piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 34

  " Po co ja jeszcze żyję ? "
To pytanie zadaję sobie już od jakiegoś czasu. Tak właściwie nie wiem, jak na nie odpowiedzieć. To bez sensu. Nie powinnam żyć. Za to co zrobiłam, nawet nie mam prawa być na tym świecie. To oni powinni tu być zamiast mnie.
                                                                       ***
Ja już nawet nie żyję. Ja tylko tu jestem. Nie jem, nie piję. Nikt mnie do tego nie zmusza. Nie ma kto, tego robić. Haymitch nie żyje. Zginął, broniąc mnie. Nigdy nie spłacę takiego długu.
                                                                    
                                                                      ***
Od kilku miesięcy trwa wojna. Dystrykty chciały zemsty, nie dostały jej. Zbuntowały się. Kapitol był na to przygotowany. Odpowiedział ogniem.
   Nie wiem co z Peetą. Nie widziałam go odkąd wyjechał na badania do stolicy. Podejrzewam, że już nie żyje. Tam gdzie przebywał były najgorsze wybuchy.
                                                                     
                                                                     ***
Nie chcę już żyć. Nie chcę patrzeć na te umęczone i wygłodzone twarze ludzi walczących o mnie, z wdzięczności. Nie mają za co być mi wdzięczni. Mam dosyć bezczynnego siedzenia w tym schronie. Nie mam też dla kogo żyć. Prim, Peeta, Haymitch, tata, mama, Johanna, Cinna, Beete, Wires, Finnick, Annie, Rue, nawet Trevor już nie żyją. Wszyscy odeszli.
       
                                                                     ***
Plan był prosty. Łatwy do zrealizowania.
W nocy, po cichu wyszłam awaryjnym wyjściem. Cicho przemierzałam ulice Kapitolu. A on pojawił się nagle. Raczej w samą porę - poprawiłam się. Od razu go rozpoznałam. Ciemne włosy, szare oczy. Na jego twarzy widniał szalony uśmiech.
- Kotna - syknął.- Szukałem cię.
- Zastrzel mnie. Na co czekasz ? - szepnęłam. - Zastrzel ! - krzyknęłam rozpaczliwie. Tak, też zrobił. Strzał był szybki i celny. Przed oczami mignęły tysiące scen. I nastała ciemność. Ból promieniował przez całe moje ciało. I nagle znikł. Wraz z otaczającym mnie światem. To był koniec. Koniec Kosogłosa.
Wtedy go usłyszałam.
- Czekałem na ciebie, słońce. - miękki i znajomy głos wypełniał pustkę. - Czekaliśmy.
A czuły pocałunek uświadomił mi, że była to słuszna decyzja.
                      
                                                                 ***
   Oddajesz duszę
   Oddajesz ciało
   Oddajesz swe serce
   Poświęcasz każdą chwilę
   Każdy oddech
   Każdą myśl
   Kochasz całym sercem
   Nie wyobrażasz sobie życia bez Niego
   Starasz się zapomnieć o trudnościach tego świata
   O bolesnej przeszłości i przejściach
   On ci w tym pomaga
   Uspokaja gdy nocą dręczą Cię koszmary
   Pomaga znieść każdy ból
   Chroni cię
   Nie kłamie, że wszystko będzie dobrze
   Wie, że nie będzie
   Mimo to, czujesz, że przy nim cały świat jest pogodniejszy
   I w końcu pryska czar
   Gdy jego serce przebija strzała nienawiśći
   Gdy jego serce przestaje bić
   Twój oddech zamiera
   Umierasz razem z nim
   Bo to już jest koniec
   I nie ma już nic
   Jesteśmy wolni
   Możemy iść
-----
Witajcie. Już po raz ostatni. Przerosło mnie to. Nie umiem pisać. Zdaję sobie sprawę, że źle zaczęłam. I źle mi to poszło. Nie miałam pojęcia jak to zakończyć. Dziękuję, że ze mną byliście. To była wspaniała przygoda. Żegnajcie.
Gruszka & Innax
Czerwone Gitary - To już jest koniec
Papa ;*

środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 33


  Krew, Ból, Smutek, Rozpacz, Tęsknota, Żal, Poczucie Winy...  
    Szedł opuszczoną ulicą. Krople deszcz rozbijały się o jego czarny płaszcz. Ulicę przed nim przeciął pies. Zatrzymał się na chwilę, spojrzał na mężczyznę błagającym spojrzeniem. Mellark wyciągnął do niego rękę. Kundel powoli zaczął się do niego zbliżać. Gdy był już wystarczająco blisko, wystawił białe kły. Peeta szybko cofnął rękę i zaczął się wycofywać. Zmiech był coraz bliżej. Powoli jego sylwetka rosła, coraz bardziej przypominała człowieka. Blondyn mógł już zobaczyć czarne włosy, przemoczone, opadające na piersi, widział szare oczy, przepełnione nienawiścią i ten złośliwy uśmieszek. Zmiech, który do złudzenia przypominał Katniss, sunął teraz w deszczu, w kierunku błękitnookiego. Ten, co chwilę oglądając się za siebie, starał się jak najszybciej iść. W jego błyszczących oczach można było dokładnie ujrzeć strach i błaganie, ale także ból, tęsknotę i wewnętrzną walkę. Wmawiał sobie, że to nie jest Katniss. Starał się wierzyć, że to bezduszny zmiech, a ona jest bezpieczna w domu, w 12. Dystrykcie. Zamyślony, nawet nie zauważył jak bardzo zbliżył się potwór. Wyraźnie słyszał szyderczy śmiech zagłuszany tylko szumem deszczu. I wtedy zaatakował...

  Gwałtownie budzę się z jego imieniem na ustach, lniana koszula nocna lepi się do moich pleców. Przez chwilę próbuję opanować oddech. Odrzucam kołdrę na bok i spuszczam nogi z łóżka. Przez moje ciało przechodzi dreszcz, gdy moja rozpalona skóra styka się z chłodnymi panelami. Powoli sunę w stronę okna. Rozchylam je, by zaczerpnąć choć trochę świeżego powietrza. Zaciągam się zapachem nocy, przymykam oczy.

                                                                      
  Niebo usiane jest gwiazdami. Do moich uszu dobiegają dźwięki nocy. Jakiś świerszcz gra smutną melodię, w oddali słychać ciche pohukiwanie sowy, a całość wypełnia szum liści. Jak na jesienną noc jest bardzo ciepło.
  We włosach czuję powiew wiatru. Panująca wokół melancholia uspokaja mnie. Koszmar, który jeszcze niedawno mnie nękał wyparował gdzieś wraz z wiatrem wpadającym przez otwarte w mojej sypialni okno. Teraz, leżąc na wilgotnej trawie, nie myślę o niczym. Moją głowę wypełnia pustka. Jest mi tak dobrze.. Spokój i bezpieczeństwo, których tak dawno już nie czułam, dopełniają urok tej nocy. Wpatrzona w wieczorny krajobraz, rozpościerający się nade mną, zdaję się nie czuć żadnych trosk, bólu ani smutku.


   Wspomnienie przychodzi samo. Mała dziewczynka, a obok niej dorosły mężczyzna. Widać, że są rodziną. Oboje mają ciemne włosy i szare oczy. Dziewczynka, z dwoma warkoczykami na plecach, mocno trzyma swojego tatę za rękę. Siedzą na łące. Niebo jest ,tak samo jak dzisiaj, ozdobione milionem maleńkich, srebrnych punkcików.
- Jak na niebie jest tyle gwiazd, oznacza to, że następny dzień będzie lepszy. - mówi ojciec. 8- letnia, Katniss, z wielkim zaciekawieniem słuchała słów ojca. Często opowiadał jej różne rzeczy. Uwielbiała go słuchać, uwielbiała jego głos. Był taki czysty i łagodny. Czuła się przy nim bezpiecznie. Była szczęśliwa, zawsze. Jednak , jeszcze wtedy nie wiedziała, co miało się zdarzyć w przyszłości.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka : The Verve - Bitter Sweet Symphony
Kolejny, krótki rozdział. Ta wena jakaś taka słaba ostatnio. Średnio idzie mi pisanie ;/ Dlatego takie krótki te rozdziały :< Mimo to życzę wam miłego czytania ;*
Gruszka & Innax

czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 32

Heloł xD No myślałam, że szlag mnie trafi. Siedziałam i męczyłam ten rozdział. Nie macie pojęcia ile było zakończeń tego rozdziału. No i wybrałam to. Nie jestem zadowolona, no ale jest. Przepraszam, że takie krótkie, ale musiałam tak zakończyć. Jak wcześniej miałam wenę, ale brakowało mi czasu, tak teraz mam czasu nadto i za grosz weny :c Nie jestem pewna czy to już ostateczny powrót, ale rozdział daję :]
Piosenka :https://www.youtube.com/watch?v=ScNNfyq3d_w
 A teraz.....
*PODZIĘKOWANIA*
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Bardzo się cieszę, że aż tak podobają Wam się te bazgroły. Oraz bardzo dziękuję za ponad 15 tysięcy odsłon ! Jesteście wielcy :* Rozdział dedykowany dla mojej " mamy" i " córki", które tak czekały na rozdział xD Ba, An ? Buziaki i nie krzyczcie tak ;)
 Miłego czytania. I proszę o komentarze i ewentualnie wynalezienie błędów, bo notka pisana na szybko.
Gruszka & Innax
Ps. Ja wiem, chcecie Peetę, ale poczekajcie jeszcze trochę, a obiecuję - nie zawiedziecie się ;)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak zawsze. Pierwsze reaguje ciało, dopiero potem umysł. Tak jest i teraz. Puszczam szybko Johannę i się odsuwam.
- Ja nie jadę. - mówię stanowczo. Johanna mruży oczy.
- Jak to nie jedziesz ? - syczy.
- Nie jadę.- zaplatam ręce pod piersiami. Johanna opiera się o oparcie sofy, wkłada ręce w kieszenie i patrzy na mnie spod byka. Spojrzenie ciemnych tęczówek jest straszne i przeszywa mnie na wskroś. Mason wygląda teraz jak jakaś czarownica, jakby miała mnie zabić. Pewność siebie trochę ze mnie ulatuje, ale nie daję po sobie tego poznać.
- A to dlaczego ? - pyta unosząc brwi złośliwie. Przygryzam wargę. Co ja jej mam powiedzieć ? Nie jadę, bo... sama nie wiem.
- Bo nie. - odpowiadam, kładąc nacisk na ostatnie słowo. Zwyciężczyni z 7. Dystryktu wstaje, kładzie ręce na swoich biodrach i patrzy na mnie z góry. Czuję jak kurczę się w sobie. Patrzę na nią jak dziecko błagające by nie dostać kary.
- To nie jest odpowiedź. - mówi beznamiętnie. Zaciskam usta tworząc cienką linię. Johanna jednak robi coś czego się nie spodziewałam. Obejmuje mnie. Wytrzeszczam oczy, ale o nic nie pytam. To bez sensu. - No to dlaczego nie jedziesz ? - pyta przesłodzonym głosem. Na twarzy wykwita ciepły uśmiech, ale nie dosięga jej oczu.
- Nie ważne.- burczę i wyplątuję się z pułapki, którą zastawiła na mnie dziewczyna. Powoli kieruję się w stronę kuchni.
- Czemu ty jesteś taka głupia ? - Czarnowłosa przestaje grać. Podnosi głos. - Czemu ty nie dajesz sobie pomóc ? - krzyczy. Ignoruję ją. Idę dalej przed siebie. Jednak Mason jest aż za mądra. Mądrzejsza niż może się wydawać.
- Czy ty jesteś głucha ?! - wrzeszczy. - Pytałam o coś. Mi się to aż w głowie nie mieści ! Ty jesteś głupsza niż myślałam ! - przesadziła. Odwracam się. Stoi w takiej pozycji jakiej stała zanim mnie przytuliła.
- Jestem. - odpowiadam chłodno, w ostatniej chwili powstrzymując furię. Emocje zdają się mnie wysadzać od środka.
- Za jakie grzechy.. - jęczy dziewczyna, łapie się za głowę, odwraca i pada na kanapę. Natomiast ja stoję ze zdezorientowaną miną. - Wiesz co ? Rób co chcesz ! Nie wierzę, że jesteś aż tak głupia, żeby niszczyć coś takiego.
                                                                              ~~~
    Słońce powoli chowa się za linią horyzontu. Na pomarańczowo- różowe niebo powoli wtaczają się ciemne smugi nocy. W powietrzu unosi się zapach lasu i wilgoci, a na listkach pobłyskują kropelki. Siedzę, oparta o pień, wyjątkowo dużej sosny. Na policzkach wciąż czuję zaschnięte już łzy, włosy zdążyły wyschnąć. Delikatny powiew jesiennego wiatru, wywołuje na gęsią skórkę. Ciaśniej opatulam się bordowym swetrem. Wciąż w głowie szumią mi słowa Johanny.
" - No widzisz ? A jednak. - odpowiedziałam złośliwie ukrywając mój smutek. Obróciła głowę w moją stronę. W jej oczach widniały łzy.
  - Nie wierzę, że to robisz. - powiedziała łamiącym się głosem. - On cię kocha. Ty go też. Miłość taka jak wasza zdarza się raz na kilkaset lat. Ale rób co chcesz.
Jej słowa wywołały nie mały szok. I gorszy ból. "



 

                                                                

piątek, 11 lipca 2014

Przepraszam :(

Witajcie kochani. Wiem, ze tak dawno nie bylo rozdzialu, ale po prostu  nie moge go napisac. Polowa jest juz gotowa, ale zadne slowo nie chce juz sie dopisac. Podejrzewam, ze to przez to, ze ostatnio czytalam ksiazke, ktora mi sie spodobala i nadal ja przezywam. Obecnie jestem na biwaku z kolezanka ( Pozdrawiamy Julke ;D ) i pisze z komorki. W niedziele wieczorem wracam, a w poniedzialek rano jade na oboz, wiec nie ma szans, zebym cos napisala. Zreszta za kazdym razem jak usiade na laptopie to tylko siedze i patrze w monitor ;\ Dlatego nie widze innego wyjscia jak po prostu zawiesze bloga na pewien czas :C Wroce kiedy tylko najdzie mnie wena. No to do ,byc moze ,niedlugo ;)              Gruszka & Innax    

środa, 2 lipca 2014

Liebester Blog Award

Witajcie. Notka już niebawem, więc nie martwcie się. Tymczasem ... Zostałam nominowana do Liebester Blog Award przez Hana S. Dziękuję. Oto moje odpowiedzi.
                          
                                         Czym jest Liebster Blog Award?
 
,,Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za ,,dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował”.
 
Pytania 
1. Co Cię inspiruje?
Najczęściej patrzę na różne zdjęcia bądź rysunki lub słucham muzyki i wtedy wena sama przychodzi. Czasami czerpię inspirację z codziennych sytuacji ;)

2. Ulubione zajęcie?
Najbardziej lubię włożyć słuchawki w uszy i pójść pohuśtać się sama na huśtawce. Taak, ja taki samotnik ;D Ale lubię też pisać z moimi owockami :* lub wyjść na dwór z kolegą albo koleżankami ;)
 
3. Wolisz książki czy ich ekranizacje?
Książki, zdecydowanie :D
 
4. Wymarzony zawód?
Chcę być psychologiem. Problem ?
 
5. Jakie masz plany na przyszłość?
Jak już wspomniałam, chcę być psychologiem w przyszłości. W gimnazjum i liceum chcę iść na profil humanistyczny.
 
6. Wiążesz swoje marzenia z pisaniem?
Raczej niee.
 
7. Podjadasz? Jeśli tak, napisz co najczęściej :)
Hmm... Słodycze ;3
 
8. Ulubiony gatunek filmów?
Trailer ( tak to się piszę ? ), SF i romansideła ;3
 
9. Gdybyś mógł poznać kogoś sławnego i znanego na całym świecie, kto by to był?
Josh Hutcherson i Jennifer Lawrance
 
10. Ulubiony autor?
Nie mam ulubionego. Na pewno to nie jest jedna osoba ;D
 
11. Dlaczego zdecydowałeś/łaś się na założenie bloga?
Przede wszystkim czułam niemały niedosyt po zakończeniu trylogii " Igrzyska Śmierci ". A po drugie chciałam spróbować swoich sił. Chciałam zobaczyć czy ktoś to będzie w ogóle czytał. Trochę osób czyta ;D
 
A ja nominuję :
peetniss , katnissipeetadalszeycie.blox.pl
zoozia123 , dontwantoforget.blox.pl
Emily Saws , podskrzydłamikosogłosa.blogspot.com
anna.watza i annabelka2000, poigrzyskach.blox.pl
nszynarska, mellarkeverdeen.blox,pl
 
i to na razie tyle, ale dopiszę xD 
Pytania dla nominowanych :
1. Co Cię zainspirowało do napisania bloga ?
2. Masz jakąś fobię ? Jaką ?
3. Ulubiony kolor ?
4. Jakie książki, które dotąd przeczytałaś, najbardziej Cię urzekły ?
5. Czy pisząc tekst masz wielki trudności z interpunkcją, bądź ortografią ?
6. Czytasz inne blogi , nie tylko o tematyce Igrzysk ?
7. Jakiej muzyki słuchasz ?
8. Czy wierzysz w baśniowe stworzenia np. Jednorożce ? ;D
9. Podoba Ci się Twój blog ?
10. Potrafiłabyś opisać siebie w 5 zdaniach ?

Gruszka & Innax
 

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 31

Mija jakiś miesiąc odkąd Johanna z Travorem mnie znaleźli. Od tamtej sytuacji nie widziałam ani jej ani jego. Teraz siedzę w sypialni w której sypiałam razem z Peetą. Codziennie kładę się do tego pustego, zimnego łóżka ze świadomością, że to tylko i wyłącznie moja wina. Codziennie wspominam same te dobre wspomnienia. Jednak i to nie pomaga uciec mi od smutku. Codziennie wylewam po kilkanaście litrów łez, codziennie wyrywam włosy garściami, codziennie budzę się z krzykiem cała oblana potem.To straszne, że dopiero teraz uświadamiam sobie, iż życie bez niego jest po prostu gorsze od najstraszniejszych tortur.
Rozglądam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakichkolwiek zmian. Nie znajduję ich. Wiecznie otwarte okno, przypominające mi o wspólnie spędzonych nocach z blondynem. Zielone ściany, mające chyba symbolizować las, który tak kochałam. Dębowa szafa w której i tak nie znajdują się żadne ubrania oprócz moich których i tak nie używam. Leżąca gdzieś w kącie koszulka, którą zostawiłam sama nie wiem kiedy. Sterta kurzu leżąca na półce i szafce nocnej. Powoli wstaję i kieruję się do łazienki. Ochlapuję twarz zimną wodą na rozbudzenie i spoglądam w lustro. O wiele rzadsze włosy, worki pod oczami, zapuchnięte powieki. Okropnie schudłam. Mogę policzyć sobie wszystkie żebra. Na nadgarstku widnieje piękne bransoletka. Kosogłos połączony białą i złotą wstążką, na ich złączeniu perła od Peety. No i to wiecznie smutne spojrzenie schowane w poczerwieniałych, szarych tęczówkach. Odwracam wzrok i zrzucam z siebie przepocone ubranie. Ląduje miękko na kafelkach. Wchodzę pod prysznic i puszczam chłodną wodę. Zmywa ze mnie wszystkie uczucia. Już nie płaczę. To i tak nie przyniesie ulgi. Zresztą już nawet nie mam czym.
                                                                          ~~~
Nieco orzeźwiona schodzę na dół. W kuchni i salonie jest wyjątkowo czysto. Bywały dni kiedy nie miałam czym płakać. Jak dziś. Wtedy z nudy po prostu sprzątałam. Tym razem jest inaczej. Już nie mam czego sprzątać. Więc co ja mam robić ?
- Może na początek coś zjedz, bezmózgu ? - słyszę głos w mojej głowie. Dziwne tylko, że ten głos właśnie ku mnie zmierza z dziwnym uśmieszkiem. Johanna  klepie mnie po ramieniu.
- Radzę ci zjedz. - mówi już całkiem poważnie. Zdezorientowana ruszam ku lodówce.
- Na stole, ciemna maso. - Ten jej zgryźliwy ton... Tak szczerze... brakowało mi tego. Spoglądam na stół i widzę talerz parującej jajecznicy z herbatą. Wzdycham teatralnie i zasiadam do jedzenia. Podczas, gdy ja zjadam z wilczym apetytem, czarnowłosa bardzo uważnie mi się przygląda. W jednj ręce trzyma kubek smolistego napoju, a drugą podpiera się o blat. Kończę posiłek i odkładam naczynie do zlewu, a ona rozsiada się w salonie. Niepewnie idę do niej nie mogąc rozszyfrować jej zachowanie. Siadam w bezpiecznej odległości. Tak.. Na wszelki wypadek, myślę. Mason chwilę nad czymś myśli. W końcu wypala :
- Nie będę owijać w bawełnę. Jedziemy do Kapitolu. - mówi z zapałem. Nie wiem co powiedzieć. Z jednej strony boję się. Ale z drugiej wreszcie może zobaczę Peetę. Wypuszczam powietrze. Wstaję i ją przytulam. Po prostu.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tududududuududuududuuuuuu !! Proszę bardzo. Taka króciutka, bo już mnie z kompa wyganiają, ale jest. Piosenka ? Nie ma. Była tak pisana w ciszy. Miłego czytania.
Gruszka & Innax

Rozdział 30

- Johanno ? Uspokój się proszę. - Postawny brunet mocno tuli Johannę do siebie. Ta łka cicho w jego pierś. Okryta cienkim kocem patrzę na nich. Tylko raz w życiu miałam okazję poznać prawdziwą Johannę Mason. Teraz, już drugi raz mam do tego sposobność. Za oknem słychać odgłosy burzy. Co chwilę srebrne błyskawice rozdzierają niebo, a wtórują im głośne grzmoty. O szybę uderzają krople deszczu. Parę spadło na mnie i na Johannę, kiedy próbowała mnie obudzić. Nie dziwię się jej przerażeniu. Jest w miejscu, gdzie przeżyła straszne rzeczy, a dodatkowo znam jej tortury, jakim była poddawana w Kapitolu. Tak jak Peeta. Spuszczam wzrok. Jedna łza błądzi gdzieś w poszukiwaniu ujścia. Może za szybko zareagowałam ? Może powinnam z nim porozmawiać ? Na pewno powinnam. Ale ja to ja. Najpierw robię, potem myślę. I właśnie przeze mnie są takie sytuacje. Teraz już nie mam wątpliwości, żyje. Nie znam jeszcze wersji wydarzeń, ale wiem, że żyje. Na szczęście. Pogrążona w myślach nie zauważam, że Mason już się uspokoiła. Siada obok mnie i przysuwa kolana do brody. Spoglądam w jej stronę. Ciemne oczy ma zaczerwienione, na policzkach mokre linie. Tępo wgapia się w jakiś punkt. Czarne włosy spływają falami na plecy i ramiona. Widać, że schudła parę kilogramów. To pewnie przez pobyt w szpitalu. Mężczyzna, stojący dotąd w cieniu,  podchodzi do mnie i wystawia rękę.
- Travor. - mówi. Niepewnie odwzajemniam uścisk.
- Katniss. - odpowiadam.
- Miło mi. - posyła mi nieśmiały uśmiech ujawniając dołeczki w policzkach. Po tych słowach odchodzi i opiera się o ścianę na przeciwko Johanny. Przypatruje się jej z delikatnym uśmiechem.
- Ty naprawdę jesteś bezmózgiem, ciemna maso. - Johanna wreszcie się odzywa nie zaszczycając mnie uśmiechem. Wróciła stara Johanna, myślę. - Czy ty nigdy nie przestaniesz robić głupich rzeczy ?! - teraz zaczyna wrzeszczeć. No i ma rację. Ja chyba nigdy nie przestanę wpakowywać się w kłopoty. - Czy ty nie rozumiesz, że wysyłając go do Kapitolu, tak jakby, pogarszasz sytuację ?! Nie tylko jego ! Swoją też ! Czy ty słyszysz, że ja do ciebie mówię ?!
- Tak. - bąkam.
- No to weź te słowa sobie do serca. - syczy. Przytakuję tylko głową. Łapię się rękoma za głowę. I co ja teraz zrobię ? Bez niego ? Nie wiem. W tym problem, że ja do cholery nigdy nic nie wiem !
                                                                             ~~~
Łapię za klamkę.
- Travor ? Ty lepiej idź do nas. Muszę jeszcze porozmawiać z tym bezmózgiem chwilkę. Zaraz jestem, dobrze ? - patrzy na niego takim dziwnym spojrzeniem.
- Dobrze.- odpowiada i rusza w stronę swojego domu. Johanna idzie za nim wzrokiem. Gdy znika mężczyzna znika z pola widzenia dziewczyna odwraca się do mnie i pcha. Bez żadnych hamulców, jak to ona.
- No ruszaj się ! - mówi z naciskiem. Wchodzę do domu. Szarość tego domu mnie przytłacza. Znów te same szare ściany, złe uczucia, wspomnienia.... Tak dawno tu nie byłam. Ściągam buty, które przyniosła mi Johanna, i powoli kieruję się ku kuchni. Na szafkach leży tona kurzu, w umywalce zalegają naczynia na których widać zaschnięte resztki jedzenia. Widać, że nikt tu nie sprzątał od dłuższego czasu. Zdaję sobie sprawę, że Johanna monitoruje każdą moją czynność.
- Herbaty, kawy ? - pytam odwracając się do niej.
- Kawy jeśli można prosić. - mówi patrząc się na mnie podejrzliwie. Chwytam stojący na kuchence gazowej czajnik i napełniam go wodą. Czarnowłosa w międzyczasie sadowi się na krześle.
- To o czym chcesz rozmawiać ? - pytam wyciągając z szafki białą filiżankę.
- Zastanawia mnie fakt dlaczego nie poszłaś do swojego domu ... - mówi. Przerywam czynność, którą właśnie wykonywałam i patrzę na nią zdziwiona. Z trudem zatrzymuję łzy.
- Przecież jestem w swoim domu. - warczę. Wiem do czego zmierza.
- A myślałam, że mieszkasz dom dalej...- odpowiada tym samym tonem co ja.
- Skoro tego chcesz to pójdę do SWOJEGO domu. - wybucham. - Proszę bardzo. - krzyczę nakładając obuwie. Szarpię za klamkę i otwieram drzwi. Chłodny wiatr chłosta mnie w twarz, ale nie zwracam na to uwagi. Wybiegam z domu, wcześniej trzaskając drzwiami. Idę pewnie do domu Peety. Zatrzymuję się na chodniku prowadzącym do drzwi. Choć wiem, że jego tam nie ma jednak czuję jakąś niechęć do pobytu w tym budynku. Niepewnie stawiam kroki, powoli wspinam się po schodkach. Ale po co się bać ? Przecież tyle czasu tu mieszkałam.. Czuję się tu prawie jak w domu. Staję przed drewnianą barykadą. Zamykam oczy i powoli wypuszczam powietrze. W końcu wchodzę. Wewnątrz panujący zapach chleba mnie przytłacza i jednocześnie dołuje. Idę przez kremowy korytarz. Tutaj wszystkie pomieszczenia mają inny kolor. Nie tak jak u mnie. Rzucam się na czarną sofę. Co ja zrobiłam ?! Co ja do cholery zrobiłam ?! Pozwalam łzom cieknąć.
                                                                        ~~~                               
 Słońce dopiero wschodzi, kiedy ja otwieram oczy. Przecieram zapuchnięte powieki. Staram się ponownie nie płakać. Z marnym skutkiem. Powoli podnoszę się i siadam. Próbuję rozmasować poszczególne części obolałego ciała. Zrzucam buty. Stykam zimne stopy z ciepłym, puchowym dywanem, co powoduje niemałą ulgę. Pochylam się lekko do przodu, trzymając jednocześnie krawędzie sofy. Wstaję z mebla i ruszam ku łazience. Nabieram trochę zimnej wody i ochlapuję nią twarz. Opieram się o umywalkę i uważnie przypatruję swojemu odbiciu. Mocno zapuchnięte powieki, czerwone oczy od łez, smutne spojrzenie... Zaciskam powieki i potrząsam głową. Wkładam palce pomiędzy kosmyki moich włosów i mocno ciągnę. Tak, ból jest dobry. Jest bardzo dobry. A mnie się należy.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A oto i nowy rozdział. Taki do kitu, ale trudno. Nwm kiedy nowy. Może dzisiaj. Może jutro. Zobaczę. Wczoraj już nie dałam rady. W każdym razie już jest. Piosenka : Metallica- The Unforgiven.
Gruszka & Innax

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 29

Hieloł XD Proszę bardzo. Oto nowa notka. Co do piosenki macie tutaj linki : https://www.youtube.com/watch?v=2cqFKcykHyc i https://www.youtube.com/watch?annotation_id=annotation_539427&feature=iv&src_vid=ZWvCQG-C2D8&v=MYlOiGQCP_U
No to... Miłego czytania.
Gruszka & Innax
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Głośny wrzask z zewnątrz mnie budzi. Przez chwilę nie mogę rozróżnić słów, jednak po sekundzie do mnie docierają.
- Ty gnoju !- krzyk Peety rozdziera mi głowę. Zaraz po tym rozlega się przeraźliwy, szaleńczy śmiech. Tylko do jednej osoby mógł się tak odnosić i tylko jedna osoba ma taki śmiech. Działam impulsywnie. Chcę się podnieść, ale zmarznięte ciało nie pozwala. Boję się o błękitnookiego. Nie chodzi o to, że nie jest silny. Jest. Aż za nadto. Ale trzeba pamiętać o jego protezie. Nie mam pojęcia co zrobić. Gorączkowo myślę, marszczę brwi, a oddech przyspiesza. Nagle wpada mi do głowy pomysł.
- Peeta ! - wrzeszczę. - Peeta ! Błagam !
Krzyczę do momentu aż mój głos zaczyna chrypieć. Chłopak się nie pojawia. Zaczynam płakać. Tylko jedna rzecz mogła go zatrzymać. Śmierć. Płacz zamienia się w histerią, a ja czuję jak moje serce pęka na pół. Jedna połówka jakby obumiera. W mojej głowie rozbrzmiewa się huk, który oznacza odejście jednego z trybutów. Tym trybutem jest Peeta.

                                                                          ~~~
Przez poszarzałą szybę wpadają pojedyncze promyki słońca, które oświetlają moje ciało. Uśmiecham się odruchowo. Wstaje świt. Chcę się przeciągnąć, ale nie mogę. Pewnie to Peeta, myślę. Uchylam powieki, by chłopaka ujrzeć , ale doznaję bolesnego szoku. Blondyna nie ma przy mnie, a ja leżę w starym domku przy jeziorze. Uświadamiam sobie, że nie mogłam się ruszyć przez ścianę przy moich nogach. Spoglądam na ręce, są pokryte zaschniętą masą na ciasto. Wczoraj miałam je robić z Peetą. Siadam po turecku i usiłuję sobie przypomnieć wczorajsze wydarzenia. Wpełzają powoli do mojej głowy, ale tylko jedne mocno zakorzenia się w mojej głowie. Huk. Tępo wpatruję się w przeciwległą ścianę. Łzy nie ciekną. Nie. Wczoraj chyba wyczerpałam limit. To niemożliwe. Peeta nie umarł. On żyje. Na pewno. Rozprostowuję nogi. Od wczoraj moje ciało zdążyło odtajać. Opieram się na rękach i powoli wstaję. Ruszam niepewnie w kierunku drzwi. Cicho wychodzę z chałupki. Idę nad jeziorko. Opadam na kolana i wpatruję się w swoje odbicie. Mam wrażenie, że pojawia się w nim odbicie błękitnookiego. Wtedy z mojego oka wypływa jedna łza, a za nią następne. Układam ręce w miseczkę i zaczerpuję wody. Ochlapuję nią twarz i wstaję. Idę wolnym krokiem w głąb lasu.

Włóczę się jeszcze parę godzin. Gdy przechodzę po raz kolejny koło jakiegoś drzewa dociera do mnie cichy jęk. Spoglądam w tamtą stronę. Dostrzegam brązową czuprynę posklejaną krwią. Nie, to się nie dzieje. To sen. Kolejny sen. Jedyną rzeczą jaka przychodzi mi w tej chwili to jest ucieczka. Nie myśląc za wiele wycofuję się zanim zdąży się ocknąć. Po paru godzinach jestem przed metalowym płotem. Bez chwili zastanowienia ruszam ku domu w którym palą się światła. Sunę powoli w kierunku domu Peety. Z perspektywy osoby trzeciej na pewno wyglądam jak zombie. Rozczochrane włosy, ledwo otwarte zapuchnięte od płaczu powieki, czerwone oczy, zgarbiona sylwetka. Powoli otwieram furtkę i wchodzę na teren domu chłopaka. Nie zawracając sobie głowy pukaniem, ani podobnymi rzeczami otwieram drzwi. Widzę trójkę ludzi pochylających się na jedną osobą siedzącą na pochylonym krześle. Gdy podchodzę bliżej rozpoznaję ich. Wokół Peety stoją Coin, Gale i Snow. Coś do niego mówię.
- Nie róbcie jej nic ! Błagam ! Weźcie mnie ! - wrzeszczy blondyn, a ja przyglądam się temu wszystkiemu bezinteresownie. Gale zauważa mnie i podchodzi. Łapie mnie w talii i zaczyna całować. Umysł wrzeszczy, ale ciało nie reaguje na rozkazy. Brunet łapie moje udo, a jakaś niewidzialna siła oplata je wokół jego pasa. W oddali słyszę krzyk Peety. Gale odrywa się ode mnie i znów podchodzi do chłopaka, a ja wgapiam się w nich.
- Teraz wierzysz, że ona cię nie kocha ?! - wrzeszczy w furii. Peeta otwiera szeroko buzię, a z jego gardła wydobywa się jęk bólu. Szeroko roztwieram powieki, bo dopiero dociera do mnie sens tej scenki.
- Peeta, nie !! Ja nie wiedziałam !!! - krzyczę. Chcę go niego podbiec, ale ktoś mnie trzyma i nie pozwala na tę czynność. Chłopak obrywa pięścią w twarz i pada. Wtedy ucisk ustaję, a ja podbiegam i przykładam głowę do jego klatki piersiowej. Nie słyszę bicia jego serca. Na policzkach czuję łzy. Zaczynam wrzeszczeć. Ból rozrywa moje serce.
- Katniss ? - słyszę czyiś głos. Jest jakby z oddali, przytłumiony.- Katniss!- znów powtarza moje imię. Zdaję sobie sprawę, że znam ten głos, lecz w tej chwili nie mogę go skojarzyć. - Katniss ! - Osoba, która cały czas powtarza moje imię, podnosi głos. Powoli go rozpoznaję. Jest delikatny, słychać w nim troskę, taki kobiecy...
- Katniss !- wrzeszczy, a ja go rozpoznaję. Tym razem jest przerażony, ale i stanowczy. Zwyciężczyni z 7. potrząsa moim ramieniem. Próbuję się podnieść, otworzyć oczy, ale nie mogę. Znów widzę Peetę, mocno oplatam rękami jego ciało.
- Katniss, półmózgu, obudź się !!!! - Lodowata woda, nagły szok, krzyk..
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Następna najprawdopodobniej jeszcze dzisiaj :)




piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 28

Well, well. No wybaczcie mi to roztargnienie. Czasu brak itd. ;// Innax się odezwała. Jest już okej. Wgl to mam do niektórych taki malutki żal ;c Ja rozumiem, niecierpliwicie się i wgl. ale ja też mam życie i powinniście to docenić. Poza tym to chciałam napisać dla was długą notkę i dlatego tak długo nie było. To już wszystko co mam na ten temat do powiedzenia.
 Jeszcze ja tu zmieniam parę rzeczy. Po pierwsze: imię nowego kolegi Johanny. Miał się nazywać Darick, ale... nie spodobało mi się to imię i ustalam, że on się zwie Travor. Dziękuję bardzo za pomoc w wymyśleniu tego imienia, Bananku. Po drugie: mój podpis. Cały czas się mylę, więc łatwiej mi będzie jak będę się podpisywać Gruszka XD Dzisiejsza notka oczami naszego Peety. Nie wiem czy się wyrobię do jutra, ale wena jest. Nie przedłużając... Miłego czytania.
Gruszka & Innax
PS. Jeszcze piosenka: Foo Fighters - The pretender
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Co ? Może trochę kultury, tak ?- szydzi Gale. - Nie powinieneś się tak odnosić do najlepszego przyjaciela swojej dziewczyny. A może już nie dziewczyny ? - szczerzy złośliwie zęby. Nie odpowiadam, zaciskam tylko mocno pięści. Nie ma sensu się z nim kłócić.
- Zatkało ? - prycha.- Może też już nie najlepszego przyjaciela ? Może kogoś więcej ? Hm...? - uśmiecha się z wyższością i pogardą. Jak w Kapitolu, myślę. Podpiera się pod boki i wgapia we mnie. Nie mam pojęcia co mu odpowiedzieć. Sam nie wiem, czy Katniss będzie chciała jeszcze ze mną być. Nie wiem gdzie w tej chwili jest. I to mnie najbardziej boli.
- Wiesz... Wyjawię ci prawdę, kolego. Katniss jest w tej chwili w drodze do Drugiego Dystryktu. Do mojego... a raczej NASZEGO domu. Po prostu cię zostawiła. Ja tu jestem, bo prosiła, żebym ci przekazał. Nie zapomnę jeszcze wspomnieć, że była kilka razy niedawno u mnie... - przybliża twarz do mojego ucha. - Pięknie wygląda bez ubrania, prawda? - mówi cicho.
- Kłamiesz.- syczę.
- Nie kłamię. Tak między nami ...Katniss jest łatwa. Nawet taki Beete taki mógł ją mieć... Np. za pieniądze. - mówi beztrosko. Cały kipię złością. Czuję jak mój oddech gwałtownie przyspiesza. Zaciskam zęby. Ona cię nie kocha. Jest z Gale' m. Jest zmiechem. Nie ! Kocha mnie. Gale kłamie ! Nie kłamie. On mówi prawdę. Ona chciała cię zabić. Nie pamiętasz ? To brednie. Nie chciała mnie zabić. To Snow zmodyfikował moje myśli. To nie Snow. To była prawda. Z oddali dociera do mnie straszliwy śmiech Hawthorna. Nagle robię rzecz, której wcale nie zaplanowałem. Nie miałem zamiaru tego robić. Łapię bruneta za czarną koszulkę zaraz pod brodą i lekko podnoszę do góry.
- Nie powiedziałeś tego..- cedzę powoli. Gale zaczyna się bezczelnie śmiać. Mocniej zaciskam pięść.
- Powiedziałem.- mówi butnie. Walę go pięścią w twarz. Przestaje się uśmiechać. Puszczam go i kawałek odchodzę łapiąc się za czoło. Widzę Katniss, biegnie przed siebie. Czarne włosy rozwiewa wiatr, na policzkach wystąpiły rumieńce, a na twarzy gości szeroki, szczery uśmiech. Jest piękna ... Przyglądam się jej z rozmarzeniem. Serce nieco przyspiesza, a ciepło uderza w moje ciało. Biegnie w moim kierunku. Rozkładam ręce i posyłam jej promienny uśmiech. Jednak ona na mój widok się krzywi i omija. Marszczę czoło. Odwracam się za siebie i widzę jak łączy swoje usta z wargami Gale'a. Ona mnie nie kocha, kocha jego. To zmiech. To przez nią zginęły te wszystkie, niewinne dzieci. Mocne szarpnięcie odrywa mnie od wspomnień, a mocny cios w żuchwę przywołuje do rzeczywistości.  Mam ochotę przyłożyć dawnemu przyjacielowi Katniss. I to robię. Biorę mocny zamach i uderzam chłopaka, traci równowagę. Za plecami słyszę oklaski i głośny śmiech.
- To było piękne, chłopie. - Haymitch klepie mnie w plecy, a do mnie dociera odór alkoholu. Nie odwracam się, patrzę tylko na nieruchome ciało bruneta. Kiedy ja się tak zmieniłem ? Jeszcze przed igrzyskami nie uderzyłbym muchy, a w tej chwili pobiłem człowieka... Ale to nie ja się zmieniłem, to igrzyska.. To ten świat kazał mi za szybko wydorośleć, stać się samodzielnym.. Zabrał mi wszystko.. Dom, rodzinę, spokój, miłość, odebrał mi nawet wspomnienia. Podnoszę lekko do góry rękę i się jej przyglądam. Skąd miałem tyle siły, żeby go przewrócić ? Nie wiem. Ale z drugiej strony ... Nie jest mi go żal. Przeciwnie. Jestem z siebie dumny. Odwracam się. Trevor podtrzymuje lekko Johannę. Oboje patrzą na mnie z podziwem, a ja nie wiem co im tak zaimponowało. Gale podnosi się cały czas trzymając za nos. Johanna natychmiast rusza w jego stronę po drodze łapiąc jakiś kij. Chwilę ugina go w dół i w górę. W końcu odrzuca go i wali Gale' a w policzek z otwartej dłoni.
- Jak śmiesz mówić coś takiego o mojej przyjaciółce, parszywa świnio! - wrzeszczy. Travor podchodzi do nich i odsuwa Zwyciężczynię z 7. Mason wtula się w niego, cicho łka. Rozumiem jej ból. Pewnie przypomniała sobie sytuację, której ja nie wybaczę sobie do końca życia. Travor odsuwa ją i podchodzi do bruneta.
- Wiesz co ? To moja dziewczyna. - mówi i uderza Hawthorna.

czwartek, 29 maja 2014

Sorkii ;c

Hej. Wiem, dawno nie dodalam nowego rozdzialu , ale jest teraz koniec roku i mialam wycieczke. Po prostu brak czasu.  Przepraszam was bardzo . Jeszcze tak dla sprostowania  poprzedni " rozdzial " nie byl na serio. Nie martwcie sie, mam przygotowane juz trzy - cztery rozdzialu , tylko, ze w zeszycie. Jak tylko znajde czas to obiecuje od razu wstawiam.  Jeszcze mam tak jedna sprawe , ze Innax chyba odeszla, bo nic nie pisze i nie mamy kontaktu.  To tak na marginesie. Tymczasem milego dnia trybuci. Zuziko 45

sobota, 17 maja 2014

Papapapppa.

Witam po raz ostatni. Otóż po ostatnim rozdziale Peetniss i zoozia123 mnie zabiły. Była to ostatnia notka. Pragnę jeszcze dodać, że Peeta po bitwie z Gale' m umarł, a Kat zamarzła w domku nad jeziorem. Haymitch nie zdołał ich uratować. A teraz wybaczcie, bo zaraz odjeżdża mój pociąg do piekła. Do widzenia Wam ;)
Zuziko45& Innax
Ps. Nie czytajcie tej notki. To notka do Ananasa i Bananka :)

Rozdzial 27

Hello.
Nareszcie wenka mi powróciła. Nowy rozdziałek. Proszę xd
Zuziko45 & Innax
Ps. Within Temptation - Whole World is Watching ft. Piotr Rogucki
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uważnie przyglądam się obojgu. Marszczę brwi. Coś mi tu nie pasuje. Czemu Peeta się tak zdenerwował ? Mówił, że oboje próbowali się wydostać. Więc, o co chodzi? Zeskakuje z blatu co powoduje nie mały ból w miejscu gdzie znajduje się siniak. Zaciskam powieki i odruchowo łapię za to miejsce. Mimo zamkniętych ust z mojego gardła wydobywa się cichy syk. Czujne ucho chłopaka nie przepuszcza i tego.
- Katniss..- odwraca się i rusza w moją stronę. Podnoszę rękę, dając mu do zrozumienia, by nie podchodził. Wyprostowuję się i wykrzywiam usta próbując schować grymas bólu.
- Żadnego Katniss. Macie mi w tej chwili wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi - przerywam stanowczo. Patrzą na mnie zdziwieni. Zauważam mięsień drgający na policzku Peety, który przystanął w połowie kroku. Jedyna oznaka jego zdenerwowania. Co oni kombinują ?
- A co chcesz wiedzieć ? - pyta przebiegle Haymitch. Cwany lis, myślę.
- Chcę wiedzieć wszystko. - odpowiadam. Były mentor unosi brwi.
- Cóż... Nazywam się Haymitch Abernathy, wygrałem 50 igrzyska...
- Haymitch ! Ja chcę wiedzieć o co wam w tej chwili chodzi. - warczę.
- Katniss... Nie możemy tego przełożyć ..? - Peeta przeciąga sylaby. Pierwszy raz to robi. Przymykam powieki i lekko potrząsam głową. Próbuje mnie udobruchać ? Nie uda mu się. A co w tym wszystkim najgorsze ? Że to na mnie działa.
- Nie, nie możemy. Chcę teraz wszystko usłyszeć. - mówię trochę nie pewnie.
- Ale przecież powiedziałem ci wszystko, więc o co chodzi ? - Peeta spokojnie ze mną rozmawia. Nie wydaje się być ani zdenerwowany, ani zniecierpliwiony.
- Co cię tak zdenerwowało ? - pytam podpierając się pod boki.
- Jaa... Bo.. - jąka się.
- Och przestań. Chłopak ma złe wspomnienia z Kapitolu co wiąże się ze mną, bo w końcu tam byłem. A jeszcze gorzej musiał go wkurzyć fakt iż coś wam przerwałem. - Abernathy beztrosko tłumaczy wszystko. Na moich polikach wykwitają rumieńce. Przygryzam dolną wargę. Spoglądam w stronę blondyna. Wlepia wzrok w kamienną posadzkę. Na twarzy jest cały czerwony. Ze złości czy może, tak samo jak ja, ze wstydu ? Nie wiem.
- Prawda czy fałsz ? - mówię w końcu. Nie podnosi wzroku, ani też nie odpowiada. - Prawda czy fałsz ? - powtarzam pytanie. Zero reakcji. Podchodzę do chłopaka. Łapię go za podbródek zmuszając do spojrzenia w oczy. Strach, wstyd, troska... To widzę w bezkresnym błękicie. - Prawda czy fałsz ? - ponawiam pytanie akcentując każde słowo.
- Prawda. - szeroko otwieram oczy z ulgą. Nie kłamał, nie kłamie. Puszczam podbródek chłopaka, a jego ręce natychmiast mnie oplatają. Chowa twarz w moich włosach, które luźno spadają na moje barki i plecy. Powoli obejmuję ramionami jego szyję, opieram głowę o jego ramię.
- Hykhym... - Mentor odchrząkuje. - Przyszedłem porozmawiać, ale przyjdę innym razem. Do widzenia. - Cofa się do wyjścia, a ja mu pozwalam. Nie wiem dlaczego, ale Peecie chyba potrzebna jest teraz moja bliskość. To ja zawsze potrzebowałam jego, teraz role się odwróciły. Chłopak powoli mnie unosi, a ja poddaję się temu zakładając nogi na jego pas. Zamykam oczy. Niesie mnie gdzieś, ale nie wiem gdzie. Nie widzę. Wnioskuję, że wchodzi po schodach, potem korytarzem do któregoś pokoju. Orientuję się, że to jego sypialnia. Ciaśniej zaciskam powieki, mocniej przyciskam się do Peety. Chłopak silniej mnie przytula, jakbym miała gdzieś uciec. Muszę przyznać, że poniekąd mam taką ochotę, ale to zły moment. Dopiero teraz docierają do mnie wszystkie fakty. Wspomnienia... Dlaczego los nie daje nam spokojnie żyć ?! Za co ?! Do cholery jasnej czym sobie zasłużyłam na taki los ?! Łzy złości i bólu spływają po policzkach. Zamiast ust pojawia się cienka linia. Chłopak siada, a ja nie odrywam się od niego. Cały czas mocno ściskam, on tak samo. Krople nabierają na sile mimo mojego starania. Chcę coś powiedzieć, ale z mojego gardła wyrywa się tylko szloch.
- Proszę cię , słońce , przestań płakać. - kojący głos wydobywa się z moich włosów, ale tym razem mało pomaga. Odsuwa mnie lekko od siebie, tak, by spojrzeć w szare źrenice. - Proszę cię, przestań. Hej. Możesz na mnie popatrzeć? - wykonuję czynność. Widok, który mam przed oczami jest nieco uspokajający. Za wszelką cenę próbuję powstrzymać strumień wody wypływający z moich oczu. W końcu to mi się udaje.
- Dlaczego życie jest takie brutalne ? - szepczę zapłakanym głosem. Patrzy raz w moje oczy, potem na podłogę, usta i znów oczy, jakby się zastanawiając co powiedzieć. Nawet on nie wie co w tej chwili powiedzieć. Zbliża lekko swoją twarz do mojej i delikatnie całuje. To wystarczy bym wszystko wiedziała. Ten gest pokazuje wszystko. Jest delikatny i czuły. Nie ma w nim nic agresywnego, nie czuć żadnego pożądania. Oboje wiemy, że to nie jest dobry moment, oboje nie chce nie tylko ze względu na sytuację.
- Czemu mi nie powiedziałeś?- kolejny raz to ja zadaję pytanie. Zaciska usta i spuszcza wzrok.
- Bałem się. Myślałem, że znowu będziesz się mnie bała, że znów będę sam.
- Peeta ! Nie zostawiłabym cię ! Nigdy ! Jak mogłeś w ogóle tak pomyśleć ?! - podnoszę głos. Siadam obok blondyna, starając się zachować dystans. Dziwi go to, ale rozumie. Podpieram ręce o kolana i zakrywam twarz dłońmi. Żadna łza nie odnajduje ujścia. Błąkają się gdzieś w mojej duszy raniąc ją niemiłosiernie. Wstaję z kanapy i kieruję się do drzwi. Peeta podnosi się i idzie za mną. Schodzę na dół, idę ku wyjściu i wychodzę bez butów ani niczego innego. Wybiegam na dwór, krople deszczu spadają na moje ciało. Głos blondyna niknie gdzieś w szumie:
- Katniss ! Katniss, gdzie ty idziesz ?!- krzyczy starając się przekrzyczeć ulewę.
- Nie wiem. Nie wiem, gdzie idę ! - odkrzykuje nie odwracając się. Ruszam do domu Haymitcha. Wchodzę, nie fatygując się nawet by zapukać. Drzwi z hukiem trzaskają o ścianę. Abernathy siedzi w takiej samej pozycji, co ja kilka minut temu. Jest trzeźwy.
- W barku. - wyprzedza moje pytanie nawet na mnie nie patrząc.
- Nie przyszłam po to. - kłamię. Nerwowym wzrokiem krążę po pomieszczeniu szukając jakiegoś kolejnego, wygodnego kłamstwa. Znajduję je. W chwili wypowiedzenia staję się prawdą.
- Musisz zabrać Peetę do Kapitolu. - wypowiadam, a serce rozpada się na miliony kawałków.
- Po co ? - pyta przerażony podnosząc głowę. - Po co ? - powtarza podchodząc do mnie.
- Wspomnienia... - mówię tylko, a mentor kiwa głową.
- Obiecuję.- odpowiada. W tej chwili do pomieszczenia wpada blondyn.
- Katniss... Ja nie chcę tam jechać. Nie zostawiaj mnie ... - szepcze jak małe dziecko proszące by nie dać mu kary. Moje oczy szklą się, a oddech przyspiesza. Nie odpowiadam nic, wybiegam z domu.
- Katniss.. ! - słyszę wrzask Peety, ale staram się go zignorować. Biegnę przed siebie. Przyczołguję się pod siatką i wpadam w liściasty las. Nie zatrzymuję się nawet na chwilę. Nie zwracam uwagi na krzyki chłopaka, ani na ciemność i niebezpieczeństwo jakie mi grozi. Biegnę. Zatrzymuję się dopiero przed małą chatką stojącą samotnia przy jeziorku. Dopadam drzwi i jednym pociągnięciem likwiduję przeszkodę. Wchodzę i zatrzaskuje za sobą barykadę. Wiem, że Peeta mnie nie dogoni ani nie znajdzie. Z protezą jest za wolny, nie wie gdzie jest ten domek. Siadam w kącie i kulę się, a łzy po raz kolejny moczą mój strój.
                                                                            ~~~
Widzę jak wybiega z domu.
- Katniss ! - krzyczę i biegnę za nią, choć nie mam szans. Jest za szybka, na moją protezę. Mimo to biegnę.
- Katniss, czekaj, błagam ! - wrzeszczę, ale ona wbiega już w chaszcze. Przeciskam się pod siatką i ruszam jej śladem. Ogarnia mnie ciemność, nic nie widzę i nie wiem gdzie jestem. Błądzę po całym lesie w nadziei na jej niespodziewany powrót. Ona nie wraca. A jak jej się coś stało ? Muszę ją znaleźć, choćbym miał zapłacić życiem.
Przez kolejne kilka godzin włuczę się w gęstym mroku szukając jakiegoś światełka nadziei. Nie znajduję go. Teraz dociera do mnie, że to już nie uniknione. Nie odzyskam jej. Pojadę do Kapitolu o ile wrócę. Ale jak wrócić ? Tu jest problem. Wtedy coś uderza w moją głowę, przed oczami pojawiają się mroczki. Padam na podłoże, ale w porę się podnoszę. Dostrzegam swojego przeciwnika. Szare oczy, brązowe włosy i obleśny uśmiech. Ciśnienie podskakuje.
- Ty gnoju ! - wrzeszczę rzucając się na Gale' a.

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 26

Hi.
Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że spodobał Wam się tamten rozdział. I o to chodziło. A rozdział dla Peetniss za to, że tak się namęczyła z geografią. Piosenka na dziś : Counting crows - Accidentally in love. Tak, to jest ze Shreka xD. No to miłego czytania i komentujcie.
Zuziko45 Mellark & Innax
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Promienie słońca wdzierające się przez uchylone okno przyjemnie otulają moje nagie ciało. Próbuję się przeciągnąć, ale nie udaje mi się to. Coś mnie blokuje. Lekko przerażona uchylam powieki, ale uspokajam się, gdy nie widzę niczego innego od błękitu jego oczu. Uśmiecha się promiennie, niby mały gest, ale na moich ustach natychmiast wykwita taki sam uśmiech. Przykłada wargi do moich, a myśli same przychodzą... To jak zamknęłam się w łazience, strach przed nim, to jak mnie uspokoił, jaki był zły na siebie, że mi nie pomógł, jak spędziliśmy resztę nocy... Próbuję się bliżej do niego przysunąć, pomaga mi. Po moim policzku spływa jedna samotna łza. Czemu? Ze szczęścia? Nie. Ze strachu? Nie. Ze smutku? Nie. To z czego? Sama nie wiem. Po prostu. Chłopak odrywa się ode mnie i zagląda w me oczy. Nie mówi jednak nic. Ściera kciukiem kropelką i zanurza twarz w moich włosach. Jak On to robi ? Skąd zawsze wie, co mi jest, o czym myślę... To też jest nie lada zagadka. Uświadamiam sobie, że nie mam na sobie niczego, dosłownie. Okryta jestem jedynie cienką kołdrą, blondyn też. Czuję się trochę nieswojo, jednak to mija, gdy blondyn lekko gładzi moją głowę. Nie mam się czego wstydzić, to Peeta, mój Peeta. Cofa się lekko. Chyba chce mnie pocałować, myślę, ale się mylę. Dotyka swoimi ustami prawie niewyczuwalnie mojego ucha.
- Nadal się mnie boisz ?- szepcze łaskocząc moje ucho. Jego głos jest spokojny, ciepły.. Jakby już nie pamiętał wczorajszej rozmowy. Pewnie pamięta, choć nie chce. Rozumiem Go. Ja też nie chcę tego wszystkiego pamiętać. Musimy o tym wszystkim zapomnieć. Ale nie tak łatwo zapomnieć...
- Spróbujmy zapomnieć...- odpowiadam takim samym tonem zbaczając trochę z tego tematu.
- Chciałbym... Ale nie tak łatwo zapomnieć.. - mówi odrobinkę ostrzej jakby przypomniał sobie osaczenie. I znów czyta mi w myślach. Ponownie wtula twarz w moje włosy. Przymykam oczy. Nie mam pojęcia co odpowiedzieć. Mogłabym tak leżeć i nie pamiętać o niczym. Ale to nie jest proste... Nadzieja. To dzięki niej nie ma już igrzysk. To ona jest silniejsza od strachu. I muszę mieć nadzieję na lepsze jutro.
- Pozostaje nam jedno. - zaczynam. Peeta odsuwa głowę i wbija wzrok w moje oczy. Stara się wyglądać na spokojnego, jednak w jego oczach coś widać.Widzę w nich przerażenie. Przychodzi mi do głowy, że mógłby sobie pomyśleć, że chcę od niego odejść. Co za niedorzeczny pomysł. - Nadzieja.- wypowiadam prawie bezgłośnie. Wzdycha z ulgą i wbija się w moje usta. Ciepłe, miękkie, opiekuńcze... Takie są jego usta.

                                                                           ~~~
Uważnie obserwuję poczynania Peety. Stoję teraz obok niego w kuchni. Pokazuje mi jak przyrządzić babeczki. Skupiam się jak mogę by zapamiętać te wszystkie składniki. Spełniam wszystkie jego rozkazy z największą ochotą . W końcu mam już 17 lat. Czas najwyższy się nauczyć gotować.
- Podasz mi mąkę ? - pyta chłopak.
- Jasne. - Rozglądam się nieporadnie po pomieszczeniu. To dom Peety.
- Szafka przy wyjściu. - podpowiada blondyn nie przerywając zajęcia. Poirytowana swą głupotą podchodzę do szafki i otwieram drzwiczki. Wyciągam biały woreczek i podaję Go Peecie.  Chłopak odbiera ode mnie przedmiot.
- Teraz tu podejdź. - wykonuję polecenie. Odsuwa się od blatu na długość metra. - Stań tu. - wskazuje miejsce przed sobą. Staję. - Ale przodem do miski. - parska śmiechem. Patrzę na blondyna miną, którą przybrałam w windzie po wywiadzie przed 75 igrzyskami. Odwracam się na pięcie i czekam na dalsze polecenia. Uspokaja się natychmiast.
- Wsyp teraz mąki, no tak mniej więcej garść, do tej miski i zacznij ugniatać, a ja zaraz przyjdę. - mówi całkiem poważnie do mojego ucha. Biorę woreczek i nasypuję tyle ile mi kazał. Biorę się za ugniatanie. Robię to pierwszy raz. Wkładam rękę do pojemnika i zaczynam pracę. Nie wychodzi mi to . Marszczę brwi i staram się jeszcze bardziej. Skupiam się na ugniataniu tego cholernego ciasta i tak samo jak nie zauważyłam jak wychodzi, nie zauważyłam jak wchodzi. Czuję jego oddech na swoich włosach. Kładzie swoje ręce na moje i pomaga mi. Z jego pomocą wychodzi o wiele lepiej. Po paru minutach masa jest już gotowa. Puszcza moje ręce. Łapię za brzegi miski w celu odniesienia jej. Nie pozwala mi na to delikatny pocałunek na mojej szyi. Peeta oplata mnie swoimi rękami wokół pasa. Kolejny pocałunek przyprawia mnie o dreszcze. Przymykam oczy z rozkoszą. Swoimi ustami chłopak wędruje ku moim wargom. W końcu do nich dociera, a ja odwracam głowę. Całuje mnie bardzo czule. Odwracam się cała i opieram dłonie o jego klatkę piersiową. Nie zwracam uwagi na to, że moje ręce są całe obklejone. Peeta podnosi mnie i sadza na blacie. Obejmuję jego szyję i zatapiam się w pocałunku. Głuche walnięcie drzwiami wzbudza mój niepokój, blondyn też coś przeczuwa. Mocne kroki są coraz bliżej. Ciaśniej obejmuję szyję chłopaka. W progu staje rosły mężczyzna. Otwieram oczy ze zdziwienia.
- Och, przepraszam, że przeszkadzam. - mówi trochę speszony.- Musimy porozmawiać.
- Haymitch, o czym Ty do cholery chcesz gadać ?! - Peeta jest wyraźnie wkurzony. A ja nie wiem co wywołało złość...

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 25

Tak. Już 25 rozdział. A więc coś specjalnego. Dziwne, ale rozdział pisany przy piosence Lany Del Rey- Blue Jeans , więc może się też fajnie przy tym czytać. Błagam to taki mój pierwszy rozdział, więc dajcie mi ulgę. Toster ! Masz siedzieć cicho ! To nie ja to jbc pisałam :D
UWAGA ! Taka wiadomość: znajdują się tu treści 18+. Czytasz na własną odpowiedzialność. Nie odpowiadam za zniszczoną psychikę, ani nie płacę za psychologa xDD Taka informacja.
Zapraszam do czytania i komentowania.
Zuziko45 Mellark & Innax
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ciepło bijące od jego ciała przyjemnie mnie otula. Na karku znów czuję jego oddech, ale już mnie nie przeraża. Spoglądam w stronę okna. Niebo jest czarne jak smoła, oświetlają je tylko małe kropeczki i ogromny księżyc. Aż dziwne, że nie chce mi się jeszcze spać. Ból już kompletnie ustąpił. Ręka chłopak delikatnie jeździ po moich plecach raz w górę raz w dół. Choć to mały gest, to jednak tak wiele znaczy. Nagle odnoszę wrażenie, że zaczynam fruwać. Idiotka, myślę. Peeta podnosi mnie, bez namysłu jeszcze mocniej się w niego wtulam i oplatam jego biodra nogami. Jednak błękitnooki obraca się i sam siada, a ja ląduję na jego kolanach. Pewnie musiało mu być niewygodnie stać pochylonym obok łóżka i mnie obejmować. Nasze usta dzielą zaledwie centymetry, a w pokoju panuje tajemnicza cisza. Niemalże topię się w błękicie jego oczu. Unosi lekko kąciki ust. Tak samo jak ja nie wygląda na zanadto zmęczonego. Ponownie czuję tą potrzebę, potrzebę jego. Nie mam ochoty już na żadne droczenie się. Po prostu potrzebuję Go. I chyba wyczytał to z moich oczu. Muska delikatnie moje usta swoimi wargami, tak, że prawie nic nie czuję. Przymykam oczy z rozkoszą i robię dokładnie to samo. Wtedy wbija swoje usta w moje i całuje bardzo namiętnie. Wkładam ręce pomiędzy kosmyki jego włosów. Jego ręce znajduję swoje miejsce na moich biodrach. W tej chwili nie liczy się nic, nic oprócz Peety. Teraz dla mnie jest tylko On. Chcę tylko jego. Przez swój pocałunek pokazuje jak bardzo mnie kocha, jak bardzo jest szczęśliwy, jak bardzo mnie pragnie... Staram się pokazać to samo, to prawda. Chłopak wciąż pogłębia pocałunek, jednocześnie jeżdżąc rękoma wzdłuż mojego tułowia. Moim ciałem wstrząsa dreszcz, a w brzuchu pojawiają się motylki. Uśmiecham się, a po chwili czuję jego uśmiech na moich wargach. Powoli schodzi pocałunkami na żuchwę, nie potrafię opisać jaką mi sprawia przyjemność. W końcu jego usta dotykają mojej szyi. Odchylam głowę do tyłu, dając mu do niej większy dostęp. Z moich ust wydobywa się cichy jęk. Nie przestawaj, Peeta, proszę, myślę. Blondyn nagle odrywa się od mojej szyi. Opada na kołdrę, ciągnie mnie za sobą. W tej chwili leżę na nim, nasze nosy się stykają, szeroko się uśmiecham. Peeta znów łączy nasze usta w nieziemskim pocałunku. Jego ręce znów pokonują drogę od mojej szyi aż po uda. Zawracając zadziera lekko mój podkoszulek, który chwile po tym magicznie ląduje na podłodze za łóżkiem. Tyle, że ja nie wierzę w magię. Dzięki jednemu ruchowi chłopaka znajduję się pod nim. Przestaje mnie całować i kładzie swoją głowę tak, że swoim uchem łaskocze moje. Wyczuwam bicie jego serca, mocno przyspieszyło... Oddech tak samo, zresztą jak mój.
- Katniss...- mówi unosząc się tak by jego oczy mogły zajrzeć w moje.- Ja... Nie wiem czy, Ty tego chcesz po tym co Gale.. No wiesz.- Spuszczam wzrok. No tak. Nie myślałam o tym. To przykre, ale jedna cząstka mnie mówi bym odmówiła. Boję się. Po prostu się boję. On i tak by mnie zrozumiał, nie miałby do mnie żalu, ani niczego podobnego.  Z drugiej strony bardzo Go potrzebuję. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Wiem, że tylko tak może mi pokazać, że naprawdę jest. Znów patrzę mu w oczy. Uważnie mi się przygląda z niecierpliwością. Nie widzę na jego twarzy bólu, widzę nadzieję. A przecież jest silniejsza od strachu. Czekam na ten pierwszy ruch z jego strony, lecz dobrze wiem, że nie zrobi niczego bez mojej zgody. Dlatego unoszę się lekko. Jest blisko, więc nie muszę się za dużo podnosić. Przenoszę wzrok na blond loki. Wkładam rękę w jego włosy i jadę w stronę karku. Zatrzymuję się w połowie drogi i zaciskam palce przytrzymując poszczególne kosmyki jego włosów. Przelotnym spojrzeniem spoglądam z rozmarzeniem na jego usta, a potem w jego oczy. Widzę w nich nutkę radości, nadzieję, ale i przerażenie, smutek. Co mnie najbardziej interesuje to ledwie dostrzegalne, małe płomyki. Kąciki ust chłopaka lekko się podnoszą. Zamykam oczy i przykładam wargi do jego policzka. Gdy się odsuwam widzę jak blondyn też powoli otwiera swoje trochę z niedowierzaniem. Przygryzam wargę starając mu przekazać, że pozwalam. Nie trzeba mu tego powtarzać. Wbija się tak, że trudno mi złapać oddech. Teraz wiszę na nim, On wspiera się rękoma. Bardzo powoli spuszcza mnie na materac, nie przerywając pocałunku. Jedną ręką zanurza w moich włosach, a drugą kładzie na moim biodrze. Moim ciałem panuje wciąż rosnące podniecenie. Nadal ramionami obejmuję jego szyję. Na szyi znów czuję jego usta. Ciepło rozchodzi się po moim ciele. Mam ochotę zedrzeć z niego ubranie. Na chwilę zmieniam zdanie, gdy ręka Peety sunie ku mojemu pośladku. Kolejny dreszcz wstrząsa mną. Chłopak nie przestając pieścić mojej szyi, odpina guzik mych spodni, lądują obok koszulki. Puszczam szyję blondyna i kładę dłonie na jego klatkę piersiową. Błękitne oczy spoglądają w moje szare z nutką zaskoczenia, jednak ich właściciel nie przerywa czynności. Sunę rękoma wzdłuż jego tułowia, widzę jak chłopak przymruża oczy. Przy krawędzi podkoszulka chłopaka przystaję zahaczając o biały materiał. Mam zamiar ściągnąć podkoszulek, ale Peeta jest szybszy. Odrywa się ode mnie, zdziera materiał i przykłada swoje wargi do moich. Przykładam ręce do jego podbrzusza i czuję dreszcz przechodzący przez jego ciało. Zjeżdżam do klamry jego paska, odpinam ją i zsuwam odzież chłopaka. Trochę mi pomaga, ponieważ jest to trudne w tej pozycji. Oboje jesteśmy w samej bieliźnie. Dopiero teraz czuję jak jego ciało jest rozgrzane. Tak jak moje. Jego ręce delikatnie dotykają zapięcia biustonosza, który dołącza do swoich poprzedników. Chwile uważnie mi się przygląda. Kolejny szok następuje, gdy lekko dotyka swoimi wargami moich piersi. Z mojego gardła wydobywają się coraz głośniejsze jęki. Nie potrafię ich powstrzymać. Czuję, że jeszcze chwila i nie wytrzymam. Moje ciało jest rozgrzane niemalże do czerwoności.
- Peeta... - na wpół jęczę, i na mówię. Podnosi głowę i spogląda trochę speszony w moje oczy. Chyba widzi w nich co mam na myśli, bo jego ręce suną w tej chwili ku pozostałości mojej bielizny. Jeden dotyk i kolejny dreszcz. Zostaję zupełnie naga, a jedyną przeszkodą pozostała bielizna Peety. Gorączkowym ruchem podnoszę się i próbuję zsunąć materiał, lecz mi się to nie udaje. Chłopak szybko się podnosi i jednym ruchem pozbywa się ostatniego odzienia. Kładzie się obok mnie i przejeżdża palcem wzdłuż mojego tułowia. Unosi się na ramionach i składa na moich ustach delikatny pocałunek, który z każdą chwilą się pogłębia. Jego ręka znajduje swoje miejsce na moim biodrze, lecz po chwili sunie na udo i lekko odsuwa je od drugiego. Już wiem co się zaraz stanie. Przymykam oczy i czuję jak delikatnie się we mnie wsuwa. Ja nie chcę czekać. Obejmuję Go w pasie nogami i mocno przyciskam do siebie. Po pokoju roznosi się głośny jęk.

środa, 7 maja 2014

Szmutne informejszyns

Przykro mi, ale już dziś nie będzie niestety rozdziału. Mam połowę napisaną, ale wiem o czym chcę napisać, ale słów nie potrafię dobrać. Jak tylko wena się znów pojawi to od razu wstawiam rozdział.
Zuziko45 Mellark & Innax

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 24

Oooh. Wy niecierpliwce jedne xd Macie ten rozdział i cicho być. Nie było kom , więc zdjęcia nie będzie, ale ja już się zamykam i piszę ten rozdział rzecz jasna. Ja nie jestem z niego zadowolona, ale niech jest xd
Zuziko45 Mellark & Innax 
  (Gruszka & Porzeczka )
Ps. Rozdział dla Ewy Pałetko- dziękuję za odwiedziny :) oraz dla Zoozia123 ( ananas ) - wygrasz to jeśli już nie wygrałaś. Nwm, bo cały dzień pisałam i nie poinformowałaś mnie ^^
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Znów spoglądam na twarz chłopaka, ale wciąż widzę tylko powieki. A może Mu się coś stało?, myślę. Po chwili widzę jednak ledwie dostrzegalny uśmieszek przelatujący przez jego twarz. To tak sobie pogrywasz? Jak tak gramy to dobra. Podnoszę się i chwiejnym krokiem ruszam ku łazience. Kątem oka widzę zdziwione i ... zawiedzione błękitne tęczówki Peety. Przyspieszam trochę i wchodzę do dosyć chłodnego pomieszczenia. Podchodzę do umywalki i odkręcam kurek. Nabieram odrobinę wody na ręce i opryskuje delikatnie twarz. Po chwili nachylam się i pokrywam całą twarz zimnymi stróżkami. Zamykam oczy, więc mój słuch się wyostrza, słyszę cichutkie kroki piekarza. Podnoszę się powoli i,gdy mam sięgać po ręcznik czuje delikatny powiew przy uchu. Po chwili czuje w tym miejscu cieple usta.  Przez moje ciało przechodzi dreszcz rozkoszy, a na policzkach wykwita rumieniec.  Przymykam powieki rozkoszując się tą chwila. Peeta wargami zjeżdża niżej doprowadzając moja szyje do szalu.  Odchylam do tylu głowę z przyzwoleniem, chce więcej.  Nagle na mojej twarzy ostrożnie ląduje miękki materiał ręcznika, a blondyn odrywa się od mojej szyi. Niemalże z troska "oczyszcza" moje policzki, nos i powieki z drobnych kropelek. Do głowy przychodzi mi iście szatański plan.Przez drobna szparkę miedzy ręcznikiem dostrzegam odbicie błękitnookiego. W końcu odkłada materiał na półkę obok. Zastanawiam się co teraz zrobi. Chłopak opiera głowę o moje ramie, ramiona lokuje wzdłuż mojego tułowia. Widzę w lustrze jak przymyka oczy. To idealny moment. Najciszej jak potrafię wyciągam jedna rękę kładąc ja na kranie, druga natomiast podkładając pod ujście. Szybko odkręcam kurek. Woda cieknie na moją dłoń, która ułożona w łódeczkę, doskonale mieści ciecz. Piekarz szybko pojmuje w czym rzecz, ale za wolno dla mnie. Po chwili jego twarz też jest cała w kroplach, zaciska usta w cienką kreskę udając złego, ale widać, że Go to śmieszy. Puszcza mnie i odwraca się tyłem, a ja krztuszę się ze śmiechu.  Peeta stoi przy ścianie ,na której wisi wieszak z jego ręcznikiem. Chyba się wyciera sądząc po ruchach ręcznika ( xd ). Po niecałej minucie ręcznik upada na ziemi, a blondyn stoi  nieruchomo. Powoli przestaje się śmiać i patrze zdezorientowana. O co chodzi? Co jest ?  Czyżbym zrobiła coś źle ? Stoję tak patrząc na chłopaka, w końcu widzę jak Peeta przesuwa palcami przez blond loki.  Marszczę brwi zdumiona. -
 Peeta ? - zaczynam cicho. - Czy coś się stało? - Ale On nie odpowiada. Powoli ruszam w jego stronę.
- Przepraszam. - mówię kładąc mu rękę na ramieniu.- Ja nie... Aach. Peeta ! -  krzyczę wisząc w jego ramionach tuż ponad ziemia. Przed oczami mam cudowny widok, który przywraca na moją buzię uśmiech.)( zniknął jak Peeta zrzucił ręcznik.) Widzę roześmianego blondyna  o zwilżonych włosach, błyszczących oczach i szeroko uśmiechniętych ustach. Narzucam ręce na jego szyję
. - Tak się będziemy bawić ? - pyta szczerząc się. Zastanawia mnie fakt, jak Go ta twarz nie boli od nadmiernego uśmiechania się.
 - Hmm.. Chyba tak. - odpowiadam po udawanej chwili namysłu. Blondyn wybucha śmiechem jednocześnie wpijając swoje usta w moje. Na wargach czuje słodki smak jego ust, takich miękkich i delikatnych. Szczęście, jakie wywołuje ten pocałunek , jest nie do opisania. Mogłabym zastygnąć w tej chwili i żyć tak do końca życia, szczęśliwa, spokojna, u boku ukochanego.  Jednak zrządzenie losu nie chce spełnić mojego życzenia. Wręcz przeciwnie: robi mi na złość dając mi do zrozumienia, za nie da mi spokoju. Wywołuje okropny ból w okolicach żeber. Mimowolnie moja twarz wygina się w bolesnym grymasie, a wargi puszczają wargi Peety.
 - Co się stało ,słońce? - dochodzi do mnie zatroskany głos blondyna.
 - Niee. To nic... - odpowiadam bez przekonania, sama sobie nie wierze. Piekarz tez nie wierzy, bo już po chwili leżę na jego rekach, gdy ten idzie do sypialni.  Jestem układana na miękkim materacu.
- A teraz mów, co się stało ? - mówi sadowiąc się na miejscu obok mnie.
 - Peeta, ale...
 - Mnie nie okłamiesz. Dobrze o tym wiesz.-przerywa mi. Ma racje. I tak nie skłamie przed nim. Za dobrze mnie zna. Nie pozostaje inne wyjścia jak tylko powiedzieć prawdę. Otwieram lekko usta, by coś powiedzieć, ale cała siła znika. Chłopak wpatruje się we mnie z bólem. Spuszcza wzrok, gdy po moim policzku spływa drobna łezka.
- Przepraszam. Nigdy sobie tego nie wybaczę.- Czyli znów lepiej zna mnie ode mnie? Najwyraźniej, bo On szybciej zrozumiał, że to moje rany po ataku... Z niemałym bólem obracam się do Peety cicho sycząc.
- To nie Twoja wina.- mówię stanowczo. Ujmuję jego twarz w ręce, zmuszając Go do spojrzenia w me tęczówki.- To nie Twoja wina. Proszę Cię nie wracaj już do tego. Przestań. - Kiwa głową zakłopotany. Puszczam jego głowę. Znów czuję ból. Łapię się za brzuch i kulę w miejscu. Usta mocno zaciskam, oczy zamykam. Na mojej głowie ląduje ciepła dłoń, która delikatnie głaszcze moje włosy, a druga lokuje się na moich plecach, przyciągając mnie do siebie. Peeta mocno tuli mnie do siebie, pomiędzy czarnymi kosmykami przelatuje powietrze wydobywające się z nozdrzy chłopaka.  Ku mojemu zdziwieniu blondyn puszcza mnie, wstaje z posłania i gdzieś idzie. Słyszę jak szpera gdzieś przewalając jakieś przedmioty. W końcu chyba znajduje to czego szukał, bo hałas cichnie. Po pokoju roznosi się dźwięk jego kroków. Staje najwyraźniej przy mnie. Moje ciało samo przewraca się na plecy, i jest to zrobione tak delikatnie, że tego nadal nie czuję. Mam nadal zaciśnięte powieki, w skutek czego nic nie widzę. Po chwili czuję jak Peeta unosi mój podkoszulek odkrywając mój obolały brzuch. Co On robi, do cholery ?! Jednak bardzo podoba mi się to doznanie, postanawiam Mu nie przeszkadzać. Chwila przerwy... Wtedy na moim brzuchu ląduje warstwa zimnej masy. Z moich ust wydobywa się dość głośne jękniecie, a oddech gwałtownie przyspiesza. Okropnie piecze i boli, tak jakby mnie ktoś od środka uderzał jakimś młotkiem. Siadam z bólu otwierając oczy. Od razu znajduję się w objęciach błękitnookiego.
- Spokojnie... - uspokaja. - To pomoże. - I faktycznie. Nie zdążył dokończyć, a cały ból zniknął. Oddech staje się spokojniejszy. Mocno wtulam się w Peetę.
- Dziękuję. - mówię.
- Nie masz za co. - I wtedy dochodzi do mnie komiczność całej sytuacji. Ale teraz to się nie liczy. Wtulam się w blondyna.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pospieszałyście więc taki krótki bo pisałam " na przymus ".

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 23

Szczęściary z Was. Macie farta, że mam talent do proszenia. No udało mi się wyprosić, a już mówiłam, że mam wenę i pomysł, więc może jeszcze dziś coś będzie. Zobaczy się. Miłego czytanka kochane.
UWAGA: Jak nabijecie mi tu 25 lub więcej kom to wstawię moją brzydką gębę. Ale bez spamu proszę. ( Zuziko45 )
Zuziko45 & Innax
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Długo leżę w jego objęciach mocząc jego koszulkę. A On dzielnie tuli mnie uspakajająco jednocześnie głaszcząc miejsce zderzenia z kluczem, koi ból. Nie mam pojęcia skąd wie, ale teraz to nie istotne. Czuję potrzebę wypłakania się, muszę to wszystko przemyśleć, pogodzić się z takim losem, a Peeta to rozumie. Kiedy wreszcie się uspokajam jest już późno w nocy.
- Chyba powinniśmy porozmawiać. - To chyba miało być stwierdzenie, ale z jego ust zabrzmiało jak pytanie. Wiem, co ma na myśli. Oboje musimy wyjaśnić sobie ostatnie wydarzenia. Nie patrząc Mu w oczy, kiwam głową. Z jednej strony wiem, że to konieczne, ale z drugiej zastanawiam się jak blondyn zniesie tą rozmowę. Nie jest to łatwa rozmowa, również dla mnie.
- Nie chcę, żebyś czuła się jak na przesłuchaniu, ale muszę zadać Ci parę pytań. Jeżeli nie chcesz to nie. Nie zmuszam.- dodaje ciepło.
- Chcę. Ja też mam pytania i nie tylko. Są też wyjaśnienia.- odpowiadam słabym głosem. Chłopak tylko skina. Po chwili jednak podnosi się i unosi mnie bardzo delikatnie, w ogóle nie sprawiając bólu. Nie wiem dokąd zmierzamy, nadal chowam twarz w białym materiale. W końcu jednak odczuwam miękką tkaninę pod moimi plecami. Kładzie mnie na łóżku w swojej sypialni. Sam siada przy moich stopach, kładzie je na swoje kolana i delikatnie masuje.
- Czemu nie przyszedłeś po mnie ? Wtedy, kiedy Gale ... no wiesz.- pytam przerywając ciszę. Spogląda na mnie dziwnym, nieobecnym wzrokiem, potrząsa głową i jego wzrok wraca do świata.
- Nie mogłem.- oponuje. Cały czas unika mojego spojrzenia. O co Mu chodzi ?
- Dlaczego ?
- Bo... No, bo ... Haymitch mi nie pozwolił ! - mówi za ostro jak na niego. To wzbudza mój niepokój. Zauważa to. Układa moje nogi na materacu, a sam wstaje i siada w rogu pokoju.- Nie mogłem ! Nie mogłem nic zrobić ! Nic ! To przeze mnie to wszystko się stało ! Johanna i Ty w szpitalu, a potem jeszcze dostałem ataku ! Wszystko przeze mnie ! - krzyczy patrząc mi w oczy. Dostrzegam w nich złość, ale ta złość mnie nie przeraża. Jest na siebie zły. Głośno dyszy, a ja siadam. Spuszcza wzrok i mocno wbija palce w blond czuprynę, próbuje powyrywać wszystkie włosy.
- Kochasz Go. Prawda czy fałsz ? - mówi gwałtownie podnosząc głowę. Nie odpowiadam, otwieram usta, które niebezpiecznie się trzęsą. - Prawda czy fałsz ? - dodaje zniecierpliwiony. Nic nie odpowiadam. Jestem zdezorientowana. Peeta wali pięścią w ścianę, a ja podskakuję w miejscu. Widzę jak nastawia się, by walnąć głową. Zrywam się i rzucam w jego kierunku.
- Niee ! - wrzeszczę jak opętana. Padam przed nim i mocno obejmuję rękoma. - Fałsz. Fałsz. - powtarzam w kółko jak mantrę. Jego oddech się powoli uspokaja. Oplata mnie w talii i mocno przytula.
- Przepraszam... - udaje mi się wydukać jedno słowo. Łzy znów ciekną mi ciurkiem.
- Ale za co Ty mnie przepraszasz ? - pyta cicho wprost do mojego ucha.- To ja powinienem Cię przeprosić. To ja jestem winny.- dodaje ze skruchą.
- Winny jest ten, który Ci to zrobił. A przepraszam za wszystko. Za to co ja Ci zrobiłam, a jest tego dużo.- odpowiadam. Przypominam sobie jak udawałam do niego miłość, zraniłam Go, nie pomogłam w trudnych sytuacjach.
- Nie mów tak. To nie jest Twoja wina. Chciałaś nas chronić. Nie mam Ci tego za złe. Rozumiem.- Jak On to robi ? Czyta mi w myślach czy jak ? Nie wiem co dalej mówić. Kiwam po prostu głową. Siedzimy tak w ciszy przytuleni. Po moich policzkach nadal płyną łzy. Niby jesteśmy obok siebie, jednak myślami wędrujemy daleko. Chociaż nie aż tak.
- Katniss... - zaczyna Peeta wyrywając mnie z zamyślenia.- Wybacz, ale to męczy mnie od samego początku. Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać.- Podnoszę się i patrzę Mu głęboko w oczy. Widzę w nich ból, niezdecydowanie...- Czy... Czy Gale..-- jąka się.- Czy On Ci coś zrobił ? - wykrztusza to na jednym tchu. Czy On mi coś zrobił ?! Czy On mi coś zrobił ?! Przecież byłam w szpitalu ! Tak samo jak Johanna ! Przecież... Przecież On nie mówi o takich ranach. Spuszczam wzrok na swoje ręce. Jednak chłopak chwyta mój podbródek i unosi do góry. Znów wbija wzrok w moje oczy.
- Tak. - szepczę. Znów czuję ten ból. Przed oczami staje mi tamta sytuacja. W błękitnych oczach blondyna dostrzegam współczucie, troskę, ból i złość, jest zły na Gale' a. Czuję to.
- Zabiję. Zabiję Go.- mówi cicho, a ja wiem, że nie kłamie. Jest w stanie to zrobić. Opadam na jego klatkę piersiową, łzy przestają lecieć. Patrzę tępo w jakiś odległy punkt.
- Peeta, przepraszam.
- Katniss, za co Ty mnie znów przepraszasz. Przecież nie mogłaś nic zrobić. To wina tego sukinsyna. Problem w tym, że ja mogłem, a nie zrobiłem.- W jego głosie wyraźnie słychać wyrzuty sumienia.
- Ale dlaczego nie mogłeś ?- ponawiam pytanie.
- Czasami dziwię się sobie. To niewiarygodne jak się zmieniłem, jak się zmieniliśmy. - zmienia temat. Marszczę brwi. Znów się podnoszę. Tym razem układam się na torsie chłopaka, a brodę opieram tak by móc patrzeć w jego oczy.
- Peeta , o czym Ty mówisz ?
- Do niedawna nie potrafiłem kłamać. Teraz robię to coraz częściej.- O co Mu chodzi ? Chyba dostrzega moje zdziwienie, bo mówi dalej.- Kłamałem co do Haymitcha. To wcale nie On mi nie pozwolił. On też próbował Cię szukać. Ale oboje nie mogliśmy. Wszystko przez Paylor. Jej żołnierze wkroczyli zaraz po Waszym zniknięciu. Twierdzili, że Gale jest niebezpieczny dla naszej dwójki. Nas zamknęli w jakimś pomieszczeniu, nie mam pojęcia co sami robili. Na prawdę nie mogłem nic zrobić. Oboje z Haymitchem próbowaliśmy wszystkiego, dopiero potem nas wypuścili, oznajmili, że znaleźli Go.- Co ? Paylor ? O co w tym wszystkim chodzi ?
- To dlatego Haymitch mnie w ogóle nie odwiedzał w szpitalu ? - pytam ni stąd ni zowąd.
- Wiesz, sam nie wiem. - odpowiada po chwili namysłu. Cały czas wpatruję się w jego oczy. Emocje, które w nich dostrzegam, są nie do zliczenia. Co chwilę pojawia się inna. Dziwię się, jak ten chłopak utrzymuje taki spokój. Zaciskam powieki. Muszę, choć na chwilę o tym wszystkim zapomnieć. Opieram czoło o klatkę Peety. W głowie mi aż szumi od nadmiaru myśli. Czemu świat jest tak brutalny ? Czemu nie możemy być szczęśliwi ? Pfu ... Szczęśliwa jestem. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, mam jego, mam tego kochanego blondyna, który zawsze jest przy mnie. Przed oczami staje mi jego uśmiech, roześmiane, błękitne oczy, to umięśnione ciało. W uszach odbija mi się jego ciepły głos, słodki śmiech.. Niemal czuję jego zapach. Połączenie mąki z cynamonem. Mmmm... Dociera do mnie jak dawno nie czułam smaku jego ust. Czuję ogromną potrzebę jego bliskości, potrzebuję w tej chwili Go. Otwieram oczy i podnoszę głowę. Peeta ma przymknięte powieki, nie otwiera ich nawet, gdy jestem już bardzo blisko jego twarzy. Zbliżam swój nos do jego stykając je.

Na zlosc Peetniss

Wszem i wobec oglaszam iz znow dostalam kare na laptopa. Dopiero w przyszly piatek znow moge pisac. Wiem ja caly czas dostaje kary ale mama jest na mnie zla bo dostalam 5 z angielskiego -,- Nie bac sie , nowe notki sie pisza na kartce. Milego tygodnia beze mnie. Mowilam Peetniss ze Cie wkurze :D                                                                                        ZuaZuza & Innax                  

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 22

Hey :]
Słuchajcie wróciłam. Po prostu miałam przeprowadzkę i jeszcze wszedł w to szlaban na neta i tak wyszło. Ale słuchajcie już jest. I ten rozdział jest dedykowany moim drogim " przyjaciółkom internetowym " ^^ . Peetniss , Zoozia123, Weronika28010, Jamajka144 , Krukonka - to dla Was za to ,że tak wytrwale czekałyście , kochane. Więc mi tu ładnie komentarze zostawiać i świętować. No to przemowa jest czas na rozdział .
Miłego czytania ;)
Zuziko45 & Innax
Ps. Pisze jeszcze niektóre nazwy z bloxa . Przyzwyczajenie xD . Buziaki ;**
Pss. Toster zrezygnowałam z samobójstwa, choć miało być. ( wiesz o co chodzi ;) ) xDD
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Delikatny powiew na moim karku przywraca mi świadomość, przyprawia o gęsią skórkę. Choć to przyjemne doznanie , to jednak wzbudza mój niepokój. " Kto to ? " Jak na razie to jedyne, kluczowe pytanie , ale z pewnością już niedługo dojdą nowe. Nie otwieram oczu , boję się , że to co zobaczę zmrozi mi krew w żyłach. A może z obawy , że spłoszę tego kogoś ? Staram się przypomnieć sobie wczorajsze , bądź jeszcze późniejsze zajścia. W końcu nie wiem ile byłam nieprzytomna. Atak Peety , nieudana próba ucieczki , ból , spokój piekarza , utrata świadomości , rozmowa z Prim i Finnickiem , sen we mgle ... To wszystko jest tak zagmatwane , że sama nie mogę się pozbierać. Zastanawiam się , co Prim chciała powiedzieć. Dokładnie pamiętam jej słowa .
- " Katniss , On ... " On ? Czyli Peeta ? Pewnie tak , skoro rozmowa toczyła się o nim. Peeta. Ale co , do cholery , On ?! Finnick jak ja Cię nienawidzę ! Zrobiłeś to specjalnie ! Może chciała mnie ostrzec ? Ale przed czym ?
   Leżę tak z półgodziny zadając sobie w myślach te same pytania i szukając odpowiedzi na nie. Dopiero teraz wyczuwam dłoń na moich plecach , która teraz odrobinę drży. Znam ten dotyk , te ramiona . Miarowy oddech informuje mnie , że chłopak śpi . Dla pewności uchylam powieki i unoszę głowę ku górze. Widzę spokojną twarz Peety , worki pod oczami sygnalizują niedobór snu , a mina , którą właśnie przybrał , złość . Ręka piekarza kurczowo mnie do siebie przyciska , marszczy przez sen brwi . Szeroko otwieram oczy ze strachu . Nie bacząc na konsekwencje , wprost , wyrywam się z objęć blondyna. Fala bólu , której dotąd nie czułam ,uderza we mnie ze zdwojoną siłą . Łapię się za brzuch , unoszę kawałek materiału koszulki i widzę ogromnego siniaka . Cudem utrzymuje równowagę . Peeta w ułamku sekundy zrywa się z miejsca i , jak zawsze w takich sytuacjach , od razu przytomnieje.
- Katniss , co się dzieje ? - pyta zaniepokojony. Patrzę na niego przerażona , oddech przyspiesza , a adrenalina powoduje chwilowy zanik bólu. Strach nie znika. Jak oparzona rzucam się na drzwi łazienki . Kuśtykając dopadam ich i szybko łapię za klamkę . Upadam na zimne kafelki , próbuje złapać oddech. Przypominam sobie o chłopaku , który teraz pewnie biegnie w moją stronę. Podnoszę się gwałtownie i zatrzaskuje drzwi przed nosem Peety , przekręcam kluczyk. Opieram się o drewno, podkulam nogi i obejmuję je rękoma.
- Katniss o co chodzi ? Proszę powiedz mi .- Błękitnooki nie daje za wygraną. Słyszę , że opiera się plecami o drewnianą , jedyną , która nas dzieli , barykadę. - Proszę ...- głos mu się łamie , a ja nie mam zielonego pojęcia co powiedzieć. " Peeta , boję się , że coś mi zrobisz. " Jak to zabrzmi ?! Otwieram usta ,żeby coś wykrztusić , ale z mojego gardła wydobywa się tylko głuchy szloch. Wcześniej nie zauważyłam , że łzy lecą mi ciurkiem po policzkach . Chowam twarz w dłoniach i gorzej płaczę. Ze złości . Nie mogę uwierzyć , że aż tak zmiękłam przez ten czas.  Rzęsiste krople spływają po moich policzkach na biały podkoszulek i kamienną posadzkę. Z sąsiedniego pomieszczenia dochodzą głosy sygnalizujące zmianę pozycji chłopaka . Najprawdopodobniej wbija teraz wzrok w drzwi.
- Nie płacz , Katniss , nie płacz. Słyszysz mnie ? Nie płacz już , proszę . - prosi pocieszająco. Może kogoś innego by to uspokoiło , ale nie mnie. Ja dalej ryczę jak ta głupia. Mam wrażenie , że ten strach już nigdy nie ucieknie, że już zawsze będę się bała Peety . Tego , niegdyś , dobrego , kochającego Peety. A może jest jeszcze szansa ? Może to chciała mi Prim przekazać ? W końcu to Ona przekonała mnie, że może kiedyś Go odzyskam . - Katniss ? Katniss , nie płacz . Nie płacz , słoneczko , proszę. - Podnoszę gwałtownie głowę przestając szlochać . Czy On właśnie powiedział do mnie słoneczko ? W moim sercu , oprócz strachu , pojawia się jeszcze jedno uczucie , silniejsze niż to poprzednie. Nadzieja . Mówią, że nadzieja matką głupich . A jednak pomogła nam wygrać rewolucję . Więc czemu by nie mieć nadziei co do Peety ? Ale On się już nie zmieni , upominam się w myślach ,znów Cię skrzywdzi , przekonuje mnie jakiś głos. Jednak jakaś cząstka mnie mówi mi ,że warto zaryzykować. Życie byłoby nudne bez ryzyka. Tak kłócę się sama ze swoimi myślami i nawet nie słyszę co dzieje się w pokoju obok. Przytomnieje ,gdy piekarz wkłada klucz w zamek , ten po mojej stronie spada mi na głowę wywołując pulsujący ból. Odskakuję od drzwi jak poparzona , czołgam się w stronę równoległej ściany. Niestety, ból odbiera mi resztkę siły i padam na zimne kafelki. Przewracam się na bok i przykładam kolana do brody. Słyszę jak blondyn mocuje się z zamkiem. W końcu metal puszcza i Peeta uchyla powoli barykadę. Choć ból jest nieznośny przysuwam bliżej nogi dodatkowo chowając twarz między nie. Sądzę, że błękitnooki zaraz coś mi zrobi, ale się mylę. On po prostu podchodzi i kładzie się obok mnie, czuję jego wzrok na sobie. Zdziwiona przestaje płakać i zadzieram głowę do góry szeroko otwierając oczy. Spoglądam w oczy chłopaka, topię się w ich błękitnej toni. Posyła mi pokrzepiający uśmiech.
- Już wszystko dobrze ? - pyta zatroskanym głosem. Nie ! Nic nie jest dobrze ! Nic! Ta myśl wywołuje u mnie atak histerii. Znów spuszczam wzrok. Peeta bez słowa przyciąga mnie do siebie, wtulam się w jego pierś. - Wszystko będzie dobrze. Nawet jeżeli teraz nie jest, to obiecuję Ci, że będzie. Obiecuję.

sobota, 26 kwietnia 2014

Miniaturka I

- O której dzisiaj b-będziesz ? - jąkam się nieśmiało .
-  Wieczorem - odpowiada mi chłodno. Jak zawsze , słyszę głosik w swojej głowie. Gdy czuję zimną dłoń na swoim policzku orientuję się , że nie tylko ja usłyszałam ten głos. Łapie moje nadgarstki i mocno zaciska na nich swoje ręce .
- Tylko mi tu nie pyskuj ! - cedzi przez zęby . Odpycha moje ręce z taką siłą , że cała się obracam. Padam na umywalkę . W ostatniej chwili zatrzymuje czoło przed kranem. Podpieram się na łokciach. Słyszę trzask drzwi i ciężkie kroki . Spoglądam w lustro . Widzę to samo co zawsze . Wynędzniałą , przestraszoną dziewczynę o podkrążonych oczach. Na moim policzku znajduje się czerwony ślad po ręce Gale' a. Biorę z półki to paskudstwo , które muszę codziennie używać , żeby nie było widać moich sińców i worków pod oczami. Nakładam powoli na twarz i rozprowadzam. Nienawidzę tej zimnej mazi. Przechodzi przez moje ciało dreszcz . Kończę maskowanie i sprawdzam czy nadal są dostrzegalne siniaki. Odrobinkę jeszcze widać , ale ktoś musiałby patrzeć z bardzo bliska , w co szczerze wątpię . Nie chce mi się tego dłużej nakładać , więc odkładam pojemniczek na miejsce.Przychodzi jedno wspomnienie z przeszłości... Warstwa błota , cichy jęk , krew , rana na nodze ... Potrząsam głową , żeby odpędzić bolesne wspomnienie. Odwracam twarz od lustra , nie chcę już patrzeć na tą obrzydliwą gębę. Otwieram drzwi łazienki i wychodzę . Kieruję się cicho i powoli ,w stronę schodów , ale po chwili się zawracam. Ponownie wchodzę do pomieszczenia. Podchodzę do małej szafki . Stoi tam srebrne pudełko . Znajduje się w nim nieużywana biżuteria . Gale kazał mi ją tam trzymać . Nie używam jej ,ale wolałam Mu nie odmawiać. Jak kiedyś odmówiłam , dostałam taką nauczkę , że do tej pory mam bliznę na wardze i brwi. Odkładam pudełko na bok i z mojej skrytki wyciągam małą , złotą broszkę. I kolejne wspomnienia. Widzę Madge stojącą przede mną i Gale' m . Dajemy jej nasze zbiory . Po moim policzku spływa łza , a ja szybko ją ocieram w obawie przed rozmazaniem mazi. Przypinam ostrożnie ptaka po lewej stronie pod sercem. Przyglądam się jeszcze złotemu kosogłosowi i przykrywam niebieskim swetrem. Zapinam niespiesznie guziki i wychodzę zostawiając otwarte drzwi. Idę powoli w stronę schodów . Moja umiejętność skradania się nie ucierpiała przez ten czas. Staję na ich krawędzi i nasłuchuję . Słuch również pozostał nie naruszony . Cisza. Gale już wyszedł. Wypuszczam powietrze . Nie wiedziałam , że je wstrzymałam. Schodzę na dół. Od razu kieruję się do kuchni. Z mojego brzucha wydobywa się głośne warknięcie. Muszę coś zjeść. Kiedy ostatnio jadłam ? Nie pamiętam . Wczoraj rano ? Tak, chyba tak . Nawet jeżeli jadłam to pewnie suchą kromkę chleba . To taka jeszcze jedna kara za nieposłuszeństwo. Głód. Podchodzę do lodówki . Przez chwilę uważnie lustruję jej zawartość. Widzę przeróżne produkty, ale co z tego skoro ja nie umiem gotować ? Zirytowana popycham drzwi urządzenia. Siadam naburmuszona na krzesło, obejmuje się ramionami. Mocno wytężam umysł w poszukiwaniu jakiejś inteligentnej myśli . Nagle przypominam sobie o czymś co znajduje się w pojemniku na pieczywo. Gwałtownie zrywam się z miejsca i podbiegam do blatu prawie upadając. Niezdarnie otwieram pudełko i dopadam siatkę . Wdycham przepyszny zapach. Bułki serowe. Przypominam sobie pewną , ciepłą noc , przepiękny zachód słońca , ciepło jego ramion. Po moim policzku spływa kolejna , ciepła stróżka. Na ustach czuję słony smak łez. Tym razem ich nie powstrzymuję . Mojego męża nie ma w domu. Mam prawo do łez. Codziennie wypuszczam ich tysiące . Trudno. Sama zgotowałam sobie taki los. Gdyby nie moja upartość i opryskliwość , które teraz i tak zanikły gdzieś. Dopiero teraz , o wiele za późno , myślę. Ponownie zasiadam do stołu. Łapczywie rozrywam jedyną przeszkodę i wypycham szybko ciepłe pieczywo do ust , jakby bojąc się , że ktoś mi je zabierze . Kompletnie zapominam czyją jestem żoną . Pochłaniam całą zwartość siatki . Po raz kolejny wkładam rękę do torebki , ale niczego nie napotykam pod palcami. Spoglądam w tą stronę i również nic nie widzę . Podnoszę nad głowę i potrząsam, na moją twarz wypada masa okruchów. Zamykam szybko oczy , bo nie chcę , aby pyłki wpadły mi do oczu. Puszczam opakowanie , sunie w powietrzy kierując się na ziemię . Patrzę na moje ciuchy, są pokryte okruchami z pieczywa . Prycham śmiechem zapominając o wszystkich problemach. Ta sytuacja jest tak komiczna ,że nie mogę się powstrzymać . Łapię się za brzuch , jest pełny i aż boli od śmiechu. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się śmiałam. Na pewno nie było to z Gale' m . Chociaż może ... ? Wstaję nadal lekko się śmiejąc i idę do łazienki. Wszyscy przyjaciele których miałam odeszli. Prim , moja kochana siostrzyczka , spłonęła w wybuchu bomby skonstruowanej przez osobę , która śmie teraz nazywać się moim mężem. Mała Rue , która tak przypominała mi moją zmarłą siostrę, zginęła na tej przeklętej arenie , Jak dobrze , że już ich nie ma ... Mama ? A mama nadal mieszka w 4 , od ślubu mojego i Gale' a już nie dzwoni. Pokłóciłyśmy się wtedy. Jednak szybko odpycham tą myśl i wracam do przypominania sobie przyjaciół . Mój stary mentor zamieszkał w Siódmym Dystrykcie. Na prawdę nie wiem co się z nim teraz dzieje . On wiedział pierwszy . Wiedział , że wyjdę za Gale' a , On to wyczuł , gdy Peeta dostał pierwszego ataku po wojnie. Dlatego rzucił mi parę opryskliwych słów i pojechał. Czemu ten stary pijak zawsze ma rację ?! Nie wiem , ale irytuje mnie to. Johanna , jedyna , prawdziwa , żyjąca przyjaciółka , nie doszła świadkowa i sojuszniczka . Wyjechała bez słowa pożegnania , gdy tylko jej powiedziałam za kogo wychodzę . Nie dziwię się jej . Też mieszka w Siódemce. Z tego co wiem od Annie to mieszka z Darickiem . W jednym domu. Moje ' starania ' nie poszły na marne . Annie to jedyna osoba , która mnie odwiedza . Co ja mówię ?! Odwiedzała do niedawna. Przestała , gdy kolejna bomba Gale' a ją zabiła . Ją i Jana . Po moim policzku płyną łzy , a ciało ogarnia taka złość , że chyba zaraz nie wytrzymam. Może jest teraz z Finnickiem szczęśliwa ? Taką mam nadzieję. A wtedy przypomina sobie o nim . Cała złość zmienia się w smutek. Łzy przybierają na sile ,a oddech zamienia się w szloch. Zakrywam twarz dłońmi i padam na kolana. Głową walę o drzwi łazienki . Przez całe ciało przechodzi okropny, pulsujący ból. Czemu ja , do cholery, jestem taka głupia ?! Zawsze muszę sobie coś zrobić ! Przykładam rękę do miejsca zderzenia i mocno naciskając masuje. Ból przypomina o rzeczywistości . Katniss, nie łudź się  , już do końca życia będziesz męczennicą .I to wszystko przez swoją głupotę . Zaraz ! Koniec życia ? T dobry pomysł. I tak nie mam po co żyć . Postanowione.
                                                                          ~~~
Cały dzień spędziłam na wymyślaniu słów , którymi Go rozjuszę  . Nie było trudno , łatwo się denerwuje. Przez cały czas myślałam , że nie mam po co żyć , że się nie boję śmierci . Oh , jak bardzo się myliłam.
                                                                          ~~~
Trzask drzwi wyrywa mnie z zamyślenia. Wzdrygam się lekko na myśl co mnie czeka. Nie obędzie się bez bólu , równie dobrze mogłam się powiesić , ale muszę Mu to wygarnąć . Niech wie co o Nim myślę . Zrywam się z kanapy. Rodzi się we mnie złość jakiej od dawna nie czułam. Czuję , że umrę jako Katniss Everdeen - dziewczyna , która igra z ogniem , a nie Katniss Hawthorne - dziewczyna , która boi się swojego męża. Stawiam mocne i gwałtowne kroki. Jestem tak zdeterminowana , że już nie zmienię zdania .O nie ! Gale właśnie ściąga swoją marynarkę i wiesza na wieszak . Wyrywam Mu ją z rąk i rzucam w kąt . Jest zszokowany , ale w porę się opamiętuje. Podnosi rękę , a ja zatrzymuję ją nad moją głową.
- Najpierw mnie wysłuchasz , później lej ile wlezie. - cedzę powoli każde słowo. - Jesteś po prostu głupim dupkiem , który zniszczył mi całe życie . Nienawidzę Cię . Może kiedyś byłeś moim przyjacielem , ale mogę się założyć , że tylko grałeś. A może to wojna Cię tak zmieniła ? Nie ! Ty taki zawsze byłeś ! Żądny krwi i mordu. Nigdy nikogo nie kochałeś. Mnie też nie kochasz ! Jestem tylko Twoją zabawką ! Ale to się zmieni. Już nikogo nie skrzywdzisz . I ja tego dopilnuję.Zabrałeś mi siostrę , przyjaciółkę , mentora , mamę. Niedawno też mojego niedoszłego chrześniaka i jeszcze jedną bliską mi osobę , ale najbardziej nie wybaczę Ci tego , że zabrałeś mi mojego ukochanego. Nie wybaczę Ci tego . To przez Ciebie musiałam Go zostawić , a ja Peete kochałam najbardziej na świecie i nigdy nie przestanę . Zapamiętaj to ! Nienawidzę Cię ! - wrzeszczę na jednym tchu , a po policzkach ciekną ciepłe krople. Gale z każdym słowem robi się coraz bardziej czerwony. Jego oddech gwałtownie przyspiesza , w oczach widać  nienawiść i złość , połączoną z chęcią zabicia.
- Dobrze , najpierw z Tobą coś zrobię , a później zajmiemy się piekarzem. - syczy z kpiącym uśmieszkiem. Cała determinacja , zmienia się w przerażenie . Nie . Tylko nie On . Błagam nie On. Po co ja to wszystko gadałam. Znów zrobiłam coś głupiego. Puszczam jego rękę i w zamian dostaję w głowę. Gale zaczyna się śmiać.
- Nie ! Nie zrobisz Mu nic ! Nie możesz ! - łkam jak pięcioletnie dziecko .
- Bo co ?! - wrzeszczy kopiąc mnie w brzuch . Padam na zimną posadzkę , czołem walę o podłogę . Zwijam się z bólu. Gale ' owi to nie przeszkadza. Kolejne ciosy przychodzą szybko , tym razem wojskowe buty rozwalają mi twarz. W ustach czuję metaliczny smak krwi . Krew miesza się ze łzami.
- Nie obchodzi mnie , że Go kochasz ! Nikt nie będzie lepszy ode mnie ! Nikt ! - krzyczy w furii. Łapie mnie za włosy i podnosi do góry.