczą mój strój.
~~~
Widzę jak wybiega z domu.
- Katniss ! - krzyczę i biegnę za nią, choć nie mam szans. Jest za szybka, na moją protezę. Mimo to biegnę.
- Katniss, czekaj, błagam ! - wrzeszczę, ale ona wbiega już w chaszcze. Przeciskam się pod siatką i ruszam jej śladem. Ogarnia mnie ciemność, nic nie widzę i nie wiem gdzie jestem. Błądzę po całym lesie w nadziei na jej niespodziewany powrót. Ona nie wraca. A jak jej się coś stało ? Muszę ją znaleźć, choćbym miał zapłacić życiem.
Przez kolejne kilka godzin włuczę się w gęstym mroku szukając jakiegoś światełka nadziei. Nie znajduję go. Teraz dociera do mnie, że to już nie uniknione. Nie odzyskam jej. Pojadę do Kapitolu o ile wrócę. Ale jak wrócić ? Tu jest problem. Wtedy coś uderza w moją głowę, przed oczami pojawiają się mroczki. Padam na podłoże, ale w porę się podnoszę. Dostrzegam swojego przeciwnika. Szare oczy, brązowe włosy i obleśny uśmiech. Ciśnienie podskakuje.
- Ty gnoju ! - wrzeszczę rzucając się na Gale' a.
Nareszcie wenka mi powróciła. Nowy rozdziałek. Proszę xd
Zuziko45 & Innax
Ps. Within Temptation - Whole World is Watching ft. Piotr Rogucki
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uważnie przyglądam się obojgu. Marszczę brwi. Coś mi tu nie pasuje. Czemu Peeta się tak zdenerwował ? Mówił, że oboje próbowali się wydostać. Więc, o co chodzi? Zeskakuje z blatu co powoduje nie mały ból w miejscu gdzie znajduje się siniak. Zaciskam powieki i odruchowo łapię za to miejsce. Mimo zamkniętych ust z mojego gardła wydobywa się cichy syk. Czujne ucho chłopaka nie przepuszcza i tego.
- Katniss..- odwraca się i rusza w moją stronę. Podnoszę rękę, dając mu do zrozumienia, by nie podchodził. Wyprostowuję się i wykrzywiam usta próbując schować grymas bólu.
- Żadnego Katniss. Macie mi w tej chwili wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi - przerywam stanowczo. Patrzą na mnie zdziwieni. Zauważam mięsień drgający na policzku Peety, który przystanął w połowie kroku. Jedyna oznaka jego zdenerwowania. Co oni kombinują ?
- A co chcesz wiedzieć ? - pyta przebiegle Haymitch. Cwany lis, myślę.
- Chcę wiedzieć wszystko. - odpowiadam. Były mentor unosi brwi.
- Cóż... Nazywam się Haymitch Abernathy, wygrałem 50 igrzyska...
- Haymitch ! Ja chcę wiedzieć o co wam w tej chwili chodzi. - warczę.
- Katniss... Nie możemy tego przełożyć ..? - Peeta przeciąga sylaby. Pierwszy raz to robi. Przymykam powieki i lekko potrząsam głową. Próbuje mnie udobruchać ? Nie uda mu się. A co w tym wszystkim najgorsze ? Że to na mnie działa.
- Nie, nie możemy. Chcę teraz wszystko usłyszeć. - mówię trochę nie pewnie.
- Ale przecież powiedziałem ci wszystko, więc o co chodzi ? - Peeta spokojnie ze mną rozmawia. Nie wydaje się być ani zdenerwowany, ani zniecierpliwiony.
- Co cię tak zdenerwowało ? - pytam podpierając się pod boki.
- Jaa... Bo.. - jąka się.
- Och przestań. Chłopak ma złe wspomnienia z Kapitolu co wiąże się ze mną, bo w końcu tam byłem. A jeszcze gorzej musiał go wkurzyć fakt iż coś wam przerwałem. - Abernathy beztrosko tłumaczy wszystko. Na moich polikach wykwitają rumieńce. Przygryzam dolną wargę. Spoglądam w stronę blondyna. Wlepia wzrok w kamienną posadzkę. Na twarzy jest cały czerwony. Ze złości czy może, tak samo jak ja, ze wstydu ? Nie wiem.
- Prawda czy fałsz ? - mówię w końcu. Nie podnosi wzroku, ani też nie odpowiada. - Prawda czy fałsz ? - powtarzam pytanie. Zero reakcji. Podchodzę do chłopaka. Łapię go za podbródek zmuszając do spojrzenia w oczy. Strach, wstyd, troska... To widzę w bezkresnym błękicie. - Prawda czy fałsz ? - ponawiam pytanie akcentując każde słowo.
- Prawda. - szeroko otwieram oczy z ulgą. Nie kłamał, nie kłamie. Puszczam podbródek chłopaka, a jego ręce natychmiast mnie oplatają. Chowa twarz w moich włosach, które luźno spadają na moje barki i plecy. Powoli obejmuję ramionami jego szyję, opieram głowę o jego ramię.
- Hykhym... - Mentor odchrząkuje. - Przyszedłem porozmawiać, ale przyjdę innym razem. Do widzenia. - Cofa się do wyjścia, a ja mu pozwalam. Nie wiem dlaczego, ale Peecie chyba potrzebna jest teraz moja bliskość. To ja zawsze potrzebowałam jego, teraz role się odwróciły. Chłopak powoli mnie unosi, a ja poddaję się temu zakładając nogi na jego pas. Zamykam oczy. Niesie mnie gdzieś, ale nie wiem gdzie. Nie widzę. Wnioskuję, że wchodzi po schodach, potem korytarzem do któregoś pokoju. Orientuję się, że to jego sypialnia. Ciaśniej zaciskam powieki, mocniej przyciskam się do Peety. Chłopak silniej mnie przytula, jakbym miała gdzieś uciec. Muszę przyznać, że poniekąd mam taką ochotę, ale to zły moment. Dopiero teraz docierają do mnie wszystkie fakty. Wspomnienia... Dlaczego los nie daje nam spokojnie żyć ?! Za co ?! Do cholery jasnej czym sobie zasłużyłam na taki los ?! Łzy złości i bólu spływają po policzkach. Zamiast ust pojawia się cienka linia. Chłopak siada, a ja nie odrywam się od niego. Cały czas mocno ściskam, on tak samo. Krople nabierają na sile mimo mojego starania. Chcę coś powiedzieć, ale z mojego gardła wyrywa się tylko szloch.
- Proszę cię , słońce , przestań płakać. - kojący głos wydobywa się z moich włosów, ale tym razem mało pomaga. Odsuwa mnie lekko od siebie, tak, by spojrzeć w szare źrenice. - Proszę cię, przestań. Hej. Możesz na mnie popatrzeć? - wykonuję czynność. Widok, który mam przed oczami jest nieco uspokajający. Za wszelką cenę próbuję powstrzymać strumień wody wypływający z moich oczu. W końcu to mi się udaje.
- Dlaczego życie jest takie brutalne ? - szepczę zapłakanym głosem. Patrzy raz w moje oczy, potem na podłogę, usta i znów oczy, jakby się zastanawiając co powiedzieć. Nawet on nie wie co w tej chwili powiedzieć. Zbliża lekko swoją twarz do mojej i delikatnie całuje. To wystarczy bym wszystko wiedziała. Ten gest pokazuje wszystko. Jest delikatny i czuły. Nie ma w nim nic agresywnego, nie czuć żadnego pożądania. Oboje wiemy, że to nie jest dobry moment, oboje nie chce nie tylko ze względu na sytuację.
- Czemu mi nie powiedziałeś?- kolejny raz to ja zadaję pytanie. Zaciska usta i spuszcza wzrok.
- Bałem się. Myślałem, że znowu będziesz się mnie bała, że znów będę sam.
- Peeta ! Nie zostawiłabym cię ! Nigdy ! Jak mogłeś w ogóle tak pomyśleć ?! - podnoszę głos. Siadam obok blondyna, starając się zachować dystans. Dziwi go to, ale rozumie. Podpieram ręce o kolana i zakrywam twarz dłońmi. Żadna łza nie odnajduje ujścia. Błąkają się gdzieś w mojej duszy raniąc ją niemiłosiernie. Wstaję z kanapy i kieruję się do drzwi. Peeta podnosi się i idzie za mną. Schodzę na dół, idę ku wyjściu i wychodzę bez butów ani niczego innego. Wybiegam na dwór, krople deszczu spadają na moje ciało. Głos blondyna niknie gdzieś w szumie:
- Katniss ! Katniss, gdzie ty idziesz ?!- krzyczy starając się przekrzyczeć ulewę.
- Nie wiem. Nie wiem, gdzie idę ! - odkrzykuje nie odwracając się. Ruszam do domu Haymitcha. Wchodzę, nie fatygując się nawet by zapukać. Drzwi z hukiem trzaskają o ścianę. Abernathy siedzi w takiej samej pozycji, co ja kilka minut temu. Jest trzeźwy.
- W barku. - wyprzedza moje pytanie nawet na mnie nie patrząc.
- Nie przyszłam po to. - kłamię. Nerwowym wzrokiem krążę po pomieszczeniu szukając jakiegoś kolejnego, wygodnego kłamstwa. Znajduję je. W chwili wypowiedzenia staję się prawdą.
- Musisz zabrać Peetę do Kapitolu. - wypowiadam, a serce rozpada się na miliony kawałków.
- Po co ? - pyta przerażony podnosząc głowę. - Po co ? - powtarza podchodząc do mnie.
- Wspomnienia... - mówię tylko, a mentor kiwa głową.
- Obiecuję.- odpowiada. W tej chwili do pomieszczenia wpada blondyn.
- Katniss... Ja nie chcę tam jechać. Nie zostawiaj mnie ... - szepcze jak małe dziecko proszące by nie dać mu kary. Moje oczy szklą się, a oddech przyspiesza. Nie odpowiadam nic, wybiegam z domu.
- Katniss.. ! - słyszę wrzask Peety, ale staram się go zignorować. Biegnę przed siebie. Przyczołguję się pod siatką i wpadam w liściasty las. Nie zatrzymuję się nawet na chwilę. Nie zwracam uwagi na krzyki chłopaka, ani na ciemność i niebezpieczeństwo jakie mi grozi. Biegnę. Zatrzymuję się dopiero przed małą chatką stojącą samotnia przy jeziorku. Dopadam drzwi i jednym pociągnięciem likwiduję przeszkodę. Wchodzę i zatrzaskuje za sobą barykadę. Wiem, że Peeta mnie nie dogoni ani nie znajdzie. Z protezą jest za wolny, nie wie gdzie jest ten domek. Siadam w kącie i kulę się, a łzy po raz kolejny moczą mój strój.
~~~
Widzę jak wybiega z domu.
- Katniss ! - krzyczę i biegnę za nią, choć nie mam szans. Jest za szybka, na moją protezę. Mimo to biegnę.
- Katniss, czekaj, błagam ! - wrzeszczę, ale ona wbiega już w chaszcze. Przeciskam się pod siatką i ruszam jej śladem. Ogarnia mnie ciemność, nic nie widzę i nie wiem gdzie jestem. Błądzę po całym lesie w nadziei na jej niespodziewany powrót. Ona nie wraca. A jak jej się coś stało ? Muszę ją znaleźć, choćbym miał zapłacić życiem.
Przez kolejne kilka godzin włuczę się w gęstym mroku szukając jakiegoś światełka nadziei. Nie znajduję go. Teraz dociera do mnie, że to już nie uniknione. Nie odzyskam jej. Pojadę do Kapitolu o ile wrócę. Ale jak wrócić ? Tu jest problem. Wtedy coś uderza w moją głowę, przed oczami pojawiają się mroczki. Padam na podłoże, ale w porę się podnoszę. Dostrzegam swojego przeciwnika. Szare oczy, brązowe włosy i obleśny uśmiech. Ciśnienie podskakuje.
- Ty gnoju ! - wrzeszczę rzucając się na Gale' a.
niedziela, 11 maja 2014
Rozdział 26
Hi.
Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że spodobał Wam się tamten rozdział. I o to chodziło. A rozdział dla Peetniss za to, że tak się namęczyła z geografią. Piosenka na dziś : Counting crows - Accidentally in love. Tak, to jest ze Shreka xD. No to miłego czytania i komentujcie.
Zuziko45 Mellark & Innax
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Promienie słońca wdzierające się przez uchylone okno przyjemnie otulają moje nagie ciało. Próbuję się przeciągnąć, ale nie udaje mi się to. Coś mnie blokuje. Lekko przerażona uchylam powieki, ale uspokajam się, gdy nie widzę niczego innego od błękitu jego oczu. Uśmiecha się promiennie, niby mały gest, ale na moich ustach natychmiast wykwita taki sam uśmiech. Przykłada wargi do moich, a myśli same przychodzą... To jak zamknęłam się w łazience, strach przed nim, to jak mnie uspokoił, jaki był zły na siebie, że mi nie pomógł, jak spędziliśmy resztę nocy... Próbuję się bliżej do niego przysunąć, pomaga mi. Po moim policzku spływa jedna samotna łza. Czemu? Ze szczęścia? Nie. Ze strachu? Nie. Ze smutku? Nie. To z czego? Sama nie wiem. Po prostu. Chłopak odrywa się ode mnie i zagląda w me oczy. Nie mówi jednak nic. Ściera kciukiem kropelką i zanurza twarz w moich włosach. Jak On to robi ? Skąd zawsze wie, co mi jest, o czym myślę... To też jest nie lada zagadka. Uświadamiam sobie, że nie mam na sobie niczego, dosłownie. Okryta jestem jedynie cienką kołdrą, blondyn też. Czuję się trochę nieswojo, jednak to mija, gdy blondyn lekko gładzi moją głowę. Nie mam się czego wstydzić, to Peeta, mój Peeta. Cofa się lekko. Chyba chce mnie pocałować, myślę, ale się mylę. Dotyka swoimi ustami prawie niewyczuwalnie mojego ucha.
- Nadal się mnie boisz ?- szepcze łaskocząc moje ucho. Jego głos jest spokojny, ciepły.. Jakby już nie pamiętał wczorajszej rozmowy. Pewnie pamięta, choć nie chce. Rozumiem Go. Ja też nie chcę tego wszystkiego pamiętać. Musimy o tym wszystkim zapomnieć. Ale nie tak łatwo zapomnieć...
- Spróbujmy zapomnieć...- odpowiadam takim samym tonem zbaczając trochę z tego tematu.
- Chciałbym... Ale nie tak łatwo zapomnieć.. - mówi odrobinkę ostrzej jakby przypomniał sobie osaczenie. I znów czyta mi w myślach. Ponownie wtula twarz w moje włosy. Przymykam oczy. Nie mam pojęcia co odpowiedzieć. Mogłabym tak leżeć i nie pamiętać o niczym. Ale to nie jest proste... Nadzieja. To dzięki niej nie ma już igrzysk. To ona jest silniejsza od strachu. I muszę mieć nadzieję na lepsze jutro.
- Pozostaje nam jedno. - zaczynam. Peeta odsuwa głowę i wbija wzrok w moje oczy. Stara się wyglądać na spokojnego, jednak w jego oczach coś widać.Widzę w nich przerażenie. Przychodzi mi do głowy, że mógłby sobie pomyśleć, że chcę od niego odejść. Co za niedorzeczny pomysł. - Nadzieja.- wypowiadam prawie bezgłośnie. Wzdycha z ulgą i wbija się w moje usta. Ciepłe, miękkie, opiekuńcze... Takie są jego usta.
~~~
Uważnie obserwuję poczynania Peety. Stoję teraz obok niego w kuchni. Pokazuje mi jak przyrządzić babeczki. Skupiam się jak mogę by zapamiętać te wszystkie składniki. Spełniam wszystkie jego rozkazy z największą ochotą . W końcu mam już 17 lat. Czas najwyższy się nauczyć gotować.
- Podasz mi mąkę ? - pyta chłopak.
- Jasne. - Rozglądam się nieporadnie po pomieszczeniu. To dom Peety.
- Szafka przy wyjściu. - podpowiada blondyn nie przerywając zajęcia. Poirytowana swą głupotą podchodzę do szafki i otwieram drzwiczki. Wyciągam biały woreczek i podaję Go Peecie. Chłopak odbiera ode mnie przedmiot.
- Teraz tu podejdź. - wykonuję polecenie. Odsuwa się od blatu na długość metra. - Stań tu. - wskazuje miejsce przed sobą. Staję. - Ale przodem do miski. - parska śmiechem. Patrzę na blondyna miną, którą przybrałam w windzie po wywiadzie przed 75 igrzyskami. Odwracam się na pięcie i czekam na dalsze polecenia. Uspokaja się natychmiast.
- Wsyp teraz mąki, no tak mniej więcej garść, do tej miski i zacznij ugniatać, a ja zaraz przyjdę. - mówi całkiem poważnie do mojego ucha. Biorę woreczek i nasypuję tyle ile mi kazał. Biorę się za ugniatanie. Robię to pierwszy raz. Wkładam rękę do pojemnika i zaczynam pracę. Nie wychodzi mi to . Marszczę brwi i staram się jeszcze bardziej. Skupiam się na ugniataniu tego cholernego ciasta i tak samo jak nie zauważyłam jak wychodzi, nie zauważyłam jak wchodzi. Czuję jego oddech na swoich włosach. Kładzie swoje ręce na moje i pomaga mi. Z jego pomocą wychodzi o wiele lepiej. Po paru minutach masa jest już gotowa. Puszcza moje ręce. Łapię za brzegi miski w celu odniesienia jej. Nie pozwala mi na to delikatny pocałunek na mojej szyi. Peeta oplata mnie swoimi rękami wokół pasa. Kolejny pocałunek przyprawia mnie o dreszcze. Przymykam oczy z rozkoszą. Swoimi ustami chłopak wędruje ku moim wargom. W końcu do nich dociera, a ja odwracam głowę. Całuje mnie bardzo czule. Odwracam się cała i opieram dłonie o jego klatkę piersiową. Nie zwracam uwagi na to, że moje ręce są całe obklejone. Peeta podnosi mnie i sadza na blacie. Obejmuję jego szyję i zatapiam się w pocałunku. Głuche walnięcie drzwiami wzbudza mój niepokój, blondyn też coś przeczuwa. Mocne kroki są coraz bliżej. Ciaśniej obejmuję szyję chłopaka. W progu staje rosły mężczyzna. Otwieram oczy ze zdziwienia.
- Och, przepraszam, że przeszkadzam. - mówi trochę speszony.- Musimy porozmawiać.
- Haymitch, o czym Ty do cholery chcesz gadać ?! - Peeta jest wyraźnie wkurzony. A ja nie wiem co wywołało złość...
Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że spodobał Wam się tamten rozdział. I o to chodziło. A rozdział dla Peetniss za to, że tak się namęczyła z geografią. Piosenka na dziś : Counting crows - Accidentally in love. Tak, to jest ze Shreka xD. No to miłego czytania i komentujcie.
Zuziko45 Mellark & Innax
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Promienie słońca wdzierające się przez uchylone okno przyjemnie otulają moje nagie ciało. Próbuję się przeciągnąć, ale nie udaje mi się to. Coś mnie blokuje. Lekko przerażona uchylam powieki, ale uspokajam się, gdy nie widzę niczego innego od błękitu jego oczu. Uśmiecha się promiennie, niby mały gest, ale na moich ustach natychmiast wykwita taki sam uśmiech. Przykłada wargi do moich, a myśli same przychodzą... To jak zamknęłam się w łazience, strach przed nim, to jak mnie uspokoił, jaki był zły na siebie, że mi nie pomógł, jak spędziliśmy resztę nocy... Próbuję się bliżej do niego przysunąć, pomaga mi. Po moim policzku spływa jedna samotna łza. Czemu? Ze szczęścia? Nie. Ze strachu? Nie. Ze smutku? Nie. To z czego? Sama nie wiem. Po prostu. Chłopak odrywa się ode mnie i zagląda w me oczy. Nie mówi jednak nic. Ściera kciukiem kropelką i zanurza twarz w moich włosach. Jak On to robi ? Skąd zawsze wie, co mi jest, o czym myślę... To też jest nie lada zagadka. Uświadamiam sobie, że nie mam na sobie niczego, dosłownie. Okryta jestem jedynie cienką kołdrą, blondyn też. Czuję się trochę nieswojo, jednak to mija, gdy blondyn lekko gładzi moją głowę. Nie mam się czego wstydzić, to Peeta, mój Peeta. Cofa się lekko. Chyba chce mnie pocałować, myślę, ale się mylę. Dotyka swoimi ustami prawie niewyczuwalnie mojego ucha.
- Nadal się mnie boisz ?- szepcze łaskocząc moje ucho. Jego głos jest spokojny, ciepły.. Jakby już nie pamiętał wczorajszej rozmowy. Pewnie pamięta, choć nie chce. Rozumiem Go. Ja też nie chcę tego wszystkiego pamiętać. Musimy o tym wszystkim zapomnieć. Ale nie tak łatwo zapomnieć...
- Spróbujmy zapomnieć...- odpowiadam takim samym tonem zbaczając trochę z tego tematu.
- Chciałbym... Ale nie tak łatwo zapomnieć.. - mówi odrobinkę ostrzej jakby przypomniał sobie osaczenie. I znów czyta mi w myślach. Ponownie wtula twarz w moje włosy. Przymykam oczy. Nie mam pojęcia co odpowiedzieć. Mogłabym tak leżeć i nie pamiętać o niczym. Ale to nie jest proste... Nadzieja. To dzięki niej nie ma już igrzysk. To ona jest silniejsza od strachu. I muszę mieć nadzieję na lepsze jutro.
- Pozostaje nam jedno. - zaczynam. Peeta odsuwa głowę i wbija wzrok w moje oczy. Stara się wyglądać na spokojnego, jednak w jego oczach coś widać.Widzę w nich przerażenie. Przychodzi mi do głowy, że mógłby sobie pomyśleć, że chcę od niego odejść. Co za niedorzeczny pomysł. - Nadzieja.- wypowiadam prawie bezgłośnie. Wzdycha z ulgą i wbija się w moje usta. Ciepłe, miękkie, opiekuńcze... Takie są jego usta.
~~~
Uważnie obserwuję poczynania Peety. Stoję teraz obok niego w kuchni. Pokazuje mi jak przyrządzić babeczki. Skupiam się jak mogę by zapamiętać te wszystkie składniki. Spełniam wszystkie jego rozkazy z największą ochotą . W końcu mam już 17 lat. Czas najwyższy się nauczyć gotować.
- Podasz mi mąkę ? - pyta chłopak.
- Jasne. - Rozglądam się nieporadnie po pomieszczeniu. To dom Peety.
- Szafka przy wyjściu. - podpowiada blondyn nie przerywając zajęcia. Poirytowana swą głupotą podchodzę do szafki i otwieram drzwiczki. Wyciągam biały woreczek i podaję Go Peecie. Chłopak odbiera ode mnie przedmiot.
- Teraz tu podejdź. - wykonuję polecenie. Odsuwa się od blatu na długość metra. - Stań tu. - wskazuje miejsce przed sobą. Staję. - Ale przodem do miski. - parska śmiechem. Patrzę na blondyna miną, którą przybrałam w windzie po wywiadzie przed 75 igrzyskami. Odwracam się na pięcie i czekam na dalsze polecenia. Uspokaja się natychmiast.
- Wsyp teraz mąki, no tak mniej więcej garść, do tej miski i zacznij ugniatać, a ja zaraz przyjdę. - mówi całkiem poważnie do mojego ucha. Biorę woreczek i nasypuję tyle ile mi kazał. Biorę się za ugniatanie. Robię to pierwszy raz. Wkładam rękę do pojemnika i zaczynam pracę. Nie wychodzi mi to . Marszczę brwi i staram się jeszcze bardziej. Skupiam się na ugniataniu tego cholernego ciasta i tak samo jak nie zauważyłam jak wychodzi, nie zauważyłam jak wchodzi. Czuję jego oddech na swoich włosach. Kładzie swoje ręce na moje i pomaga mi. Z jego pomocą wychodzi o wiele lepiej. Po paru minutach masa jest już gotowa. Puszcza moje ręce. Łapię za brzegi miski w celu odniesienia jej. Nie pozwala mi na to delikatny pocałunek na mojej szyi. Peeta oplata mnie swoimi rękami wokół pasa. Kolejny pocałunek przyprawia mnie o dreszcze. Przymykam oczy z rozkoszą. Swoimi ustami chłopak wędruje ku moim wargom. W końcu do nich dociera, a ja odwracam głowę. Całuje mnie bardzo czule. Odwracam się cała i opieram dłonie o jego klatkę piersiową. Nie zwracam uwagi na to, że moje ręce są całe obklejone. Peeta podnosi mnie i sadza na blacie. Obejmuję jego szyję i zatapiam się w pocałunku. Głuche walnięcie drzwiami wzbudza mój niepokój, blondyn też coś przeczuwa. Mocne kroki są coraz bliżej. Ciaśniej obejmuję szyję chłopaka. W progu staje rosły mężczyzna. Otwieram oczy ze zdziwienia.
- Och, przepraszam, że przeszkadzam. - mówi trochę speszony.- Musimy porozmawiać.
- Haymitch, o czym Ty do cholery chcesz gadać ?! - Peeta jest wyraźnie wkurzony. A ja nie wiem co wywołało złość...
sobota, 10 maja 2014
Rozdział 25
Tak. Już 25 rozdział. A więc coś specjalnego. Dziwne, ale rozdział pisany przy piosence Lany Del Rey- Blue Jeans , więc może się też fajnie przy tym czytać. Błagam to taki mój pierwszy rozdział, więc dajcie mi ulgę. Toster ! Masz siedzieć cicho ! To nie ja to jbc pisałam :D
UWAGA ! Taka wiadomość: znajdują się tu treści 18+. Czytasz na własną odpowiedzialność. Nie odpowiadam za zniszczoną psychikę, ani nie płacę za psychologa xDD Taka informacja.
Zapraszam do czytania i komentowania.
Zuziko45 Mellark & Innax
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ciepło bijące od jego ciała przyjemnie mnie otula. Na karku znów czuję jego oddech, ale już mnie nie przeraża. Spoglądam w stronę okna. Niebo jest czarne jak smoła, oświetlają je tylko małe kropeczki i ogromny księżyc. Aż dziwne, że nie chce mi się jeszcze spać. Ból już kompletnie ustąpił. Ręka chłopak delikatnie jeździ po moich plecach raz w górę raz w dół. Choć to mały gest, to jednak tak wiele znaczy. Nagle odnoszę wrażenie, że zaczynam fruwać. Idiotka, myślę. Peeta podnosi mnie, bez namysłu jeszcze mocniej się w niego wtulam i oplatam jego biodra nogami. Jednak błękitnooki obraca się i sam siada, a ja ląduję na jego kolanach. Pewnie musiało mu być niewygodnie stać pochylonym obok łóżka i mnie obejmować. Nasze usta dzielą zaledwie centymetry, a w pokoju panuje tajemnicza cisza. Niemalże topię się w błękicie jego oczu. Unosi lekko kąciki ust. Tak samo jak ja nie wygląda na zanadto zmęczonego. Ponownie czuję tą potrzebę, potrzebę jego. Nie mam ochoty już na żadne droczenie się. Po prostu potrzebuję Go. I chyba wyczytał to z moich oczu. Muska delikatnie moje usta swoimi wargami, tak, że prawie nic nie czuję. Przymykam oczy z rozkoszą i robię dokładnie to samo. Wtedy wbija swoje usta w moje i całuje bardzo namiętnie. Wkładam ręce pomiędzy kosmyki jego włosów. Jego ręce znajduję swoje miejsce na moich biodrach. W tej chwili nie liczy się nic, nic oprócz Peety. Teraz dla mnie jest tylko On. Chcę tylko jego. Przez swój pocałunek pokazuje jak bardzo mnie kocha, jak bardzo jest szczęśliwy, jak bardzo mnie pragnie... Staram się pokazać to samo, to prawda. Chłopak wciąż pogłębia pocałunek, jednocześnie jeżdżąc rękoma wzdłuż mojego tułowia. Moim ciałem wstrząsa dreszcz, a w brzuchu pojawiają się motylki. Uśmiecham się, a po chwili czuję jego uśmiech na moich wargach. Powoli schodzi pocałunkami na żuchwę, nie potrafię opisać jaką mi sprawia przyjemność. W końcu jego usta dotykają mojej szyi. Odchylam głowę do tyłu, dając mu do niej większy dostęp. Z moich ust wydobywa się cichy jęk. Nie przestawaj, Peeta, proszę, myślę. Blondyn nagle odrywa się od mojej szyi. Opada na kołdrę, ciągnie mnie za sobą. W tej chwili leżę na nim, nasze nosy się stykają, szeroko się uśmiecham. Peeta znów łączy nasze usta w nieziemskim pocałunku. Jego ręce znów pokonują drogę od mojej szyi aż po uda. Zawracając zadziera lekko mój podkoszulek, który chwile po tym magicznie ląduje na podłodze za łóżkiem. Tyle, że ja nie wierzę w magię. Dzięki jednemu ruchowi chłopaka znajduję się pod nim. Przestaje mnie całować i kładzie swoją głowę tak, że swoim uchem łaskocze moje. Wyczuwam bicie jego serca, mocno przyspieszyło... Oddech tak samo, zresztą jak mój.
- Katniss...- mówi unosząc się tak by jego oczy mogły zajrzeć w moje.- Ja... Nie wiem czy, Ty tego chcesz po tym co Gale.. No wiesz.- Spuszczam wzrok. No tak. Nie myślałam o tym. To przykre, ale jedna cząstka mnie mówi bym odmówiła. Boję się. Po prostu się boję. On i tak by mnie zrozumiał, nie miałby do mnie żalu, ani niczego podobnego. Z drugiej strony bardzo Go potrzebuję. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Wiem, że tylko tak może mi pokazać, że naprawdę jest. Znów patrzę mu w oczy. Uważnie mi się przygląda z niecierpliwością. Nie widzę na jego twarzy bólu, widzę nadzieję. A przecież jest silniejsza od strachu. Czekam na ten pierwszy ruch z jego strony, lecz dobrze wiem, że nie zrobi niczego bez mojej zgody. Dlatego unoszę się lekko. Jest blisko, więc nie muszę się za dużo podnosić. Przenoszę wzrok na blond loki. Wkładam rękę w jego włosy i jadę w stronę karku. Zatrzymuję się w połowie drogi i zaciskam palce przytrzymując poszczególne kosmyki jego włosów. Przelotnym spojrzeniem spoglądam z rozmarzeniem na jego usta, a potem w jego oczy. Widzę w nich nutkę radości, nadzieję, ale i przerażenie, smutek. Co mnie najbardziej interesuje to ledwie dostrzegalne, małe płomyki. Kąciki ust chłopaka lekko się podnoszą. Zamykam oczy i przykładam wargi do jego policzka. Gdy się odsuwam widzę jak blondyn też powoli otwiera swoje trochę z niedowierzaniem. Przygryzam wargę starając mu przekazać, że pozwalam. Nie trzeba mu tego powtarzać. Wbija się tak, że trudno mi złapać oddech. Teraz wiszę na nim, On wspiera się rękoma. Bardzo powoli spuszcza mnie na materac, nie przerywając pocałunku. Jedną ręką zanurza w moich włosach, a drugą kładzie na moim biodrze. Moim ciałem panuje wciąż rosnące podniecenie. Nadal ramionami obejmuję jego szyję. Na szyi znów czuję jego usta. Ciepło rozchodzi się po moim ciele. Mam ochotę zedrzeć z niego ubranie. Na chwilę zmieniam zdanie, gdy ręka Peety sunie ku mojemu pośladku. Kolejny dreszcz wstrząsa mną. Chłopak nie przestając pieścić mojej szyi, odpina guzik mych spodni, lądują obok koszulki. Puszczam szyję blondyna i kładę dłonie na jego klatkę piersiową. Błękitne oczy spoglądają w moje szare z nutką zaskoczenia, jednak ich właściciel nie przerywa czynności. Sunę rękoma wzdłuż jego tułowia, widzę jak chłopak przymruża oczy. Przy krawędzi podkoszulka chłopaka przystaję zahaczając o biały materiał. Mam zamiar ściągnąć podkoszulek, ale Peeta jest szybszy. Odrywa się ode mnie, zdziera materiał i przykłada swoje wargi do moich. Przykładam ręce do jego podbrzusza i czuję dreszcz przechodzący przez jego ciało. Zjeżdżam do klamry jego paska, odpinam ją i zsuwam odzież chłopaka. Trochę mi pomaga, ponieważ jest to trudne w tej pozycji. Oboje jesteśmy w samej bieliźnie. Dopiero teraz czuję jak jego ciało jest rozgrzane. Tak jak moje. Jego ręce delikatnie dotykają zapięcia biustonosza, który dołącza do swoich poprzedników. Chwile uważnie mi się przygląda. Kolejny szok następuje, gdy lekko dotyka swoimi wargami moich piersi. Z mojego gardła wydobywają się coraz głośniejsze jęki. Nie potrafię ich powstrzymać. Czuję, że jeszcze chwila i nie wytrzymam. Moje ciało jest rozgrzane niemalże do czerwoności.
- Peeta... - na wpół jęczę, i na mówię. Podnosi głowę i spogląda trochę speszony w moje oczy. Chyba widzi w nich co mam na myśli, bo jego ręce suną w tej chwili ku pozostałości mojej bielizny. Jeden dotyk i kolejny dreszcz. Zostaję zupełnie naga, a jedyną przeszkodą pozostała bielizna Peety. Gorączkowym ruchem podnoszę się i próbuję zsunąć materiał, lecz mi się to nie udaje. Chłopak szybko się podnosi i jednym ruchem pozbywa się ostatniego odzienia. Kładzie się obok mnie i przejeżdża palcem wzdłuż mojego tułowia. Unosi się na ramionach i składa na moich ustach delikatny pocałunek, który z każdą chwilą się pogłębia. Jego ręka znajduje swoje miejsce na moim biodrze, lecz po chwili sunie na udo i lekko odsuwa je od drugiego. Już wiem co się zaraz stanie. Przymykam oczy i czuję jak delikatnie się we mnie wsuwa. Ja nie chcę czekać. Obejmuję Go w pasie nogami i mocno przyciskam do siebie. Po pokoju roznosi się głośny jęk.
UWAGA ! Taka wiadomość: znajdują się tu treści 18+. Czytasz na własną odpowiedzialność. Nie odpowiadam za zniszczoną psychikę, ani nie płacę za psychologa xDD Taka informacja.
Zapraszam do czytania i komentowania.
Zuziko45 Mellark & Innax
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ciepło bijące od jego ciała przyjemnie mnie otula. Na karku znów czuję jego oddech, ale już mnie nie przeraża. Spoglądam w stronę okna. Niebo jest czarne jak smoła, oświetlają je tylko małe kropeczki i ogromny księżyc. Aż dziwne, że nie chce mi się jeszcze spać. Ból już kompletnie ustąpił. Ręka chłopak delikatnie jeździ po moich plecach raz w górę raz w dół. Choć to mały gest, to jednak tak wiele znaczy. Nagle odnoszę wrażenie, że zaczynam fruwać. Idiotka, myślę. Peeta podnosi mnie, bez namysłu jeszcze mocniej się w niego wtulam i oplatam jego biodra nogami. Jednak błękitnooki obraca się i sam siada, a ja ląduję na jego kolanach. Pewnie musiało mu być niewygodnie stać pochylonym obok łóżka i mnie obejmować. Nasze usta dzielą zaledwie centymetry, a w pokoju panuje tajemnicza cisza. Niemalże topię się w błękicie jego oczu. Unosi lekko kąciki ust. Tak samo jak ja nie wygląda na zanadto zmęczonego. Ponownie czuję tą potrzebę, potrzebę jego. Nie mam ochoty już na żadne droczenie się. Po prostu potrzebuję Go. I chyba wyczytał to z moich oczu. Muska delikatnie moje usta swoimi wargami, tak, że prawie nic nie czuję. Przymykam oczy z rozkoszą i robię dokładnie to samo. Wtedy wbija swoje usta w moje i całuje bardzo namiętnie. Wkładam ręce pomiędzy kosmyki jego włosów. Jego ręce znajduję swoje miejsce na moich biodrach. W tej chwili nie liczy się nic, nic oprócz Peety. Teraz dla mnie jest tylko On. Chcę tylko jego. Przez swój pocałunek pokazuje jak bardzo mnie kocha, jak bardzo jest szczęśliwy, jak bardzo mnie pragnie... Staram się pokazać to samo, to prawda. Chłopak wciąż pogłębia pocałunek, jednocześnie jeżdżąc rękoma wzdłuż mojego tułowia. Moim ciałem wstrząsa dreszcz, a w brzuchu pojawiają się motylki. Uśmiecham się, a po chwili czuję jego uśmiech na moich wargach. Powoli schodzi pocałunkami na żuchwę, nie potrafię opisać jaką mi sprawia przyjemność. W końcu jego usta dotykają mojej szyi. Odchylam głowę do tyłu, dając mu do niej większy dostęp. Z moich ust wydobywa się cichy jęk. Nie przestawaj, Peeta, proszę, myślę. Blondyn nagle odrywa się od mojej szyi. Opada na kołdrę, ciągnie mnie za sobą. W tej chwili leżę na nim, nasze nosy się stykają, szeroko się uśmiecham. Peeta znów łączy nasze usta w nieziemskim pocałunku. Jego ręce znów pokonują drogę od mojej szyi aż po uda. Zawracając zadziera lekko mój podkoszulek, który chwile po tym magicznie ląduje na podłodze za łóżkiem. Tyle, że ja nie wierzę w magię. Dzięki jednemu ruchowi chłopaka znajduję się pod nim. Przestaje mnie całować i kładzie swoją głowę tak, że swoim uchem łaskocze moje. Wyczuwam bicie jego serca, mocno przyspieszyło... Oddech tak samo, zresztą jak mój.
- Katniss...- mówi unosząc się tak by jego oczy mogły zajrzeć w moje.- Ja... Nie wiem czy, Ty tego chcesz po tym co Gale.. No wiesz.- Spuszczam wzrok. No tak. Nie myślałam o tym. To przykre, ale jedna cząstka mnie mówi bym odmówiła. Boję się. Po prostu się boję. On i tak by mnie zrozumiał, nie miałby do mnie żalu, ani niczego podobnego. Z drugiej strony bardzo Go potrzebuję. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Wiem, że tylko tak może mi pokazać, że naprawdę jest. Znów patrzę mu w oczy. Uważnie mi się przygląda z niecierpliwością. Nie widzę na jego twarzy bólu, widzę nadzieję. A przecież jest silniejsza od strachu. Czekam na ten pierwszy ruch z jego strony, lecz dobrze wiem, że nie zrobi niczego bez mojej zgody. Dlatego unoszę się lekko. Jest blisko, więc nie muszę się za dużo podnosić. Przenoszę wzrok na blond loki. Wkładam rękę w jego włosy i jadę w stronę karku. Zatrzymuję się w połowie drogi i zaciskam palce przytrzymując poszczególne kosmyki jego włosów. Przelotnym spojrzeniem spoglądam z rozmarzeniem na jego usta, a potem w jego oczy. Widzę w nich nutkę radości, nadzieję, ale i przerażenie, smutek. Co mnie najbardziej interesuje to ledwie dostrzegalne, małe płomyki. Kąciki ust chłopaka lekko się podnoszą. Zamykam oczy i przykładam wargi do jego policzka. Gdy się odsuwam widzę jak blondyn też powoli otwiera swoje trochę z niedowierzaniem. Przygryzam wargę starając mu przekazać, że pozwalam. Nie trzeba mu tego powtarzać. Wbija się tak, że trudno mi złapać oddech. Teraz wiszę na nim, On wspiera się rękoma. Bardzo powoli spuszcza mnie na materac, nie przerywając pocałunku. Jedną ręką zanurza w moich włosach, a drugą kładzie na moim biodrze. Moim ciałem panuje wciąż rosnące podniecenie. Nadal ramionami obejmuję jego szyję. Na szyi znów czuję jego usta. Ciepło rozchodzi się po moim ciele. Mam ochotę zedrzeć z niego ubranie. Na chwilę zmieniam zdanie, gdy ręka Peety sunie ku mojemu pośladku. Kolejny dreszcz wstrząsa mną. Chłopak nie przestając pieścić mojej szyi, odpina guzik mych spodni, lądują obok koszulki. Puszczam szyję blondyna i kładę dłonie na jego klatkę piersiową. Błękitne oczy spoglądają w moje szare z nutką zaskoczenia, jednak ich właściciel nie przerywa czynności. Sunę rękoma wzdłuż jego tułowia, widzę jak chłopak przymruża oczy. Przy krawędzi podkoszulka chłopaka przystaję zahaczając o biały materiał. Mam zamiar ściągnąć podkoszulek, ale Peeta jest szybszy. Odrywa się ode mnie, zdziera materiał i przykłada swoje wargi do moich. Przykładam ręce do jego podbrzusza i czuję dreszcz przechodzący przez jego ciało. Zjeżdżam do klamry jego paska, odpinam ją i zsuwam odzież chłopaka. Trochę mi pomaga, ponieważ jest to trudne w tej pozycji. Oboje jesteśmy w samej bieliźnie. Dopiero teraz czuję jak jego ciało jest rozgrzane. Tak jak moje. Jego ręce delikatnie dotykają zapięcia biustonosza, który dołącza do swoich poprzedników. Chwile uważnie mi się przygląda. Kolejny szok następuje, gdy lekko dotyka swoimi wargami moich piersi. Z mojego gardła wydobywają się coraz głośniejsze jęki. Nie potrafię ich powstrzymać. Czuję, że jeszcze chwila i nie wytrzymam. Moje ciało jest rozgrzane niemalże do czerwoności.
- Peeta... - na wpół jęczę, i na mówię. Podnosi głowę i spogląda trochę speszony w moje oczy. Chyba widzi w nich co mam na myśli, bo jego ręce suną w tej chwili ku pozostałości mojej bielizny. Jeden dotyk i kolejny dreszcz. Zostaję zupełnie naga, a jedyną przeszkodą pozostała bielizna Peety. Gorączkowym ruchem podnoszę się i próbuję zsunąć materiał, lecz mi się to nie udaje. Chłopak szybko się podnosi i jednym ruchem pozbywa się ostatniego odzienia. Kładzie się obok mnie i przejeżdża palcem wzdłuż mojego tułowia. Unosi się na ramionach i składa na moich ustach delikatny pocałunek, który z każdą chwilą się pogłębia. Jego ręka znajduje swoje miejsce na moim biodrze, lecz po chwili sunie na udo i lekko odsuwa je od drugiego. Już wiem co się zaraz stanie. Przymykam oczy i czuję jak delikatnie się we mnie wsuwa. Ja nie chcę czekać. Obejmuję Go w pasie nogami i mocno przyciskam do siebie. Po pokoju roznosi się głośny jęk.
środa, 7 maja 2014
Szmutne informejszyns
Przykro mi, ale już dziś nie będzie niestety rozdziału. Mam połowę napisaną, ale wiem o czym chcę napisać, ale słów nie potrafię dobrać. Jak tylko wena się znów pojawi to od razu wstawiam rozdział.
Zuziko45 Mellark & Innax
Zuziko45 Mellark & Innax
wtorek, 6 maja 2014
Rozdział 24
Oooh. Wy niecierpliwce jedne xd Macie ten rozdział i cicho być. Nie było kom , więc zdjęcia nie będzie, ale ja już się zamykam i piszę ten rozdział rzecz jasna. Ja nie jestem z niego zadowolona, ale niech jest xd
Zuziko45 Mellark & Innax
(Gruszka & Porzeczka )
Ps. Rozdział dla Ewy Pałetko- dziękuję za odwiedziny :) oraz dla Zoozia123 ( ananas ) - wygrasz to jeśli już nie wygrałaś. Nwm, bo cały dzień pisałam i nie poinformowałaś mnie ^^
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Znów spoglądam na twarz chłopaka, ale wciąż widzę tylko powieki. A może Mu się coś stało?, myślę. Po chwili widzę jednak ledwie dostrzegalny uśmieszek przelatujący przez jego twarz. To tak sobie pogrywasz? Jak tak gramy to dobra. Podnoszę się i chwiejnym krokiem ruszam ku łazience. Kątem oka widzę zdziwione i ... zawiedzione błękitne tęczówki Peety. Przyspieszam trochę i wchodzę do dosyć chłodnego pomieszczenia. Podchodzę do umywalki i odkręcam kurek. Nabieram odrobinę wody na ręce i opryskuje delikatnie twarz. Po chwili nachylam się i pokrywam całą twarz zimnymi stróżkami. Zamykam oczy, więc mój słuch się wyostrza, słyszę cichutkie kroki piekarza. Podnoszę się powoli i,gdy mam sięgać po ręcznik czuje delikatny powiew przy uchu. Po chwili czuje w tym miejscu cieple usta. Przez moje ciało przechodzi dreszcz rozkoszy, a na policzkach wykwita rumieniec. Przymykam powieki rozkoszując się tą chwila. Peeta wargami zjeżdża niżej doprowadzając moja szyje do szalu. Odchylam do tylu głowę z przyzwoleniem, chce więcej. Nagle na mojej twarzy ostrożnie ląduje miękki materiał ręcznika, a blondyn odrywa się od mojej szyi. Niemalże z troska "oczyszcza" moje policzki, nos i powieki z drobnych kropelek. Do głowy przychodzi mi iście szatański plan.Przez drobna szparkę miedzy ręcznikiem dostrzegam odbicie błękitnookiego. W końcu odkłada materiał na półkę obok. Zastanawiam się co teraz zrobi. Chłopak opiera głowę o moje ramie, ramiona lokuje wzdłuż mojego tułowia. Widzę w lustrze jak przymyka oczy. To idealny moment. Najciszej jak potrafię wyciągam jedna rękę kładąc ja na kranie, druga natomiast podkładając pod ujście. Szybko odkręcam kurek. Woda cieknie na moją dłoń, która ułożona w łódeczkę, doskonale mieści ciecz. Piekarz szybko pojmuje w czym rzecz, ale za wolno dla mnie. Po chwili jego twarz też jest cała w kroplach, zaciska usta w cienką kreskę udając złego, ale widać, że Go to śmieszy. Puszcza mnie i odwraca się tyłem, a ja krztuszę się ze śmiechu. Peeta stoi przy ścianie ,na której wisi wieszak z jego ręcznikiem. Chyba się wyciera sądząc po ruchach ręcznika ( xd ). Po niecałej minucie ręcznik upada na ziemi, a blondyn stoi nieruchomo. Powoli przestaje się śmiać i patrze zdezorientowana. O co chodzi? Co jest ? Czyżbym zrobiła coś źle ? Stoję tak patrząc na chłopaka, w końcu widzę jak Peeta przesuwa palcami przez blond loki. Marszczę brwi zdumiona. -
Peeta ? - zaczynam cicho. - Czy coś się stało? - Ale On nie odpowiada. Powoli ruszam w jego stronę.
- Przepraszam. - mówię kładąc mu rękę na ramieniu.- Ja nie... Aach. Peeta ! - krzyczę wisząc w jego ramionach tuż ponad ziemia. Przed oczami mam cudowny widok, który przywraca na moją buzię uśmiech.)( zniknął jak Peeta zrzucił ręcznik.) Widzę roześmianego blondyna o zwilżonych włosach, błyszczących oczach i szeroko uśmiechniętych ustach. Narzucam ręce na jego szyję
. - Tak się będziemy bawić ? - pyta szczerząc się. Zastanawia mnie fakt, jak Go ta twarz nie boli od nadmiernego uśmiechania się.
- Hmm.. Chyba tak. - odpowiadam po udawanej chwili namysłu. Blondyn wybucha śmiechem jednocześnie wpijając swoje usta w moje. Na wargach czuje słodki smak jego ust, takich miękkich i delikatnych. Szczęście, jakie wywołuje ten pocałunek , jest nie do opisania. Mogłabym zastygnąć w tej chwili i żyć tak do końca życia, szczęśliwa, spokojna, u boku ukochanego. Jednak zrządzenie losu nie chce spełnić mojego życzenia. Wręcz przeciwnie: robi mi na złość dając mi do zrozumienia, za nie da mi spokoju. Wywołuje okropny ból w okolicach żeber. Mimowolnie moja twarz wygina się w bolesnym grymasie, a wargi puszczają wargi Peety.
- Co się stało ,słońce? - dochodzi do mnie zatroskany głos blondyna.
- Niee. To nic... - odpowiadam bez przekonania, sama sobie nie wierze. Piekarz tez nie wierzy, bo już po chwili leżę na jego rekach, gdy ten idzie do sypialni. Jestem układana na miękkim materacu.
- A teraz mów, co się stało ? - mówi sadowiąc się na miejscu obok mnie.
- Peeta, ale...
- Mnie nie okłamiesz. Dobrze o tym wiesz.-przerywa mi. Ma racje. I tak nie skłamie przed nim. Za dobrze mnie zna. Nie pozostaje inne wyjścia jak tylko powiedzieć prawdę. Otwieram lekko usta, by coś powiedzieć, ale cała siła znika. Chłopak wpatruje się we mnie z bólem. Spuszcza wzrok, gdy po moim policzku spływa drobna łezka.
- Przepraszam. Nigdy sobie tego nie wybaczę.- Czyli znów lepiej zna mnie ode mnie? Najwyraźniej, bo On szybciej zrozumiał, że to moje rany po ataku... Z niemałym bólem obracam się do Peety cicho sycząc.
- To nie Twoja wina.- mówię stanowczo. Ujmuję jego twarz w ręce, zmuszając Go do spojrzenia w me tęczówki.- To nie Twoja wina. Proszę Cię nie wracaj już do tego. Przestań. - Kiwa głową zakłopotany. Puszczam jego głowę. Znów czuję ból. Łapię się za brzuch i kulę w miejscu. Usta mocno zaciskam, oczy zamykam. Na mojej głowie ląduje ciepła dłoń, która delikatnie głaszcze moje włosy, a druga lokuje się na moich plecach, przyciągając mnie do siebie. Peeta mocno tuli mnie do siebie, pomiędzy czarnymi kosmykami przelatuje powietrze wydobywające się z nozdrzy chłopaka. Ku mojemu zdziwieniu blondyn puszcza mnie, wstaje z posłania i gdzieś idzie. Słyszę jak szpera gdzieś przewalając jakieś przedmioty. W końcu chyba znajduje to czego szukał, bo hałas cichnie. Po pokoju roznosi się dźwięk jego kroków. Staje najwyraźniej przy mnie. Moje ciało samo przewraca się na plecy, i jest to zrobione tak delikatnie, że tego nadal nie czuję. Mam nadal zaciśnięte powieki, w skutek czego nic nie widzę. Po chwili czuję jak Peeta unosi mój podkoszulek odkrywając mój obolały brzuch. Co On robi, do cholery ?! Jednak bardzo podoba mi się to doznanie, postanawiam Mu nie przeszkadzać. Chwila przerwy... Wtedy na moim brzuchu ląduje warstwa zimnej masy. Z moich ust wydobywa się dość głośne jękniecie, a oddech gwałtownie przyspiesza. Okropnie piecze i boli, tak jakby mnie ktoś od środka uderzał jakimś młotkiem. Siadam z bólu otwierając oczy. Od razu znajduję się w objęciach błękitnookiego.
- Spokojnie... - uspokaja. - To pomoże. - I faktycznie. Nie zdążył dokończyć, a cały ból zniknął. Oddech staje się spokojniejszy. Mocno wtulam się w Peetę.
- Dziękuję. - mówię.
- Nie masz za co. - I wtedy dochodzi do mnie komiczność całej sytuacji. Ale teraz to się nie liczy. Wtulam się w blondyna.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pospieszałyście więc taki krótki bo pisałam " na przymus ".
Zuziko45 Mellark & Innax
(Gruszka & Porzeczka )
Ps. Rozdział dla Ewy Pałetko- dziękuję za odwiedziny :) oraz dla Zoozia123 ( ananas ) - wygrasz to jeśli już nie wygrałaś. Nwm, bo cały dzień pisałam i nie poinformowałaś mnie ^^
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Znów spoglądam na twarz chłopaka, ale wciąż widzę tylko powieki. A może Mu się coś stało?, myślę. Po chwili widzę jednak ledwie dostrzegalny uśmieszek przelatujący przez jego twarz. To tak sobie pogrywasz? Jak tak gramy to dobra. Podnoszę się i chwiejnym krokiem ruszam ku łazience. Kątem oka widzę zdziwione i ... zawiedzione błękitne tęczówki Peety. Przyspieszam trochę i wchodzę do dosyć chłodnego pomieszczenia. Podchodzę do umywalki i odkręcam kurek. Nabieram odrobinę wody na ręce i opryskuje delikatnie twarz. Po chwili nachylam się i pokrywam całą twarz zimnymi stróżkami. Zamykam oczy, więc mój słuch się wyostrza, słyszę cichutkie kroki piekarza. Podnoszę się powoli i,gdy mam sięgać po ręcznik czuje delikatny powiew przy uchu. Po chwili czuje w tym miejscu cieple usta. Przez moje ciało przechodzi dreszcz rozkoszy, a na policzkach wykwita rumieniec. Przymykam powieki rozkoszując się tą chwila. Peeta wargami zjeżdża niżej doprowadzając moja szyje do szalu. Odchylam do tylu głowę z przyzwoleniem, chce więcej. Nagle na mojej twarzy ostrożnie ląduje miękki materiał ręcznika, a blondyn odrywa się od mojej szyi. Niemalże z troska "oczyszcza" moje policzki, nos i powieki z drobnych kropelek. Do głowy przychodzi mi iście szatański plan.Przez drobna szparkę miedzy ręcznikiem dostrzegam odbicie błękitnookiego. W końcu odkłada materiał na półkę obok. Zastanawiam się co teraz zrobi. Chłopak opiera głowę o moje ramie, ramiona lokuje wzdłuż mojego tułowia. Widzę w lustrze jak przymyka oczy. To idealny moment. Najciszej jak potrafię wyciągam jedna rękę kładąc ja na kranie, druga natomiast podkładając pod ujście. Szybko odkręcam kurek. Woda cieknie na moją dłoń, która ułożona w łódeczkę, doskonale mieści ciecz. Piekarz szybko pojmuje w czym rzecz, ale za wolno dla mnie. Po chwili jego twarz też jest cała w kroplach, zaciska usta w cienką kreskę udając złego, ale widać, że Go to śmieszy. Puszcza mnie i odwraca się tyłem, a ja krztuszę się ze śmiechu. Peeta stoi przy ścianie ,na której wisi wieszak z jego ręcznikiem. Chyba się wyciera sądząc po ruchach ręcznika ( xd ). Po niecałej minucie ręcznik upada na ziemi, a blondyn stoi nieruchomo. Powoli przestaje się śmiać i patrze zdezorientowana. O co chodzi? Co jest ? Czyżbym zrobiła coś źle ? Stoję tak patrząc na chłopaka, w końcu widzę jak Peeta przesuwa palcami przez blond loki. Marszczę brwi zdumiona. -
Peeta ? - zaczynam cicho. - Czy coś się stało? - Ale On nie odpowiada. Powoli ruszam w jego stronę.
- Przepraszam. - mówię kładąc mu rękę na ramieniu.- Ja nie... Aach. Peeta ! - krzyczę wisząc w jego ramionach tuż ponad ziemia. Przed oczami mam cudowny widok, który przywraca na moją buzię uśmiech.)( zniknął jak Peeta zrzucił ręcznik.) Widzę roześmianego blondyna o zwilżonych włosach, błyszczących oczach i szeroko uśmiechniętych ustach. Narzucam ręce na jego szyję
. - Tak się będziemy bawić ? - pyta szczerząc się. Zastanawia mnie fakt, jak Go ta twarz nie boli od nadmiernego uśmiechania się.
- Hmm.. Chyba tak. - odpowiadam po udawanej chwili namysłu. Blondyn wybucha śmiechem jednocześnie wpijając swoje usta w moje. Na wargach czuje słodki smak jego ust, takich miękkich i delikatnych. Szczęście, jakie wywołuje ten pocałunek , jest nie do opisania. Mogłabym zastygnąć w tej chwili i żyć tak do końca życia, szczęśliwa, spokojna, u boku ukochanego. Jednak zrządzenie losu nie chce spełnić mojego życzenia. Wręcz przeciwnie: robi mi na złość dając mi do zrozumienia, za nie da mi spokoju. Wywołuje okropny ból w okolicach żeber. Mimowolnie moja twarz wygina się w bolesnym grymasie, a wargi puszczają wargi Peety.
- Co się stało ,słońce? - dochodzi do mnie zatroskany głos blondyna.
- Niee. To nic... - odpowiadam bez przekonania, sama sobie nie wierze. Piekarz tez nie wierzy, bo już po chwili leżę na jego rekach, gdy ten idzie do sypialni. Jestem układana na miękkim materacu.
- A teraz mów, co się stało ? - mówi sadowiąc się na miejscu obok mnie.
- Peeta, ale...
- Mnie nie okłamiesz. Dobrze o tym wiesz.-przerywa mi. Ma racje. I tak nie skłamie przed nim. Za dobrze mnie zna. Nie pozostaje inne wyjścia jak tylko powiedzieć prawdę. Otwieram lekko usta, by coś powiedzieć, ale cała siła znika. Chłopak wpatruje się we mnie z bólem. Spuszcza wzrok, gdy po moim policzku spływa drobna łezka.
- Przepraszam. Nigdy sobie tego nie wybaczę.- Czyli znów lepiej zna mnie ode mnie? Najwyraźniej, bo On szybciej zrozumiał, że to moje rany po ataku... Z niemałym bólem obracam się do Peety cicho sycząc.
- To nie Twoja wina.- mówię stanowczo. Ujmuję jego twarz w ręce, zmuszając Go do spojrzenia w me tęczówki.- To nie Twoja wina. Proszę Cię nie wracaj już do tego. Przestań. - Kiwa głową zakłopotany. Puszczam jego głowę. Znów czuję ból. Łapię się za brzuch i kulę w miejscu. Usta mocno zaciskam, oczy zamykam. Na mojej głowie ląduje ciepła dłoń, która delikatnie głaszcze moje włosy, a druga lokuje się na moich plecach, przyciągając mnie do siebie. Peeta mocno tuli mnie do siebie, pomiędzy czarnymi kosmykami przelatuje powietrze wydobywające się z nozdrzy chłopaka. Ku mojemu zdziwieniu blondyn puszcza mnie, wstaje z posłania i gdzieś idzie. Słyszę jak szpera gdzieś przewalając jakieś przedmioty. W końcu chyba znajduje to czego szukał, bo hałas cichnie. Po pokoju roznosi się dźwięk jego kroków. Staje najwyraźniej przy mnie. Moje ciało samo przewraca się na plecy, i jest to zrobione tak delikatnie, że tego nadal nie czuję. Mam nadal zaciśnięte powieki, w skutek czego nic nie widzę. Po chwili czuję jak Peeta unosi mój podkoszulek odkrywając mój obolały brzuch. Co On robi, do cholery ?! Jednak bardzo podoba mi się to doznanie, postanawiam Mu nie przeszkadzać. Chwila przerwy... Wtedy na moim brzuchu ląduje warstwa zimnej masy. Z moich ust wydobywa się dość głośne jękniecie, a oddech gwałtownie przyspiesza. Okropnie piecze i boli, tak jakby mnie ktoś od środka uderzał jakimś młotkiem. Siadam z bólu otwierając oczy. Od razu znajduję się w objęciach błękitnookiego.
- Spokojnie... - uspokaja. - To pomoże. - I faktycznie. Nie zdążył dokończyć, a cały ból zniknął. Oddech staje się spokojniejszy. Mocno wtulam się w Peetę.
- Dziękuję. - mówię.
- Nie masz za co. - I wtedy dochodzi do mnie komiczność całej sytuacji. Ale teraz to się nie liczy. Wtulam się w blondyna.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pospieszałyście więc taki krótki bo pisałam " na przymus ".
sobota, 3 maja 2014
Rozdział 23
Szczęściary z Was. Macie farta, że mam talent do proszenia. No udało mi się wyprosić, a już mówiłam, że mam wenę i pomysł, więc może jeszcze dziś coś będzie. Zobaczy się. Miłego czytanka kochane.
UWAGA: Jak nabijecie mi tu 25 lub więcej kom to wstawię moją brzydką gębę. Ale bez spamu proszę. ( Zuziko45 )
Zuziko45 & Innax
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Długo leżę w jego objęciach mocząc jego koszulkę. A On dzielnie tuli mnie uspakajająco jednocześnie głaszcząc miejsce zderzenia z kluczem, koi ból. Nie mam pojęcia skąd wie, ale teraz to nie istotne. Czuję potrzebę wypłakania się, muszę to wszystko przemyśleć, pogodzić się z takim losem, a Peeta to rozumie. Kiedy wreszcie się uspokajam jest już późno w nocy.
- Chyba powinniśmy porozmawiać. - To chyba miało być stwierdzenie, ale z jego ust zabrzmiało jak pytanie. Wiem, co ma na myśli. Oboje musimy wyjaśnić sobie ostatnie wydarzenia. Nie patrząc Mu w oczy, kiwam głową. Z jednej strony wiem, że to konieczne, ale z drugiej zastanawiam się jak blondyn zniesie tą rozmowę. Nie jest to łatwa rozmowa, również dla mnie.
- Nie chcę, żebyś czuła się jak na przesłuchaniu, ale muszę zadać Ci parę pytań. Jeżeli nie chcesz to nie. Nie zmuszam.- dodaje ciepło.
- Chcę. Ja też mam pytania i nie tylko. Są też wyjaśnienia.- odpowiadam słabym głosem. Chłopak tylko skina. Po chwili jednak podnosi się i unosi mnie bardzo delikatnie, w ogóle nie sprawiając bólu. Nie wiem dokąd zmierzamy, nadal chowam twarz w białym materiale. W końcu jednak odczuwam miękką tkaninę pod moimi plecami. Kładzie mnie na łóżku w swojej sypialni. Sam siada przy moich stopach, kładzie je na swoje kolana i delikatnie masuje.
- Czemu nie przyszedłeś po mnie ? Wtedy, kiedy Gale ... no wiesz.- pytam przerywając ciszę. Spogląda na mnie dziwnym, nieobecnym wzrokiem, potrząsa głową i jego wzrok wraca do świata.
- Nie mogłem.- oponuje. Cały czas unika mojego spojrzenia. O co Mu chodzi ?
- Dlaczego ?
- Bo... No, bo ... Haymitch mi nie pozwolił ! - mówi za ostro jak na niego. To wzbudza mój niepokój. Zauważa to. Układa moje nogi na materacu, a sam wstaje i siada w rogu pokoju.- Nie mogłem ! Nie mogłem nic zrobić ! Nic ! To przeze mnie to wszystko się stało ! Johanna i Ty w szpitalu, a potem jeszcze dostałem ataku ! Wszystko przeze mnie ! - krzyczy patrząc mi w oczy. Dostrzegam w nich złość, ale ta złość mnie nie przeraża. Jest na siebie zły. Głośno dyszy, a ja siadam. Spuszcza wzrok i mocno wbija palce w blond czuprynę, próbuje powyrywać wszystkie włosy.
- Kochasz Go. Prawda czy fałsz ? - mówi gwałtownie podnosząc głowę. Nie odpowiadam, otwieram usta, które niebezpiecznie się trzęsą. - Prawda czy fałsz ? - dodaje zniecierpliwiony. Nic nie odpowiadam. Jestem zdezorientowana. Peeta wali pięścią w ścianę, a ja podskakuję w miejscu. Widzę jak nastawia się, by walnąć głową. Zrywam się i rzucam w jego kierunku.
- Niee ! - wrzeszczę jak opętana. Padam przed nim i mocno obejmuję rękoma. - Fałsz. Fałsz. - powtarzam w kółko jak mantrę. Jego oddech się powoli uspokaja. Oplata mnie w talii i mocno przytula.
- Przepraszam... - udaje mi się wydukać jedno słowo. Łzy znów ciekną mi ciurkiem.
- Ale za co Ty mnie przepraszasz ? - pyta cicho wprost do mojego ucha.- To ja powinienem Cię przeprosić. To ja jestem winny.- dodaje ze skruchą.
- Winny jest ten, który Ci to zrobił. A przepraszam za wszystko. Za to co ja Ci zrobiłam, a jest tego dużo.- odpowiadam. Przypominam sobie jak udawałam do niego miłość, zraniłam Go, nie pomogłam w trudnych sytuacjach.
- Nie mów tak. To nie jest Twoja wina. Chciałaś nas chronić. Nie mam Ci tego za złe. Rozumiem.- Jak On to robi ? Czyta mi w myślach czy jak ? Nie wiem co dalej mówić. Kiwam po prostu głową. Siedzimy tak w ciszy przytuleni. Po moich policzkach nadal płyną łzy. Niby jesteśmy obok siebie, jednak myślami wędrujemy daleko. Chociaż nie aż tak.
- Katniss... - zaczyna Peeta wyrywając mnie z zamyślenia.- Wybacz, ale to męczy mnie od samego początku. Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać.- Podnoszę się i patrzę Mu głęboko w oczy. Widzę w nich ból, niezdecydowanie...- Czy... Czy Gale..-- jąka się.- Czy On Ci coś zrobił ? - wykrztusza to na jednym tchu. Czy On mi coś zrobił ?! Czy On mi coś zrobił ?! Przecież byłam w szpitalu ! Tak samo jak Johanna ! Przecież... Przecież On nie mówi o takich ranach. Spuszczam wzrok na swoje ręce. Jednak chłopak chwyta mój podbródek i unosi do góry. Znów wbija wzrok w moje oczy.
- Tak. - szepczę. Znów czuję ten ból. Przed oczami staje mi tamta sytuacja. W błękitnych oczach blondyna dostrzegam współczucie, troskę, ból i złość, jest zły na Gale' a. Czuję to.
- Zabiję. Zabiję Go.- mówi cicho, a ja wiem, że nie kłamie. Jest w stanie to zrobić. Opadam na jego klatkę piersiową, łzy przestają lecieć. Patrzę tępo w jakiś odległy punkt.
- Peeta, przepraszam.
- Katniss, za co Ty mnie znów przepraszasz. Przecież nie mogłaś nic zrobić. To wina tego sukinsyna. Problem w tym, że ja mogłem, a nie zrobiłem.- W jego głosie wyraźnie słychać wyrzuty sumienia.
- Ale dlaczego nie mogłeś ?- ponawiam pytanie.
- Czasami dziwię się sobie. To niewiarygodne jak się zmieniłem, jak się zmieniliśmy. - zmienia temat. Marszczę brwi. Znów się podnoszę. Tym razem układam się na torsie chłopaka, a brodę opieram tak by móc patrzeć w jego oczy.
- Peeta , o czym Ty mówisz ?
- Do niedawna nie potrafiłem kłamać. Teraz robię to coraz częściej.- O co Mu chodzi ? Chyba dostrzega moje zdziwienie, bo mówi dalej.- Kłamałem co do Haymitcha. To wcale nie On mi nie pozwolił. On też próbował Cię szukać. Ale oboje nie mogliśmy. Wszystko przez Paylor. Jej żołnierze wkroczyli zaraz po Waszym zniknięciu. Twierdzili, że Gale jest niebezpieczny dla naszej dwójki. Nas zamknęli w jakimś pomieszczeniu, nie mam pojęcia co sami robili. Na prawdę nie mogłem nic zrobić. Oboje z Haymitchem próbowaliśmy wszystkiego, dopiero potem nas wypuścili, oznajmili, że znaleźli Go.- Co ? Paylor ? O co w tym wszystkim chodzi ?
- To dlatego Haymitch mnie w ogóle nie odwiedzał w szpitalu ? - pytam ni stąd ni zowąd.
- Wiesz, sam nie wiem. - odpowiada po chwili namysłu. Cały czas wpatruję się w jego oczy. Emocje, które w nich dostrzegam, są nie do zliczenia. Co chwilę pojawia się inna. Dziwię się, jak ten chłopak utrzymuje taki spokój. Zaciskam powieki. Muszę, choć na chwilę o tym wszystkim zapomnieć. Opieram czoło o klatkę Peety. W głowie mi aż szumi od nadmiaru myśli. Czemu świat jest tak brutalny ? Czemu nie możemy być szczęśliwi ? Pfu ... Szczęśliwa jestem. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, mam jego, mam tego kochanego blondyna, który zawsze jest przy mnie. Przed oczami staje mi jego uśmiech, roześmiane, błękitne oczy, to umięśnione ciało. W uszach odbija mi się jego ciepły głos, słodki śmiech.. Niemal czuję jego zapach. Połączenie mąki z cynamonem. Mmmm... Dociera do mnie jak dawno nie czułam smaku jego ust. Czuję ogromną potrzebę jego bliskości, potrzebuję w tej chwili Go. Otwieram oczy i podnoszę głowę. Peeta ma przymknięte powieki, nie otwiera ich nawet, gdy jestem już bardzo blisko jego twarzy. Zbliżam swój nos do jego stykając je.
UWAGA: Jak nabijecie mi tu 25 lub więcej kom to wstawię moją brzydką gębę. Ale bez spamu proszę. ( Zuziko45 )
Zuziko45 & Innax
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Długo leżę w jego objęciach mocząc jego koszulkę. A On dzielnie tuli mnie uspakajająco jednocześnie głaszcząc miejsce zderzenia z kluczem, koi ból. Nie mam pojęcia skąd wie, ale teraz to nie istotne. Czuję potrzebę wypłakania się, muszę to wszystko przemyśleć, pogodzić się z takim losem, a Peeta to rozumie. Kiedy wreszcie się uspokajam jest już późno w nocy.
- Chyba powinniśmy porozmawiać. - To chyba miało być stwierdzenie, ale z jego ust zabrzmiało jak pytanie. Wiem, co ma na myśli. Oboje musimy wyjaśnić sobie ostatnie wydarzenia. Nie patrząc Mu w oczy, kiwam głową. Z jednej strony wiem, że to konieczne, ale z drugiej zastanawiam się jak blondyn zniesie tą rozmowę. Nie jest to łatwa rozmowa, również dla mnie.
- Nie chcę, żebyś czuła się jak na przesłuchaniu, ale muszę zadać Ci parę pytań. Jeżeli nie chcesz to nie. Nie zmuszam.- dodaje ciepło.
- Chcę. Ja też mam pytania i nie tylko. Są też wyjaśnienia.- odpowiadam słabym głosem. Chłopak tylko skina. Po chwili jednak podnosi się i unosi mnie bardzo delikatnie, w ogóle nie sprawiając bólu. Nie wiem dokąd zmierzamy, nadal chowam twarz w białym materiale. W końcu jednak odczuwam miękką tkaninę pod moimi plecami. Kładzie mnie na łóżku w swojej sypialni. Sam siada przy moich stopach, kładzie je na swoje kolana i delikatnie masuje.
- Czemu nie przyszedłeś po mnie ? Wtedy, kiedy Gale ... no wiesz.- pytam przerywając ciszę. Spogląda na mnie dziwnym, nieobecnym wzrokiem, potrząsa głową i jego wzrok wraca do świata.
- Nie mogłem.- oponuje. Cały czas unika mojego spojrzenia. O co Mu chodzi ?
- Dlaczego ?
- Bo... No, bo ... Haymitch mi nie pozwolił ! - mówi za ostro jak na niego. To wzbudza mój niepokój. Zauważa to. Układa moje nogi na materacu, a sam wstaje i siada w rogu pokoju.- Nie mogłem ! Nie mogłem nic zrobić ! Nic ! To przeze mnie to wszystko się stało ! Johanna i Ty w szpitalu, a potem jeszcze dostałem ataku ! Wszystko przeze mnie ! - krzyczy patrząc mi w oczy. Dostrzegam w nich złość, ale ta złość mnie nie przeraża. Jest na siebie zły. Głośno dyszy, a ja siadam. Spuszcza wzrok i mocno wbija palce w blond czuprynę, próbuje powyrywać wszystkie włosy.
- Kochasz Go. Prawda czy fałsz ? - mówi gwałtownie podnosząc głowę. Nie odpowiadam, otwieram usta, które niebezpiecznie się trzęsą. - Prawda czy fałsz ? - dodaje zniecierpliwiony. Nic nie odpowiadam. Jestem zdezorientowana. Peeta wali pięścią w ścianę, a ja podskakuję w miejscu. Widzę jak nastawia się, by walnąć głową. Zrywam się i rzucam w jego kierunku.
- Niee ! - wrzeszczę jak opętana. Padam przed nim i mocno obejmuję rękoma. - Fałsz. Fałsz. - powtarzam w kółko jak mantrę. Jego oddech się powoli uspokaja. Oplata mnie w talii i mocno przytula.
- Przepraszam... - udaje mi się wydukać jedno słowo. Łzy znów ciekną mi ciurkiem.
- Ale za co Ty mnie przepraszasz ? - pyta cicho wprost do mojego ucha.- To ja powinienem Cię przeprosić. To ja jestem winny.- dodaje ze skruchą.
- Winny jest ten, który Ci to zrobił. A przepraszam za wszystko. Za to co ja Ci zrobiłam, a jest tego dużo.- odpowiadam. Przypominam sobie jak udawałam do niego miłość, zraniłam Go, nie pomogłam w trudnych sytuacjach.
- Nie mów tak. To nie jest Twoja wina. Chciałaś nas chronić. Nie mam Ci tego za złe. Rozumiem.- Jak On to robi ? Czyta mi w myślach czy jak ? Nie wiem co dalej mówić. Kiwam po prostu głową. Siedzimy tak w ciszy przytuleni. Po moich policzkach nadal płyną łzy. Niby jesteśmy obok siebie, jednak myślami wędrujemy daleko. Chociaż nie aż tak.
- Katniss... - zaczyna Peeta wyrywając mnie z zamyślenia.- Wybacz, ale to męczy mnie od samego początku. Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać.- Podnoszę się i patrzę Mu głęboko w oczy. Widzę w nich ból, niezdecydowanie...- Czy... Czy Gale..-- jąka się.- Czy On Ci coś zrobił ? - wykrztusza to na jednym tchu. Czy On mi coś zrobił ?! Czy On mi coś zrobił ?! Przecież byłam w szpitalu ! Tak samo jak Johanna ! Przecież... Przecież On nie mówi o takich ranach. Spuszczam wzrok na swoje ręce. Jednak chłopak chwyta mój podbródek i unosi do góry. Znów wbija wzrok w moje oczy.
- Tak. - szepczę. Znów czuję ten ból. Przed oczami staje mi tamta sytuacja. W błękitnych oczach blondyna dostrzegam współczucie, troskę, ból i złość, jest zły na Gale' a. Czuję to.
- Zabiję. Zabiję Go.- mówi cicho, a ja wiem, że nie kłamie. Jest w stanie to zrobić. Opadam na jego klatkę piersiową, łzy przestają lecieć. Patrzę tępo w jakiś odległy punkt.
- Peeta, przepraszam.
- Katniss, za co Ty mnie znów przepraszasz. Przecież nie mogłaś nic zrobić. To wina tego sukinsyna. Problem w tym, że ja mogłem, a nie zrobiłem.- W jego głosie wyraźnie słychać wyrzuty sumienia.
- Ale dlaczego nie mogłeś ?- ponawiam pytanie.
- Czasami dziwię się sobie. To niewiarygodne jak się zmieniłem, jak się zmieniliśmy. - zmienia temat. Marszczę brwi. Znów się podnoszę. Tym razem układam się na torsie chłopaka, a brodę opieram tak by móc patrzeć w jego oczy.
- Peeta , o czym Ty mówisz ?
- Do niedawna nie potrafiłem kłamać. Teraz robię to coraz częściej.- O co Mu chodzi ? Chyba dostrzega moje zdziwienie, bo mówi dalej.- Kłamałem co do Haymitcha. To wcale nie On mi nie pozwolił. On też próbował Cię szukać. Ale oboje nie mogliśmy. Wszystko przez Paylor. Jej żołnierze wkroczyli zaraz po Waszym zniknięciu. Twierdzili, że Gale jest niebezpieczny dla naszej dwójki. Nas zamknęli w jakimś pomieszczeniu, nie mam pojęcia co sami robili. Na prawdę nie mogłem nic zrobić. Oboje z Haymitchem próbowaliśmy wszystkiego, dopiero potem nas wypuścili, oznajmili, że znaleźli Go.- Co ? Paylor ? O co w tym wszystkim chodzi ?
- To dlatego Haymitch mnie w ogóle nie odwiedzał w szpitalu ? - pytam ni stąd ni zowąd.
- Wiesz, sam nie wiem. - odpowiada po chwili namysłu. Cały czas wpatruję się w jego oczy. Emocje, które w nich dostrzegam, są nie do zliczenia. Co chwilę pojawia się inna. Dziwię się, jak ten chłopak utrzymuje taki spokój. Zaciskam powieki. Muszę, choć na chwilę o tym wszystkim zapomnieć. Opieram czoło o klatkę Peety. W głowie mi aż szumi od nadmiaru myśli. Czemu świat jest tak brutalny ? Czemu nie możemy być szczęśliwi ? Pfu ... Szczęśliwa jestem. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, mam jego, mam tego kochanego blondyna, który zawsze jest przy mnie. Przed oczami staje mi jego uśmiech, roześmiane, błękitne oczy, to umięśnione ciało. W uszach odbija mi się jego ciepły głos, słodki śmiech.. Niemal czuję jego zapach. Połączenie mąki z cynamonem. Mmmm... Dociera do mnie jak dawno nie czułam smaku jego ust. Czuję ogromną potrzebę jego bliskości, potrzebuję w tej chwili Go. Otwieram oczy i podnoszę głowę. Peeta ma przymknięte powieki, nie otwiera ich nawet, gdy jestem już bardzo blisko jego twarzy. Zbliżam swój nos do jego stykając je.
Na zlosc Peetniss
Wszem i wobec oglaszam iz znow dostalam kare na laptopa. Dopiero w przyszly piatek znow moge pisac. Wiem ja caly czas dostaje kary ale mama jest na mnie zla bo dostalam 5 z angielskiego -,- Nie bac sie , nowe notki sie pisza na kartce. Milego tygodnia beze mnie. Mowilam Peetniss ze Cie wkurze :D ZuaZuza & Innax
piątek, 2 maja 2014
Rozdział 22
Hey :]
Słuchajcie wróciłam. Po prostu miałam przeprowadzkę i jeszcze wszedł w to szlaban na neta i tak wyszło. Ale słuchajcie już jest. I ten rozdział jest dedykowany moim drogim " przyjaciółkom internetowym " ^^ . Peetniss , Zoozia123, Weronika28010, Jamajka144 , Krukonka - to dla Was za to ,że tak wytrwale czekałyście , kochane. Więc mi tu ładnie komentarze zostawiać i świętować. No to przemowa jest czas na rozdział .
Miłego czytania ;)
Zuziko45 & Innax
Ps. Pisze jeszcze niektóre nazwy z bloxa . Przyzwyczajenie xD . Buziaki ;**
Pss. Toster zrezygnowałam z samobójstwa, choć miało być. ( wiesz o co chodzi ;) ) xDD
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Delikatny powiew na moim karku przywraca mi świadomość, przyprawia o gęsią skórkę. Choć to przyjemne doznanie , to jednak wzbudza mój niepokój. " Kto to ? " Jak na razie to jedyne, kluczowe pytanie , ale z pewnością już niedługo dojdą nowe. Nie otwieram oczu , boję się , że to co zobaczę zmrozi mi krew w żyłach. A może z obawy , że spłoszę tego kogoś ? Staram się przypomnieć sobie wczorajsze , bądź jeszcze późniejsze zajścia. W końcu nie wiem ile byłam nieprzytomna. Atak Peety , nieudana próba ucieczki , ból , spokój piekarza , utrata świadomości , rozmowa z Prim i Finnickiem , sen we mgle ... To wszystko jest tak zagmatwane , że sama nie mogę się pozbierać. Zastanawiam się , co Prim chciała powiedzieć. Dokładnie pamiętam jej słowa .
- " Katniss , On ... " On ? Czyli Peeta ? Pewnie tak , skoro rozmowa toczyła się o nim. Peeta. Ale co , do cholery , On ?! Finnick jak ja Cię nienawidzę ! Zrobiłeś to specjalnie ! Może chciała mnie ostrzec ? Ale przed czym ?
Leżę tak z półgodziny zadając sobie w myślach te same pytania i szukając odpowiedzi na nie. Dopiero teraz wyczuwam dłoń na moich plecach , która teraz odrobinę drży. Znam ten dotyk , te ramiona . Miarowy oddech informuje mnie , że chłopak śpi . Dla pewności uchylam powieki i unoszę głowę ku górze. Widzę spokojną twarz Peety , worki pod oczami sygnalizują niedobór snu , a mina , którą właśnie przybrał , złość . Ręka piekarza kurczowo mnie do siebie przyciska , marszczy przez sen brwi . Szeroko otwieram oczy ze strachu . Nie bacząc na konsekwencje , wprost , wyrywam się z objęć blondyna. Fala bólu , której dotąd nie czułam ,uderza we mnie ze zdwojoną siłą . Łapię się za brzuch , unoszę kawałek materiału koszulki i widzę ogromnego siniaka . Cudem utrzymuje równowagę . Peeta w ułamku sekundy zrywa się z miejsca i , jak zawsze w takich sytuacjach , od razu przytomnieje.
- Katniss , co się dzieje ? - pyta zaniepokojony. Patrzę na niego przerażona , oddech przyspiesza , a adrenalina powoduje chwilowy zanik bólu. Strach nie znika. Jak oparzona rzucam się na drzwi łazienki . Kuśtykając dopadam ich i szybko łapię za klamkę . Upadam na zimne kafelki , próbuje złapać oddech. Przypominam sobie o chłopaku , który teraz pewnie biegnie w moją stronę. Podnoszę się gwałtownie i zatrzaskuje drzwi przed nosem Peety , przekręcam kluczyk. Opieram się o drewno, podkulam nogi i obejmuję je rękoma.
- Katniss o co chodzi ? Proszę powiedz mi .- Błękitnooki nie daje za wygraną. Słyszę , że opiera się plecami o drewnianą , jedyną , która nas dzieli , barykadę. - Proszę ...- głos mu się łamie , a ja nie mam zielonego pojęcia co powiedzieć. " Peeta , boję się , że coś mi zrobisz. " Jak to zabrzmi ?! Otwieram usta ,żeby coś wykrztusić , ale z mojego gardła wydobywa się tylko głuchy szloch. Wcześniej nie zauważyłam , że łzy lecą mi ciurkiem po policzkach . Chowam twarz w dłoniach i gorzej płaczę. Ze złości . Nie mogę uwierzyć , że aż tak zmiękłam przez ten czas. Rzęsiste krople spływają po moich policzkach na biały podkoszulek i kamienną posadzkę. Z sąsiedniego pomieszczenia dochodzą głosy sygnalizujące zmianę pozycji chłopaka . Najprawdopodobniej wbija teraz wzrok w drzwi.
- Nie płacz , Katniss , nie płacz. Słyszysz mnie ? Nie płacz już , proszę . - prosi pocieszająco. Może kogoś innego by to uspokoiło , ale nie mnie. Ja dalej ryczę jak ta głupia. Mam wrażenie , że ten strach już nigdy nie ucieknie, że już zawsze będę się bała Peety . Tego , niegdyś , dobrego , kochającego Peety. A może jest jeszcze szansa ? Może to chciała mi Prim przekazać ? W końcu to Ona przekonała mnie, że może kiedyś Go odzyskam . - Katniss ? Katniss , nie płacz . Nie płacz , słoneczko , proszę. - Podnoszę gwałtownie głowę przestając szlochać . Czy On właśnie powiedział do mnie słoneczko ? W moim sercu , oprócz strachu , pojawia się jeszcze jedno uczucie , silniejsze niż to poprzednie. Nadzieja . Mówią, że nadzieja matką głupich . A jednak pomogła nam wygrać rewolucję . Więc czemu by nie mieć nadziei co do Peety ? Ale On się już nie zmieni , upominam się w myślach ,znów Cię skrzywdzi , przekonuje mnie jakiś głos. Jednak jakaś cząstka mnie mówi mi ,że warto zaryzykować. Życie byłoby nudne bez ryzyka. Tak kłócę się sama ze swoimi myślami i nawet nie słyszę co dzieje się w pokoju obok. Przytomnieje ,gdy piekarz wkłada klucz w zamek , ten po mojej stronie spada mi na głowę wywołując pulsujący ból. Odskakuję od drzwi jak poparzona , czołgam się w stronę równoległej ściany. Niestety, ból odbiera mi resztkę siły i padam na zimne kafelki. Przewracam się na bok i przykładam kolana do brody. Słyszę jak blondyn mocuje się z zamkiem. W końcu metal puszcza i Peeta uchyla powoli barykadę. Choć ból jest nieznośny przysuwam bliżej nogi dodatkowo chowając twarz między nie. Sądzę, że błękitnooki zaraz coś mi zrobi, ale się mylę. On po prostu podchodzi i kładzie się obok mnie, czuję jego wzrok na sobie. Zdziwiona przestaje płakać i zadzieram głowę do góry szeroko otwierając oczy. Spoglądam w oczy chłopaka, topię się w ich błękitnej toni. Posyła mi pokrzepiający uśmiech.
- Już wszystko dobrze ? - pyta zatroskanym głosem. Nie ! Nic nie jest dobrze ! Nic! Ta myśl wywołuje u mnie atak histerii. Znów spuszczam wzrok. Peeta bez słowa przyciąga mnie do siebie, wtulam się w jego pierś. - Wszystko będzie dobrze. Nawet jeżeli teraz nie jest, to obiecuję Ci, że będzie. Obiecuję.
Słuchajcie wróciłam. Po prostu miałam przeprowadzkę i jeszcze wszedł w to szlaban na neta i tak wyszło. Ale słuchajcie już jest. I ten rozdział jest dedykowany moim drogim " przyjaciółkom internetowym " ^^ . Peetniss , Zoozia123, Weronika28010, Jamajka144 , Krukonka - to dla Was za to ,że tak wytrwale czekałyście , kochane. Więc mi tu ładnie komentarze zostawiać i świętować. No to przemowa jest czas na rozdział .
Miłego czytania ;)
Zuziko45 & Innax
Ps. Pisze jeszcze niektóre nazwy z bloxa . Przyzwyczajenie xD . Buziaki ;**
Pss. Toster zrezygnowałam z samobójstwa, choć miało być. ( wiesz o co chodzi ;) ) xDD
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Delikatny powiew na moim karku przywraca mi świadomość, przyprawia o gęsią skórkę. Choć to przyjemne doznanie , to jednak wzbudza mój niepokój. " Kto to ? " Jak na razie to jedyne, kluczowe pytanie , ale z pewnością już niedługo dojdą nowe. Nie otwieram oczu , boję się , że to co zobaczę zmrozi mi krew w żyłach. A może z obawy , że spłoszę tego kogoś ? Staram się przypomnieć sobie wczorajsze , bądź jeszcze późniejsze zajścia. W końcu nie wiem ile byłam nieprzytomna. Atak Peety , nieudana próba ucieczki , ból , spokój piekarza , utrata świadomości , rozmowa z Prim i Finnickiem , sen we mgle ... To wszystko jest tak zagmatwane , że sama nie mogę się pozbierać. Zastanawiam się , co Prim chciała powiedzieć. Dokładnie pamiętam jej słowa .
- " Katniss , On ... " On ? Czyli Peeta ? Pewnie tak , skoro rozmowa toczyła się o nim. Peeta. Ale co , do cholery , On ?! Finnick jak ja Cię nienawidzę ! Zrobiłeś to specjalnie ! Może chciała mnie ostrzec ? Ale przed czym ?
Leżę tak z półgodziny zadając sobie w myślach te same pytania i szukając odpowiedzi na nie. Dopiero teraz wyczuwam dłoń na moich plecach , która teraz odrobinę drży. Znam ten dotyk , te ramiona . Miarowy oddech informuje mnie , że chłopak śpi . Dla pewności uchylam powieki i unoszę głowę ku górze. Widzę spokojną twarz Peety , worki pod oczami sygnalizują niedobór snu , a mina , którą właśnie przybrał , złość . Ręka piekarza kurczowo mnie do siebie przyciska , marszczy przez sen brwi . Szeroko otwieram oczy ze strachu . Nie bacząc na konsekwencje , wprost , wyrywam się z objęć blondyna. Fala bólu , której dotąd nie czułam ,uderza we mnie ze zdwojoną siłą . Łapię się za brzuch , unoszę kawałek materiału koszulki i widzę ogromnego siniaka . Cudem utrzymuje równowagę . Peeta w ułamku sekundy zrywa się z miejsca i , jak zawsze w takich sytuacjach , od razu przytomnieje.
- Katniss , co się dzieje ? - pyta zaniepokojony. Patrzę na niego przerażona , oddech przyspiesza , a adrenalina powoduje chwilowy zanik bólu. Strach nie znika. Jak oparzona rzucam się na drzwi łazienki . Kuśtykając dopadam ich i szybko łapię za klamkę . Upadam na zimne kafelki , próbuje złapać oddech. Przypominam sobie o chłopaku , który teraz pewnie biegnie w moją stronę. Podnoszę się gwałtownie i zatrzaskuje drzwi przed nosem Peety , przekręcam kluczyk. Opieram się o drewno, podkulam nogi i obejmuję je rękoma.
- Katniss o co chodzi ? Proszę powiedz mi .- Błękitnooki nie daje za wygraną. Słyszę , że opiera się plecami o drewnianą , jedyną , która nas dzieli , barykadę. - Proszę ...- głos mu się łamie , a ja nie mam zielonego pojęcia co powiedzieć. " Peeta , boję się , że coś mi zrobisz. " Jak to zabrzmi ?! Otwieram usta ,żeby coś wykrztusić , ale z mojego gardła wydobywa się tylko głuchy szloch. Wcześniej nie zauważyłam , że łzy lecą mi ciurkiem po policzkach . Chowam twarz w dłoniach i gorzej płaczę. Ze złości . Nie mogę uwierzyć , że aż tak zmiękłam przez ten czas. Rzęsiste krople spływają po moich policzkach na biały podkoszulek i kamienną posadzkę. Z sąsiedniego pomieszczenia dochodzą głosy sygnalizujące zmianę pozycji chłopaka . Najprawdopodobniej wbija teraz wzrok w drzwi.
- Nie płacz , Katniss , nie płacz. Słyszysz mnie ? Nie płacz już , proszę . - prosi pocieszająco. Może kogoś innego by to uspokoiło , ale nie mnie. Ja dalej ryczę jak ta głupia. Mam wrażenie , że ten strach już nigdy nie ucieknie, że już zawsze będę się bała Peety . Tego , niegdyś , dobrego , kochającego Peety. A może jest jeszcze szansa ? Może to chciała mi Prim przekazać ? W końcu to Ona przekonała mnie, że może kiedyś Go odzyskam . - Katniss ? Katniss , nie płacz . Nie płacz , słoneczko , proszę. - Podnoszę gwałtownie głowę przestając szlochać . Czy On właśnie powiedział do mnie słoneczko ? W moim sercu , oprócz strachu , pojawia się jeszcze jedno uczucie , silniejsze niż to poprzednie. Nadzieja . Mówią, że nadzieja matką głupich . A jednak pomogła nam wygrać rewolucję . Więc czemu by nie mieć nadziei co do Peety ? Ale On się już nie zmieni , upominam się w myślach ,znów Cię skrzywdzi , przekonuje mnie jakiś głos. Jednak jakaś cząstka mnie mówi mi ,że warto zaryzykować. Życie byłoby nudne bez ryzyka. Tak kłócę się sama ze swoimi myślami i nawet nie słyszę co dzieje się w pokoju obok. Przytomnieje ,gdy piekarz wkłada klucz w zamek , ten po mojej stronie spada mi na głowę wywołując pulsujący ból. Odskakuję od drzwi jak poparzona , czołgam się w stronę równoległej ściany. Niestety, ból odbiera mi resztkę siły i padam na zimne kafelki. Przewracam się na bok i przykładam kolana do brody. Słyszę jak blondyn mocuje się z zamkiem. W końcu metal puszcza i Peeta uchyla powoli barykadę. Choć ból jest nieznośny przysuwam bliżej nogi dodatkowo chowając twarz między nie. Sądzę, że błękitnooki zaraz coś mi zrobi, ale się mylę. On po prostu podchodzi i kładzie się obok mnie, czuję jego wzrok na sobie. Zdziwiona przestaje płakać i zadzieram głowę do góry szeroko otwierając oczy. Spoglądam w oczy chłopaka, topię się w ich błękitnej toni. Posyła mi pokrzepiający uśmiech.
- Już wszystko dobrze ? - pyta zatroskanym głosem. Nie ! Nic nie jest dobrze ! Nic! Ta myśl wywołuje u mnie atak histerii. Znów spuszczam wzrok. Peeta bez słowa przyciąga mnie do siebie, wtulam się w jego pierś. - Wszystko będzie dobrze. Nawet jeżeli teraz nie jest, to obiecuję Ci, że będzie. Obiecuję.
Subskrybuj:
Posty (Atom)