niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 30

- Johanno ? Uspokój się proszę. - Postawny brunet mocno tuli Johannę do siebie. Ta łka cicho w jego pierś. Okryta cienkim kocem patrzę na nich. Tylko raz w życiu miałam okazję poznać prawdziwą Johannę Mason. Teraz, już drugi raz mam do tego sposobność. Za oknem słychać odgłosy burzy. Co chwilę srebrne błyskawice rozdzierają niebo, a wtórują im głośne grzmoty. O szybę uderzają krople deszczu. Parę spadło na mnie i na Johannę, kiedy próbowała mnie obudzić. Nie dziwię się jej przerażeniu. Jest w miejscu, gdzie przeżyła straszne rzeczy, a dodatkowo znam jej tortury, jakim była poddawana w Kapitolu. Tak jak Peeta. Spuszczam wzrok. Jedna łza błądzi gdzieś w poszukiwaniu ujścia. Może za szybko zareagowałam ? Może powinnam z nim porozmawiać ? Na pewno powinnam. Ale ja to ja. Najpierw robię, potem myślę. I właśnie przeze mnie są takie sytuacje. Teraz już nie mam wątpliwości, żyje. Nie znam jeszcze wersji wydarzeń, ale wiem, że żyje. Na szczęście. Pogrążona w myślach nie zauważam, że Mason już się uspokoiła. Siada obok mnie i przysuwa kolana do brody. Spoglądam w jej stronę. Ciemne oczy ma zaczerwienione, na policzkach mokre linie. Tępo wgapia się w jakiś punkt. Czarne włosy spływają falami na plecy i ramiona. Widać, że schudła parę kilogramów. To pewnie przez pobyt w szpitalu. Mężczyzna, stojący dotąd w cieniu,  podchodzi do mnie i wystawia rękę.
- Travor. - mówi. Niepewnie odwzajemniam uścisk.
- Katniss. - odpowiadam.
- Miło mi. - posyła mi nieśmiały uśmiech ujawniając dołeczki w policzkach. Po tych słowach odchodzi i opiera się o ścianę na przeciwko Johanny. Przypatruje się jej z delikatnym uśmiechem.
- Ty naprawdę jesteś bezmózgiem, ciemna maso. - Johanna wreszcie się odzywa nie zaszczycając mnie uśmiechem. Wróciła stara Johanna, myślę. - Czy ty nigdy nie przestaniesz robić głupich rzeczy ?! - teraz zaczyna wrzeszczeć. No i ma rację. Ja chyba nigdy nie przestanę wpakowywać się w kłopoty. - Czy ty nie rozumiesz, że wysyłając go do Kapitolu, tak jakby, pogarszasz sytuację ?! Nie tylko jego ! Swoją też ! Czy ty słyszysz, że ja do ciebie mówię ?!
- Tak. - bąkam.
- No to weź te słowa sobie do serca. - syczy. Przytakuję tylko głową. Łapię się rękoma za głowę. I co ja teraz zrobię ? Bez niego ? Nie wiem. W tym problem, że ja do cholery nigdy nic nie wiem !
                                                                             ~~~
Łapię za klamkę.
- Travor ? Ty lepiej idź do nas. Muszę jeszcze porozmawiać z tym bezmózgiem chwilkę. Zaraz jestem, dobrze ? - patrzy na niego takim dziwnym spojrzeniem.
- Dobrze.- odpowiada i rusza w stronę swojego domu. Johanna idzie za nim wzrokiem. Gdy znika mężczyzna znika z pola widzenia dziewczyna odwraca się do mnie i pcha. Bez żadnych hamulców, jak to ona.
- No ruszaj się ! - mówi z naciskiem. Wchodzę do domu. Szarość tego domu mnie przytłacza. Znów te same szare ściany, złe uczucia, wspomnienia.... Tak dawno tu nie byłam. Ściągam buty, które przyniosła mi Johanna, i powoli kieruję się ku kuchni. Na szafkach leży tona kurzu, w umywalce zalegają naczynia na których widać zaschnięte resztki jedzenia. Widać, że nikt tu nie sprzątał od dłuższego czasu. Zdaję sobie sprawę, że Johanna monitoruje każdą moją czynność.
- Herbaty, kawy ? - pytam odwracając się do niej.
- Kawy jeśli można prosić. - mówi patrząc się na mnie podejrzliwie. Chwytam stojący na kuchence gazowej czajnik i napełniam go wodą. Czarnowłosa w międzyczasie sadowi się na krześle.
- To o czym chcesz rozmawiać ? - pytam wyciągając z szafki białą filiżankę.
- Zastanawia mnie fakt dlaczego nie poszłaś do swojego domu ... - mówi. Przerywam czynność, którą właśnie wykonywałam i patrzę na nią zdziwiona. Z trudem zatrzymuję łzy.
- Przecież jestem w swoim domu. - warczę. Wiem do czego zmierza.
- A myślałam, że mieszkasz dom dalej...- odpowiada tym samym tonem co ja.
- Skoro tego chcesz to pójdę do SWOJEGO domu. - wybucham. - Proszę bardzo. - krzyczę nakładając obuwie. Szarpię za klamkę i otwieram drzwi. Chłodny wiatr chłosta mnie w twarz, ale nie zwracam na to uwagi. Wybiegam z domu, wcześniej trzaskając drzwiami. Idę pewnie do domu Peety. Zatrzymuję się na chodniku prowadzącym do drzwi. Choć wiem, że jego tam nie ma jednak czuję jakąś niechęć do pobytu w tym budynku. Niepewnie stawiam kroki, powoli wspinam się po schodkach. Ale po co się bać ? Przecież tyle czasu tu mieszkałam.. Czuję się tu prawie jak w domu. Staję przed drewnianą barykadą. Zamykam oczy i powoli wypuszczam powietrze. W końcu wchodzę. Wewnątrz panujący zapach chleba mnie przytłacza i jednocześnie dołuje. Idę przez kremowy korytarz. Tutaj wszystkie pomieszczenia mają inny kolor. Nie tak jak u mnie. Rzucam się na czarną sofę. Co ja zrobiłam ?! Co ja do cholery zrobiłam ?! Pozwalam łzom cieknąć.
                                                                        ~~~                               
 Słońce dopiero wschodzi, kiedy ja otwieram oczy. Przecieram zapuchnięte powieki. Staram się ponownie nie płakać. Z marnym skutkiem. Powoli podnoszę się i siadam. Próbuję rozmasować poszczególne części obolałego ciała. Zrzucam buty. Stykam zimne stopy z ciepłym, puchowym dywanem, co powoduje niemałą ulgę. Pochylam się lekko do przodu, trzymając jednocześnie krawędzie sofy. Wstaję z mebla i ruszam ku łazience. Nabieram trochę zimnej wody i ochlapuję nią twarz. Opieram się o umywalkę i uważnie przypatruję swojemu odbiciu. Mocno zapuchnięte powieki, czerwone oczy od łez, smutne spojrzenie... Zaciskam powieki i potrząsam głową. Wkładam palce pomiędzy kosmyki moich włosów i mocno ciągnę. Tak, ból jest dobry. Jest bardzo dobry. A mnie się należy.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A oto i nowy rozdział. Taki do kitu, ale trudno. Nwm kiedy nowy. Może dzisiaj. Może jutro. Zobaczę. Wczoraj już nie dałam rady. W każdym razie już jest. Piosenka : Metallica- The Unforgiven.
Gruszka & Innax

3 komentarze:

  1. ;( biedna Katniss.... biedny Peeta... wszystko takie smutne ;C

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, to nie jest do kitu, tylko smutny a zarazem piękny !!!

    OdpowiedzUsuń