piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 4

... Jestem podenerwowana , ale bez słowa biorę swój talerz . Peeta robi to co ja . Zaczynam jeść  swój omlet , On też . To dziwne , ale robi dokładnie to co ja . Jakby uczył się moich nawyków.

- Więc jak to było ? - pierwsza przerywam ciszę. Boję się jego odpowiedzi.

- No więc nie pierwszy raz pomyślałem , że chciałbym więcej. - jakby czytał w moich myślach. Dokładnie to samo pomyślałam niedawno. Mimo to robię zdziwioną minę. - No wiesz ... - nie wie co powiedzieć . - Nie pierwszy raz pomyślałem , że chciałbym się z Tobą ... kochać . I też nie pierwszy raz musiałem ochlapywać się zimną wodą . - zamurowało mnie . Nie wiem co powiedzieć . Znajduje jakieś słowa .

- Miałeś kogoś przede mną ? - dukam. Na prawdę dziwnie się czuję .

- Nie ! - zaprzecza. - Nie miałem. Zawsze liczyłaś się tylko ty. - dodaje nieśmiało spuszczając głowę . Zaczynam rozumieć . Skinam głową .

- To kiedy był ten pierwszy raz ? Bo to był mój pierwszy .  - mówię zmieszana zgodnie z prawdą .

- Pamiętasz może kiedy siedzieliśmy w jaskini ? Podczas 74 Głodowych Igrzysk ... - To ostatnie zdanie mówi trochę ciszej . Ja odstawiam talerz . Łapię się za głowę , Peeta jest zaraz przy mnie . Ból jest tak silny . Jeszcze takiego nie czułam. Chcę krzyczeć , ale nie mogę . Po chwili przechodzi .

- Co się stało ? - pyta zaniepokojonym głosem Peeta.

- Nie nic . To tylko taki ból głowy. Mam tak na wspomnienie... Sam wiesz czego . - odpowiadam biorąc tabletki . - Wracając do tematu , tak pamiętam .

- No więc .. Jak mnie wtedy pocałowałaś , wtedy to poczułem . Ale akurat wtedy nie ochlapywałem się wodą . - dodaje z zawadiackim uśmiechem .Czuję ulgę . Czuję ulgę , bo nie powiedział , że miał inne . Nie wiem czemu .

- Aha.  - mówię z uśmiechem. On przykłada usta do moich . Jest to przelotny pocałunek . Wystarczy , byśmy poznali swoje myśli .

- Co powiesz na mały spacer ? - Peeta wstaje i wyciąga do mnie rękę. Gdy ją łapię , w drugą bierze puste talerze . Muszę przyznać , że omlety były przepyszne . Schodzimy na dół . W kominku ogień wesoło skacze. Peeta odnosi talerze i prowadzi do przedpokoju . Biorę bluzę , chcę powiedzieć Peecie , że możemy pójść do niego po jego bluzę , ale mnie uprzedza :

- Niepotrzebna mi bluza . Pójdę tak . - Łapie mnie za rękę i wychodzimy. Przypominam sobie o Haymitchu , którego tak chamsko wygonił Peeta . Zastanawiam się nad tym . Dochodzę do wniosku , że to nie jest już ten Peeta , którego za wszelką cenę chciałam chronić . Teraz to on zrobi wszystko by mnie ratować . Oboje nad czymś myślimy . Idziemy w ciszy pustą uliczką . Peeta prowadzi mnie przez Ćwiek i obok piekarni . Widzę , że jest jak nowa. Zostałam w ogóle od nowa zbudowana . Wygląda pięknie . Jest z pomarańczowej cegły . Szyld przedstawia zielony napis " MELLARK " .

- Kiedy to zrobiłeś? - pytam.

- Wtedy kiedy ty nie zamierzałaś wychodzić z domu - odpowiada bezbarwnym głosem , tak jakby to wspomnienie było dla niego bolesne . Myślałam , że to tam będzie chciał iść . Ale nie ! Wchodzi w inną uliczkę , idziemy tak sobie , w ciszy , gdy nagle ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz