sobota, 17 maja 2014

Rozdzial 27

Hello.
Nareszcie wenka mi powróciła. Nowy rozdziałek. Proszę xd
Zuziko45 & Innax
Ps. Within Temptation - Whole World is Watching ft. Piotr Rogucki
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uważnie przyglądam się obojgu. Marszczę brwi. Coś mi tu nie pasuje. Czemu Peeta się tak zdenerwował ? Mówił, że oboje próbowali się wydostać. Więc, o co chodzi? Zeskakuje z blatu co powoduje nie mały ból w miejscu gdzie znajduje się siniak. Zaciskam powieki i odruchowo łapię za to miejsce. Mimo zamkniętych ust z mojego gardła wydobywa się cichy syk. Czujne ucho chłopaka nie przepuszcza i tego.
- Katniss..- odwraca się i rusza w moją stronę. Podnoszę rękę, dając mu do zrozumienia, by nie podchodził. Wyprostowuję się i wykrzywiam usta próbując schować grymas bólu.
- Żadnego Katniss. Macie mi w tej chwili wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi - przerywam stanowczo. Patrzą na mnie zdziwieni. Zauważam mięsień drgający na policzku Peety, który przystanął w połowie kroku. Jedyna oznaka jego zdenerwowania. Co oni kombinują ?
- A co chcesz wiedzieć ? - pyta przebiegle Haymitch. Cwany lis, myślę.
- Chcę wiedzieć wszystko. - odpowiadam. Były mentor unosi brwi.
- Cóż... Nazywam się Haymitch Abernathy, wygrałem 50 igrzyska...
- Haymitch ! Ja chcę wiedzieć o co wam w tej chwili chodzi. - warczę.
- Katniss... Nie możemy tego przełożyć ..? - Peeta przeciąga sylaby. Pierwszy raz to robi. Przymykam powieki i lekko potrząsam głową. Próbuje mnie udobruchać ? Nie uda mu się. A co w tym wszystkim najgorsze ? Że to na mnie działa.
- Nie, nie możemy. Chcę teraz wszystko usłyszeć. - mówię trochę nie pewnie.
- Ale przecież powiedziałem ci wszystko, więc o co chodzi ? - Peeta spokojnie ze mną rozmawia. Nie wydaje się być ani zdenerwowany, ani zniecierpliwiony.
- Co cię tak zdenerwowało ? - pytam podpierając się pod boki.
- Jaa... Bo.. - jąka się.
- Och przestań. Chłopak ma złe wspomnienia z Kapitolu co wiąże się ze mną, bo w końcu tam byłem. A jeszcze gorzej musiał go wkurzyć fakt iż coś wam przerwałem. - Abernathy beztrosko tłumaczy wszystko. Na moich polikach wykwitają rumieńce. Przygryzam dolną wargę. Spoglądam w stronę blondyna. Wlepia wzrok w kamienną posadzkę. Na twarzy jest cały czerwony. Ze złości czy może, tak samo jak ja, ze wstydu ? Nie wiem.
- Prawda czy fałsz ? - mówię w końcu. Nie podnosi wzroku, ani też nie odpowiada. - Prawda czy fałsz ? - powtarzam pytanie. Zero reakcji. Podchodzę do chłopaka. Łapię go za podbródek zmuszając do spojrzenia w oczy. Strach, wstyd, troska... To widzę w bezkresnym błękicie. - Prawda czy fałsz ? - ponawiam pytanie akcentując każde słowo.
- Prawda. - szeroko otwieram oczy z ulgą. Nie kłamał, nie kłamie. Puszczam podbródek chłopaka, a jego ręce natychmiast mnie oplatają. Chowa twarz w moich włosach, które luźno spadają na moje barki i plecy. Powoli obejmuję ramionami jego szyję, opieram głowę o jego ramię.
- Hykhym... - Mentor odchrząkuje. - Przyszedłem porozmawiać, ale przyjdę innym razem. Do widzenia. - Cofa się do wyjścia, a ja mu pozwalam. Nie wiem dlaczego, ale Peecie chyba potrzebna jest teraz moja bliskość. To ja zawsze potrzebowałam jego, teraz role się odwróciły. Chłopak powoli mnie unosi, a ja poddaję się temu zakładając nogi na jego pas. Zamykam oczy. Niesie mnie gdzieś, ale nie wiem gdzie. Nie widzę. Wnioskuję, że wchodzi po schodach, potem korytarzem do któregoś pokoju. Orientuję się, że to jego sypialnia. Ciaśniej zaciskam powieki, mocniej przyciskam się do Peety. Chłopak silniej mnie przytula, jakbym miała gdzieś uciec. Muszę przyznać, że poniekąd mam taką ochotę, ale to zły moment. Dopiero teraz docierają do mnie wszystkie fakty. Wspomnienia... Dlaczego los nie daje nam spokojnie żyć ?! Za co ?! Do cholery jasnej czym sobie zasłużyłam na taki los ?! Łzy złości i bólu spływają po policzkach. Zamiast ust pojawia się cienka linia. Chłopak siada, a ja nie odrywam się od niego. Cały czas mocno ściskam, on tak samo. Krople nabierają na sile mimo mojego starania. Chcę coś powiedzieć, ale z mojego gardła wyrywa się tylko szloch.
- Proszę cię , słońce , przestań płakać. - kojący głos wydobywa się z moich włosów, ale tym razem mało pomaga. Odsuwa mnie lekko od siebie, tak, by spojrzeć w szare źrenice. - Proszę cię, przestań. Hej. Możesz na mnie popatrzeć? - wykonuję czynność. Widok, który mam przed oczami jest nieco uspokajający. Za wszelką cenę próbuję powstrzymać strumień wody wypływający z moich oczu. W końcu to mi się udaje.
- Dlaczego życie jest takie brutalne ? - szepczę zapłakanym głosem. Patrzy raz w moje oczy, potem na podłogę, usta i znów oczy, jakby się zastanawiając co powiedzieć. Nawet on nie wie co w tej chwili powiedzieć. Zbliża lekko swoją twarz do mojej i delikatnie całuje. To wystarczy bym wszystko wiedziała. Ten gest pokazuje wszystko. Jest delikatny i czuły. Nie ma w nim nic agresywnego, nie czuć żadnego pożądania. Oboje wiemy, że to nie jest dobry moment, oboje nie chce nie tylko ze względu na sytuację.
- Czemu mi nie powiedziałeś?- kolejny raz to ja zadaję pytanie. Zaciska usta i spuszcza wzrok.
- Bałem się. Myślałem, że znowu będziesz się mnie bała, że znów będę sam.
- Peeta ! Nie zostawiłabym cię ! Nigdy ! Jak mogłeś w ogóle tak pomyśleć ?! - podnoszę głos. Siadam obok blondyna, starając się zachować dystans. Dziwi go to, ale rozumie. Podpieram ręce o kolana i zakrywam twarz dłońmi. Żadna łza nie odnajduje ujścia. Błąkają się gdzieś w mojej duszy raniąc ją niemiłosiernie. Wstaję z kanapy i kieruję się do drzwi. Peeta podnosi się i idzie za mną. Schodzę na dół, idę ku wyjściu i wychodzę bez butów ani niczego innego. Wybiegam na dwór, krople deszczu spadają na moje ciało. Głos blondyna niknie gdzieś w szumie:
- Katniss ! Katniss, gdzie ty idziesz ?!- krzyczy starając się przekrzyczeć ulewę.
- Nie wiem. Nie wiem, gdzie idę ! - odkrzykuje nie odwracając się. Ruszam do domu Haymitcha. Wchodzę, nie fatygując się nawet by zapukać. Drzwi z hukiem trzaskają o ścianę. Abernathy siedzi w takiej samej pozycji, co ja kilka minut temu. Jest trzeźwy.
- W barku. - wyprzedza moje pytanie nawet na mnie nie patrząc.
- Nie przyszłam po to. - kłamię. Nerwowym wzrokiem krążę po pomieszczeniu szukając jakiegoś kolejnego, wygodnego kłamstwa. Znajduję je. W chwili wypowiedzenia staję się prawdą.
- Musisz zabrać Peetę do Kapitolu. - wypowiadam, a serce rozpada się na miliony kawałków.
- Po co ? - pyta przerażony podnosząc głowę. - Po co ? - powtarza podchodząc do mnie.
- Wspomnienia... - mówię tylko, a mentor kiwa głową.
- Obiecuję.- odpowiada. W tej chwili do pomieszczenia wpada blondyn.
- Katniss... Ja nie chcę tam jechać. Nie zostawiaj mnie ... - szepcze jak małe dziecko proszące by nie dać mu kary. Moje oczy szklą się, a oddech przyspiesza. Nie odpowiadam nic, wybiegam z domu.
- Katniss.. ! - słyszę wrzask Peety, ale staram się go zignorować. Biegnę przed siebie. Przyczołguję się pod siatką i wpadam w liściasty las. Nie zatrzymuję się nawet na chwilę. Nie zwracam uwagi na krzyki chłopaka, ani na ciemność i niebezpieczeństwo jakie mi grozi. Biegnę. Zatrzymuję się dopiero przed małą chatką stojącą samotnia przy jeziorku. Dopadam drzwi i jednym pociągnięciem likwiduję przeszkodę. Wchodzę i zatrzaskuje za sobą barykadę. Wiem, że Peeta mnie nie dogoni ani nie znajdzie. Z protezą jest za wolny, nie wie gdzie jest ten domek. Siadam w kącie i kulę się, a łzy po raz kolejny moczą mój strój.
                                                                            ~~~
Widzę jak wybiega z domu.
- Katniss ! - krzyczę i biegnę za nią, choć nie mam szans. Jest za szybka, na moją protezę. Mimo to biegnę.
- Katniss, czekaj, błagam ! - wrzeszczę, ale ona wbiega już w chaszcze. Przeciskam się pod siatką i ruszam jej śladem. Ogarnia mnie ciemność, nic nie widzę i nie wiem gdzie jestem. Błądzę po całym lesie w nadziei na jej niespodziewany powrót. Ona nie wraca. A jak jej się coś stało ? Muszę ją znaleźć, choćbym miał zapłacić życiem.
Przez kolejne kilka godzin włuczę się w gęstym mroku szukając jakiegoś światełka nadziei. Nie znajduję go. Teraz dociera do mnie, że to już nie uniknione. Nie odzyskam jej. Pojadę do Kapitolu o ile wrócę. Ale jak wrócić ? Tu jest problem. Wtedy coś uderza w moją głowę, przed oczami pojawiają się mroczki. Padam na podłoże, ale w porę się podnoszę. Dostrzegam swojego przeciwnika. Szare oczy, brązowe włosy i obleśny uśmiech. Ciśnienie podskakuje.
- Ty gnoju ! - wrzeszczę rzucając się na Gale' a.

9 komentarzy:

  1. Zginiesz marnie

    Tyle mam ci do powiedzenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli Peecie stanie się coś poważnego, spodziewaj się mnie w twoim domu z nożem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba nie chcesz zabić Peety ? Bo pomogę dziewczynom xD , rozdział boski , czekam na następny .
    jamajka144

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow !!! Zatkalo mnie, SUPER rozdział :) Niech będzie trochę akcji :D Nie będę prosić żebyś nie zabijała peety bo po przeczytaniu powyższych komentarzy wiem ze tego nie zrobisz hahaha

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny *.* dodaje do ulub i czekam na wiecej!! http://historyoffallenangels.blox.pl/html

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju..znów Gale...będzie się działo ;D Superrr rozdział <3 Czekam na nowy ;P Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Rewelka . Zapraszam do mnie :] http://taniectomilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń