sobota, 26 kwietnia 2014

Miniaturka I

- O której dzisiaj b-będziesz ? - jąkam się nieśmiało .
-  Wieczorem - odpowiada mi chłodno. Jak zawsze , słyszę głosik w swojej głowie. Gdy czuję zimną dłoń na swoim policzku orientuję się , że nie tylko ja usłyszałam ten głos. Łapie moje nadgarstki i mocno zaciska na nich swoje ręce .
- Tylko mi tu nie pyskuj ! - cedzi przez zęby . Odpycha moje ręce z taką siłą , że cała się obracam. Padam na umywalkę . W ostatniej chwili zatrzymuje czoło przed kranem. Podpieram się na łokciach. Słyszę trzask drzwi i ciężkie kroki . Spoglądam w lustro . Widzę to samo co zawsze . Wynędzniałą , przestraszoną dziewczynę o podkrążonych oczach. Na moim policzku znajduje się czerwony ślad po ręce Gale' a. Biorę z półki to paskudstwo , które muszę codziennie używać , żeby nie było widać moich sińców i worków pod oczami. Nakładam powoli na twarz i rozprowadzam. Nienawidzę tej zimnej mazi. Przechodzi przez moje ciało dreszcz . Kończę maskowanie i sprawdzam czy nadal są dostrzegalne siniaki. Odrobinkę jeszcze widać , ale ktoś musiałby patrzeć z bardzo bliska , w co szczerze wątpię . Nie chce mi się tego dłużej nakładać , więc odkładam pojemniczek na miejsce.Przychodzi jedno wspomnienie z przeszłości... Warstwa błota , cichy jęk , krew , rana na nodze ... Potrząsam głową , żeby odpędzić bolesne wspomnienie. Odwracam twarz od lustra , nie chcę już patrzeć na tą obrzydliwą gębę. Otwieram drzwi łazienki i wychodzę . Kieruję się cicho i powoli ,w stronę schodów , ale po chwili się zawracam. Ponownie wchodzę do pomieszczenia. Podchodzę do małej szafki . Stoi tam srebrne pudełko . Znajduje się w nim nieużywana biżuteria . Gale kazał mi ją tam trzymać . Nie używam jej ,ale wolałam Mu nie odmawiać. Jak kiedyś odmówiłam , dostałam taką nauczkę , że do tej pory mam bliznę na wardze i brwi. Odkładam pudełko na bok i z mojej skrytki wyciągam małą , złotą broszkę. I kolejne wspomnienia. Widzę Madge stojącą przede mną i Gale' m . Dajemy jej nasze zbiory . Po moim policzku spływa łza , a ja szybko ją ocieram w obawie przed rozmazaniem mazi. Przypinam ostrożnie ptaka po lewej stronie pod sercem. Przyglądam się jeszcze złotemu kosogłosowi i przykrywam niebieskim swetrem. Zapinam niespiesznie guziki i wychodzę zostawiając otwarte drzwi. Idę powoli w stronę schodów . Moja umiejętność skradania się nie ucierpiała przez ten czas. Staję na ich krawędzi i nasłuchuję . Słuch również pozostał nie naruszony . Cisza. Gale już wyszedł. Wypuszczam powietrze . Nie wiedziałam , że je wstrzymałam. Schodzę na dół. Od razu kieruję się do kuchni. Z mojego brzucha wydobywa się głośne warknięcie. Muszę coś zjeść. Kiedy ostatnio jadłam ? Nie pamiętam . Wczoraj rano ? Tak, chyba tak . Nawet jeżeli jadłam to pewnie suchą kromkę chleba . To taka jeszcze jedna kara za nieposłuszeństwo. Głód. Podchodzę do lodówki . Przez chwilę uważnie lustruję jej zawartość. Widzę przeróżne produkty, ale co z tego skoro ja nie umiem gotować ? Zirytowana popycham drzwi urządzenia. Siadam naburmuszona na krzesło, obejmuje się ramionami. Mocno wytężam umysł w poszukiwaniu jakiejś inteligentnej myśli . Nagle przypominam sobie o czymś co znajduje się w pojemniku na pieczywo. Gwałtownie zrywam się z miejsca i podbiegam do blatu prawie upadając. Niezdarnie otwieram pudełko i dopadam siatkę . Wdycham przepyszny zapach. Bułki serowe. Przypominam sobie pewną , ciepłą noc , przepiękny zachód słońca , ciepło jego ramion. Po moim policzku spływa kolejna , ciepła stróżka. Na ustach czuję słony smak łez. Tym razem ich nie powstrzymuję . Mojego męża nie ma w domu. Mam prawo do łez. Codziennie wypuszczam ich tysiące . Trudno. Sama zgotowałam sobie taki los. Gdyby nie moja upartość i opryskliwość , które teraz i tak zanikły gdzieś. Dopiero teraz , o wiele za późno , myślę. Ponownie zasiadam do stołu. Łapczywie rozrywam jedyną przeszkodę i wypycham szybko ciepłe pieczywo do ust , jakby bojąc się , że ktoś mi je zabierze . Kompletnie zapominam czyją jestem żoną . Pochłaniam całą zwartość siatki . Po raz kolejny wkładam rękę do torebki , ale niczego nie napotykam pod palcami. Spoglądam w tą stronę i również nic nie widzę . Podnoszę nad głowę i potrząsam, na moją twarz wypada masa okruchów. Zamykam szybko oczy , bo nie chcę , aby pyłki wpadły mi do oczu. Puszczam opakowanie , sunie w powietrzy kierując się na ziemię . Patrzę na moje ciuchy, są pokryte okruchami z pieczywa . Prycham śmiechem zapominając o wszystkich problemach. Ta sytuacja jest tak komiczna ,że nie mogę się powstrzymać . Łapię się za brzuch , jest pełny i aż boli od śmiechu. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się śmiałam. Na pewno nie było to z Gale' m . Chociaż może ... ? Wstaję nadal lekko się śmiejąc i idę do łazienki. Wszyscy przyjaciele których miałam odeszli. Prim , moja kochana siostrzyczka , spłonęła w wybuchu bomby skonstruowanej przez osobę , która śmie teraz nazywać się moim mężem. Mała Rue , która tak przypominała mi moją zmarłą siostrę, zginęła na tej przeklętej arenie , Jak dobrze , że już ich nie ma ... Mama ? A mama nadal mieszka w 4 , od ślubu mojego i Gale' a już nie dzwoni. Pokłóciłyśmy się wtedy. Jednak szybko odpycham tą myśl i wracam do przypominania sobie przyjaciół . Mój stary mentor zamieszkał w Siódmym Dystrykcie. Na prawdę nie wiem co się z nim teraz dzieje . On wiedział pierwszy . Wiedział , że wyjdę za Gale' a , On to wyczuł , gdy Peeta dostał pierwszego ataku po wojnie. Dlatego rzucił mi parę opryskliwych słów i pojechał. Czemu ten stary pijak zawsze ma rację ?! Nie wiem , ale irytuje mnie to. Johanna , jedyna , prawdziwa , żyjąca przyjaciółka , nie doszła świadkowa i sojuszniczka . Wyjechała bez słowa pożegnania , gdy tylko jej powiedziałam za kogo wychodzę . Nie dziwię się jej . Też mieszka w Siódemce. Z tego co wiem od Annie to mieszka z Darickiem . W jednym domu. Moje ' starania ' nie poszły na marne . Annie to jedyna osoba , która mnie odwiedza . Co ja mówię ?! Odwiedzała do niedawna. Przestała , gdy kolejna bomba Gale' a ją zabiła . Ją i Jana . Po moim policzku płyną łzy , a ciało ogarnia taka złość , że chyba zaraz nie wytrzymam. Może jest teraz z Finnickiem szczęśliwa ? Taką mam nadzieję. A wtedy przypomina sobie o nim . Cała złość zmienia się w smutek. Łzy przybierają na sile ,a oddech zamienia się w szloch. Zakrywam twarz dłońmi i padam na kolana. Głową walę o drzwi łazienki . Przez całe ciało przechodzi okropny, pulsujący ból. Czemu ja , do cholery, jestem taka głupia ?! Zawsze muszę sobie coś zrobić ! Przykładam rękę do miejsca zderzenia i mocno naciskając masuje. Ból przypomina o rzeczywistości . Katniss, nie łudź się  , już do końca życia będziesz męczennicą .I to wszystko przez swoją głupotę . Zaraz ! Koniec życia ? T dobry pomysł. I tak nie mam po co żyć . Postanowione.
                                                                          ~~~
Cały dzień spędziłam na wymyślaniu słów , którymi Go rozjuszę  . Nie było trudno , łatwo się denerwuje. Przez cały czas myślałam , że nie mam po co żyć , że się nie boję śmierci . Oh , jak bardzo się myliłam.
                                                                          ~~~
Trzask drzwi wyrywa mnie z zamyślenia. Wzdrygam się lekko na myśl co mnie czeka. Nie obędzie się bez bólu , równie dobrze mogłam się powiesić , ale muszę Mu to wygarnąć . Niech wie co o Nim myślę . Zrywam się z kanapy. Rodzi się we mnie złość jakiej od dawna nie czułam. Czuję , że umrę jako Katniss Everdeen - dziewczyna , która igra z ogniem , a nie Katniss Hawthorne - dziewczyna , która boi się swojego męża. Stawiam mocne i gwałtowne kroki. Jestem tak zdeterminowana , że już nie zmienię zdania .O nie ! Gale właśnie ściąga swoją marynarkę i wiesza na wieszak . Wyrywam Mu ją z rąk i rzucam w kąt . Jest zszokowany , ale w porę się opamiętuje. Podnosi rękę , a ja zatrzymuję ją nad moją głową.
- Najpierw mnie wysłuchasz , później lej ile wlezie. - cedzę powoli każde słowo. - Jesteś po prostu głupim dupkiem , który zniszczył mi całe życie . Nienawidzę Cię . Może kiedyś byłeś moim przyjacielem , ale mogę się założyć , że tylko grałeś. A może to wojna Cię tak zmieniła ? Nie ! Ty taki zawsze byłeś ! Żądny krwi i mordu. Nigdy nikogo nie kochałeś. Mnie też nie kochasz ! Jestem tylko Twoją zabawką ! Ale to się zmieni. Już nikogo nie skrzywdzisz . I ja tego dopilnuję.Zabrałeś mi siostrę , przyjaciółkę , mentora , mamę. Niedawno też mojego niedoszłego chrześniaka i jeszcze jedną bliską mi osobę , ale najbardziej nie wybaczę Ci tego , że zabrałeś mi mojego ukochanego. Nie wybaczę Ci tego . To przez Ciebie musiałam Go zostawić , a ja Peete kochałam najbardziej na świecie i nigdy nie przestanę . Zapamiętaj to ! Nienawidzę Cię ! - wrzeszczę na jednym tchu , a po policzkach ciekną ciepłe krople. Gale z każdym słowem robi się coraz bardziej czerwony. Jego oddech gwałtownie przyspiesza , w oczach widać  nienawiść i złość , połączoną z chęcią zabicia.
- Dobrze , najpierw z Tobą coś zrobię , a później zajmiemy się piekarzem. - syczy z kpiącym uśmieszkiem. Cała determinacja , zmienia się w przerażenie . Nie . Tylko nie On . Błagam nie On. Po co ja to wszystko gadałam. Znów zrobiłam coś głupiego. Puszczam jego rękę i w zamian dostaję w głowę. Gale zaczyna się śmiać.
- Nie ! Nie zrobisz Mu nic ! Nie możesz ! - łkam jak pięcioletnie dziecko .
- Bo co ?! - wrzeszczy kopiąc mnie w brzuch . Padam na zimną posadzkę , czołem walę o podłogę . Zwijam się z bólu. Gale ' owi to nie przeszkadza. Kolejne ciosy przychodzą szybko , tym razem wojskowe buty rozwalają mi twarz. W ustach czuję metaliczny smak krwi . Krew miesza się ze łzami.
- Nie obchodzi mnie , że Go kochasz ! Nikt nie będzie lepszy ode mnie ! Nikt ! - krzyczy w furii. Łapie mnie za włosy i podnosi do góry.

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 21

Oto nowy rozdział . Prosimy o komentarze . Miłego czytania.
Zuziko45 & Innax

- Katniss ! Katniss ? Czy możesz wstać ? Mam sprawę . - dociera do mnie czyiś głos . Z początku myślę ,  że to Peeta . Tylko czemu ma taki piskliwy głos ? I czemu dziewczęcy ? Uchylam powieki i orientuję się , że to nie jest Peeta . Nade mną nachyla się moja siostra . Zmarła siostra. Zrywam się gwałtowanie i odsuwam jak najdalej od niej. Mój oddech gwałtownie przyspiesza ,a klatka piersiowa zaczyna się szybko podnosić. Rozglądam się dookoła. Jestem na ziemi w przedpokoju w domu Peety . Sam gospodarz jakby zatrzymał się nade mną . Przypominam sobie co się stało. Mam wrażenie jakby czas stanął.
- Prim ? - pytam przerażona . - To ty czy jakiś koszmar ?
- Tak , to ja . - odpowiada dziewczynka. - Co prawda w śnie ,ale .... - nie kończy , bo rzucam się na nią zamykając w mocnym uścisku . To moja Prim . W śnie , ale jednak . Mogę ją przytulić , pogłaskać, porozmawiać ... Odwzajemnia uśmiech.
- Katniss , nie przeżywaj tak . - śmieje się cicho . - Przejdźmy do konkretów. Musimy pogadać. - mówi całkiem poważnie, a ja nie mam pojęcia o co jej chodzi. Puszcza mnie i wskazuje salon w kanapie .Kluczy korytarzem , a ja za nią . Siadamy w jednym fotelu - Ona na moich kolanach .  Spuszczam wzrok . O czym Ona chce gadać ? Czyżby chodziło o tą sytuację , która została teraz zatrzymana ?
- Dokładnie tak . - odpowiada na nie wypowiedziane pytanie. Znów na nią patrzę .
- Czytasz w moich myślach ? - zadaje kolejne pytanie . Odwraca głowę i patrzy mi w oczy . Nie widzę już tej małej dziewczynki , którą musiałam się opiekować . Widzę przedwcześnie wydoroślałą kobietkę , która potrafi już o siebie zadbać.
- Tak . Niby tak . Dla mnie to tak jakbyś mówiła to na głos. - mówi omijając moje myśli. - No więc przyszłam tu , do Ciebie , bo jak już wcześniej mówiłam musimy porozmawiać. Katniss dobrze wiesz co On musiał przejść - ciągnie wskazując głową piekarza stojącego w korytarzu. Kiwam głową . Dobrze wiem i bardzo mnie to boli. - A ja wiem co masz zamiar zrobić . - patrzy na mnie znacząco . Znów ni wiem co ma na myśli. - Katniss , nie możesz znów się w sobie zamknąć. Nie rób tak jak mama . Nie zostawiaj Go . Nie wiesz co przechodził , zanim się pogodziliście ... - dodaje. Nie wierzę , że tłumaczy mi to moja młodsza siostra . Zna mnie lepiej niż ja sama. Nurtuje mnie jedno pytanie . Co On przeżywał ?
- Co On przeżywał ?- wypowiadam na głos . Na chwilę spuszcza wzrok na moją bluzkę w zamyśleniu. Jej wyraz twarzy ukazuje to co zaraz spotka pewnie mnie po usłyszeniu jej kolejnych zdań.
- Katniss , On codziennie dostawał ataków. Codziennie kaleczył sobie dłonie rozwalając szło. Ale to nie były takie ataki jak w tej chwili. On wpadał w szał , bo myślał , że coś ci robią . Chciał ich powstrzymać . Wrzeszczał , żeby Ciebie puścili, żeby wzięli jego zamiast Ciebie . Katniss , Peeta na prawdę Cię kocha . Nie możesz pozwolić , aby znów Go to spotkało. - kończy opowieść dając mi czas na przeanalizowanie jej słów. Jaka ja jestem beznadziejna . Ja , do cholery , codziennie przejmowałam się tylko sobą , a On mało co nie zginął. I to dla tego , bo bał się o mnie . Jedyne co mogę teraz powiedzieć o sobie , to to , że jestem cholerną suk* . I nikim więcej. On miał rację .  Jestem zmiechem.
- Prim , chodź już ! - ktoś , wyrywając mnie z zamyślenia , nawołuje moją siostrę. Ona zrywa się gwałtownie na równe nogi . Ze zdziwieniem stwierdzam , że głos należał do Finnicka.
- Prim , czy Ty musisz tak uciekać ?! - mężczyzna próbuje udawać stanowczy ton , ale przebija się rozbawienie . Przez ścianę w salonie wchodzi Finnick , we własnej osobie . Wybałuszam oczy i otwieram oczy. O Boże ja zwariowałam , myślę. Blondyn podchodzi do mnie i wybucha śmiechem .
- Nawet nie wiesz jak zabawnie teraz wyglądasz . - mówi krztusząc się śmiechem . W końcu uspokaja się i patrzy już dosyć poważnie , choć nadal jest rozbawiony . W jego oczach widzę łzy od śmiechu , włosy ma delikatnie zmierzwione . W rękach trzyma trójząb , a drugą opiera o biodro. Patrzy tym swoim uwodzicielskim wzrokiem. Przełykam ślinę zszokowana i zamykam usta. Finnick ma na sobie tylko spodenki do kolan , po jego nagim torsie spływają krople wody. Przypominam sobie sytuację z 13. Wtedy pierwszy raz znów był sobą .
- Co do cholery ?! - pytam poirytowana . Serio nie wiem o co chodzi.
- Byliśmy na rybach , a Twoja mądra siostra urządziła sobie wycieczkę do 12. - tłumaczy patrząc na Prim oskarżycielsko. - Jak tam u Ciebie ? - kompletnie zmienia temat .
- Nie widać ? - w głosie Prim wyraźnie słychać kpinę . Finnick mierzy mnie wzrokiem. Jego twarz przybiera smutną minę . Jak ja tego nie lubię .
- Faktycznie , nie wyglądasz za dobrze. - odpowiada jakbym to ja zadała pytanie . Marszczę brwi . Prim wychodzi z pokoju i znika na chwilę w korytarzu . Wraca z lustrem w ręce , podaje mi je bez słowa. Odpieram od niej przedmiot i zaglądam z zaciekawieniem. Widzę wymizerniałą siedemnastolatkę o podkrążonych oczach. Mam zapuchnięte prawe oko , jest otulone siwym kolorem . Z rozciętej wargi płynie drobna stróżka krwi tak samo z brwi. Odkładam lustro i podnoszę koszulkę , na moim brzuchu widać ogromnego sińca . Prim zakrywa oczy rękoma , a Finnick wyszzerza zęby . Dziwna reakcja.
- Nie martw się , jutro tego nie będzie. Uwierz mi , Peeta dobrze się Tobą zajmuje. My już uciekamy , pozdrów Annie  i .... - na chwilę milknie . Jana , przelatuje mi przez myśl. - Jana - dodaje z uśmiechem. Łapie Prim za rękę i ciągnie za sobą .
- Katniss, On ... - Prim krzyczy coś , ale nie kończy , bo znikają za ścianą . Otrząsam się dopiero po dobrej chwili. O czym Ona mówiła ? Co On ?! Cholerny Finnick , parszywy drań , uśmiecham się w duchu. Za chwilę dzieje się coś dziwnego . Leżę na arenie Ćwierćwiecza Poskromienia. Mgła jest coraz bliżej , ale ja nie mogę się ruszyć. Krzyczę , miotam się . W końcu podchodzi do mnie Peeta i mocno przytula . Od razu czuję się bezpieczniej. On chce wstać , ale nie pozwalam Mu .Wyrywa się trochę , lecz daje za wygraną. Kładzie mnie na ziemi i układa się obok. Głaszcze mój policzek , a ja czuję się bezpieczna . Opar przelatuje nad nami , omija nas. Mocniej wtulam się w błękitnookiego , nie chcę by ta błoga chwila mijała . Tracę przytomność , a On nadal jest przy mnie .

Rozdział 20

 Od tej notki już będziemy dodawać takie mini notatki od nas . Oto notka pisana okiem Peety. Zapraszamy do czytania i komentowania . Chcemy jeszcze poinformować , że wszystkie notki pojawiały się z taką szybkością , ponieważ kopiowane były ze strony poprzedniego bloga ;)

Zuziko 45 ( na poprzednim blogu ZuaZuza ) & Innax
 
 
Widzę jak powoli zamyka oczy. Przez chwilę mam wrażenie , że Ona odchodzi . Nachodzi mnie fala złości na samego siebie i nie do powstrzymania wyrzuty sumienia. Jednak te uczucia znikają , gdy słyszę jak jej oddech miarowo się uspokaja. Jej , zazwyczaj surowe , rysy twarzy powoli miękną . Jeszcze do niedawna ztężałe mięśnie właśnie się rozluźniają . Włosy rozsypały się czarnymi kaskadami na jej ramionach. Rozluźniła uścisk . Teraz jej dłoń bezpiecznie leży zamknięta w mojej. Gdy śpi wydaje się być taka bezbronna i strachliwa. Jest piękna. Wyobrażam sobie jaki musiała nieść ogromny ciężar na tych drobnych barkach, ile musiała przejść , sama... A ja nic nie zrobiłem. Nic nie zrobiłem by ta piękna istota była szczęśliwa. Potrafiłem tylko zrobić jej krzywdę. Ale już więcej jej nie skrzywdzę . Nie , już z tym koniec. Mogę się nią opiekować , ale już się nie zbliżę by jej nie krzywdzić. Uświadamiam sobie , że cały czas na nią patrzę , mimo to czuję się jakbym w ogóle jej nie widział. Teraz , dostrzegając jej rany , przypominam sobie co się wydarzyło i co teraz powinienem zrobić . Walę się w głowę z otwartej dłoni. W drugiej nadal trzymam rękę Katniss. Delikatnie ją odkładam i biegnę do łazienki. Dopadam do szafki , w której powinien się znajdować mój cel , i gwałtownie ją otwieram. Łapię apteczkę i szybkim krokiem wracam do salonu. Nadal śpi.. Padam na kolana przed kanapą i otwieram apteczkę . Widzę w niej tylko kilka bandaży , butelkę , zapewne z wodą utlenioną , plastry i jakiś tabletki. Pewnie przeciwbólowe , myślę. Wyrzucam wszystkie przedmioty na podłogę i nie mogę pozbierać myśli . Co teraz zrobić ? Jak ją wyleczyć ? Pani Everdeen by wiedziała... Ale jej tu nie ma , idioto ! Jest przecież setki kilometrów stąd ! Biorę jeden z bandaży i niezdarnie polewam go wodą . Większość cieczy ląduje na moich kolanach. Nieporadnie przykładam materiał do czoła dziewczyny. Delikatnie przecieram ,aby nie sprawić jej chociażby najmniejszego bólu.
- Wiesz , że Ona nie jest z porcelany ? - słyszę piskliwy głosik dziecka i podskakuję ze strachu. Kto tu jest ? Nie słyszałem , żeby ktoś wchodził.
- No , bo nikt nie wchodził. Przynajmniej przez drzwi. - Osoba wydaje się być trochę zawstydzona. Skąd ja znam ten głos ? I czemu czyta w moich myślach ? Albo raczej jak ?  -  Błagam Cię ! Nie mów , że nie znasz siostry swojej dziewczyny . - dodaje dziecko z wyrzutem . O co tu ,do cholery , chodzi ?! Zaraz ... Nie mów , że nie znasz siostry swojej dziewczyny . Już wiem kto to jest .
- Oczywiście , że wiesz idioto. - Prim prycha pod nosem. Podnoszę głowę . Nad Katniss pochyla się dziewczynka o złocistych włosach. Primrose Everdeen we własnej osobie. Spogląda na mnie z pode łba.
- Prim ...- mówię zmieszany. Mogę tak mówić , pytam się w myślach . Zaryzykuję . - Prim , ja nie wiem co robić . Błagam pomóż .
- Właśnie dlatego tu jestem między innymi. - patrzy na mnie z politowaniem. Jej wzrok mówi sam za siebie. Ty półgłówku . - Tak jesteś półgłówkiem , ale teraz nie czas na to . Będę mówiła Ci co masz robić . Ja jako osoba nieżywa już nic nie zdziałam , lecz Ty tak . - naciska na dwa słowa .  Ci . Ty Rozumiem o co jej chodzi . Kiwam głową . - No ! Bierz ten bandaż i zmocz go porządnie . I przestań zachowywać się jak głupek ! Chyba nie chcesz , żeby Katniss zginęła ? -  Prim trafia w samo sedno .  Sprawnym ruchem podnoszę z podłogi buteleczkę i moczę tak jak to powinienem zrobić wcześniej. Robię wszystko co mi każe . Oglądając rany i sińce na ciele Katniss , momentalnie staje mi przed oczami to co jej zrobiłem. Pamiętam każdy szczegół. Nasza praca dobiega końca . Każda oznaka mojego osaczenia jest już zabandażowana , oczyszczona i zabezpieczona.
- Tu pewnie jej jest niewygodnie ...- mamroczę pod nosem zbierając wszystkie rzeczy z podłogi i wrzucając do apteczki . Prim teatralnie przewraca oczyma . Patrzę na nią , a Ona wzrokiem wskazuje mi schody . Bez zastanowienia podchodzę do kanapy i ostrożnie unoszę bezwładne ciało do góry. Powoli stąpam po schodach ,aby jej nie zbudzić . Czuję na sobie wzrok Prim. Jednak nie zwracam na to uwagi . Wnoszę Katniss na górę . Wchodzę do jednego z pokoi i układam ją na swoim łóżku. Ja przenocuję w salonie . Tak będzie dla niej lepiej. Zastanawiam się czy Prim jeszcze na dole jest . Za chwilę już wiem , że nie ma jej na dole.
- Dobra, wiem , że nie chcesz jej zostawić , więc możemy posiedzieć tu . - Wparowuje do pokoju tak nagle , że nie zauważam jej . Mówi głośno . Nie chcę , żeby Prim przerwała jej sen . Otwieram buzię , by uciszyć dziewczynkę , ale Ona jest szybsza .
-  Katniss mnie nie słyszy . Słyszy Ciebie. Ja jej nie obudzę, lecz Ty możesz . Rozumiesz co mam na myśli ?

Rozdział 19

Kiedy już stoimy przed tylnymi drzwiami szpitala , Johanna jest już spokojna . Jest pewna , że już nas nikt nie zatrzyma.

- Johanna ! - słyszę ten sam tubalny głos , co wcześniej przy jej łóżku . Darick biegnie w naszym kierunku. A jednak , myślę .

- W nogi ! - syczy czarnowłosa . Przekracza próg szpitala ruszając pędem. Po niecałej sekundzie  pada na kolana , łapiąc się za brzuch . Rzucam się w jej kierunku , ale brunet jest szybszy .Klęka przed nią , coś mówi .Ale ja już nie słyszę ... Przed oczami mam plażę otoczoną wodą . Do moich uszu dochodzi piskliwy głosik dziecka , błagającego mnie o pomoc . Prim. Wyrywam  ,jak szalona w stronę , wbiegam w chaszcze . Nie zwracam uwagi na krzyki Finnicka. Biegnę , a potem głoskułki ,krzyk Annie , szklana barykada , Peeta klęczący po jej drugiej stronie ...

- Katniss ? - Jego głos jest jakiś odległy . - Katniss ! - Coraz głośniejszy ... Otwieram oczy . Widzę ukochanego klęczącego przede mną jak przed chwilą Darick przed Johanną. W jego oczach widzę zaniepokojenie , troskę i strach ... Ma zatroskaną minę , a po jego policzku spływa kropla , potem druga i następne . Włosy są zwichrzone . Na plecach czuję małe , zimne strumyki . Deszcz , myślę.

- T-tak ? - jąkam się . Uświadamiam sobie , że siedzę w kałuży błota . Na policzkach też spływają mi strumyki , ale ciepłe . To ledwie dostrzegalne łzy . Lecz mój dawny sojusznik je zauważa i ociera zakładając kosmyk moich włosów za ucho.

- Co się stało ? - mówi z bladym uśmiechem.

- Wspomnienia ... - odpowiadam słabo . Nie muszę już nic więcej mówić . On rozumie mnie bez słów .  Przytula mnie i unosi . Wtulam się w niego bezwstydnie . Zamykam oczy i jeszcze bardziej moczę jego koszulkę .  Niesie mnie gdzieś . Gdzie ? Nie wiem. Ale po chwili nie czuję już deszczu. Peeta siada gdzieś , a mnie sadza na swoich kolanach otulając kocem .

- Hej ! Nie płacz ! Ona by tego nie chciała . -  pociesza mnie . Ma rację . Prim nigdy by nie pozwoliła , żebym przez nią płakała. Szybko ocieram łzy pociągając nosem.

- Co z Johanną ? - Dopiero sobie o niej przypomniałam. Czuję wstyd , bo myślałam tylko o sobie jak jakaś egoistka .

- Darick zaniósł ją z powrotem do szpitala . Chyba złamane żebra dają o sobie znać ... - szepcze. Otwieram oczy . Widzę szare pomieszczenie z kilkoma parami siedzeń . Poduszkowiec ? Najwyraźniej. Dochodzi do mnie warkot silnika. Startujemy. Mocniej przytulam się do chłopaka i przymykam oczy .

- Nie zostawiaj mnie . - mówię na wpół śpiąc .

- Nie zostawię . Zawsze będę przy Tobie . Zawsze . - Słysząc to kolejna łza leci mi z oka , ale następne już powstrzymuje . Nawet nie wiem kiedy zasypiam.

                                                                   ~~~

Kiedy uchylam lekko powieki , pierwsze co rzuca mi się w oczy to błękit jego oczu. Wpatruje się we mnie z szerokim uśmiechem. Odwzajemniam uśmiech. Przyciska delikatnie swoje wargi do moich. To cudowne uczucie kiedy można poczuć czyiś uśmiech na swoich ustach. Jednocześnie obejmuje mnie i przyciąga do siebie .

- Dzień Dobry , słoneczko . -  mówi odrywając się ode mnie . Miłe powitanie , przelatuje mi przez myśl. - Jak się spało ? - dodaje zaczepnie . Rozglądam się dookoła. Widzę kolorowe ściany . Szafki  i inne meble . Drzwi do łazienki . Okno . To jego pokój.

- Dzień Dobry.Żadnych koszmarów .. - mówię spokojnie .

- Żadnych ... - powtarza za mną z rozmarzeniem i tęsknotą. Czyżby jego to spotykało ? Dlaczego tego nie zauważyłam ? Boże , jaka ja jestem głupia . Przecież On przeszedł więcej ode mnie ...

- Co się stało ? - pytam widząc , że jego uśmiech zniknął.

- Nie nic ... - oponuje .

- Peeta , przecież widzę , że coś się dzieje . Oddalasz się ode mnie . Mam wrażenie czasami , że jesteś nieobecny . Jakby mnie nie było . Do tego ten chłód . O co chodzi ? - podnoszę lekko głos. Zaniepokoiło mnie to zachowanie z ostatniego czasu . Coś jest nie tak. Tylko co ? I czemu nie chce mi powiedzieć ?

- To nic ... Tylko ... Prezydent Snow skutecznie zadziałał .. - odpowiada tym lodowatym , pełnym nienawiści głosem . Patrzę na niego przerażona . Odsuwam się lekko . To był zły krok . Jego ręce mocno mnie odpychają . Siła uderzenia odrzuca mnie na ścianę . Zwijam się w kłębek z bólu. Ból jest okropny. Nie to mało powiedziane. Moja głowa daje o sobie znać . Patrzę przed siebie . Piekarz kuli się pod ścianą ściskając głowę , jakby walczył z samym sobą . Albo raczej z jadem gończych os . Pamiętam , że kiedyś mi mówił , że moja obecność mu pomaga . Czemu teraz nie pomogła ? Tego nie wiem , ale muszę coś zrobić . Ostatkiem sił doczołguję się do kąta w którym siedzi . Łapię jego głowę .

- Peeta ? - sapię . Jego oczy już nie są takie błękitne . Raczej ... czerwone . Nie widzę czerwieni . Przegrałam , myślę. Łapie mnie za nadgarstki. Zaciska powieki. Gdy znów je otwiera widzę w nich nutkę błękitu.

- Katniss ? - mówi puszczając moje nadgarstki. - Katniss , uciekaj . Uciekaj ,proszę Cię .

- Nie ! Nie zostawię Cię . - szepcze .

- Uciekaj ! - wrzeszczy. On wrzeszczy ? Przecież nigdy nie krzyczał na mnie . Już wiem , że muszę uciekać . Zrywam się z podłogi i najszybciej jak mogę biegnę do schodów . Znów czuję łzy na policzkach .

- Ach ! - słyszę jego jęki. Wiem, że stara się powstrzymać . - Uciekaj ! - powtarza . Zbiegam ze schodów . Pokonuje schodki z zawrotną szybkością . Gdy jestem na końcu odwracam się za siebie . Peeta już nie dał rady. Nie powstrzymał wspomnień . I tak dużo dał mi czasu. Widzę jak wypada z pokoju. Dyszy bardzo głośno. Zauważa mnie i idzie w kierunku schodów . Zaczynam krzyczeć . Tracę równowagę i spadam. Leżę na ziemi . Obracam się . Błękitnooki , a raczej czerwonooki jest już przede mną . Łapie mnie za koszulkę i podnosi do góry. Patrzę mu w oczy . Jesteśmy twarzą w twarz .Przestaje dyszeć . Ale teraz ja zaczynam ze strachu. Już nic i nikt mnie nie uratuje . Zginę tu . Z ręki mojego chłopaka. Nie . Z ręki zmiecha w którego Go zamienili.

- Zmiech . - mówi z obrzydzeniem . Wbija pięść w mój brzuch . Przyciskam ręce w to miejsce . Puszcza mnie , a ja upadam na plecy. Na moment nie mogę oddychać. Potem czuję kopnięcie , które odbija mnie prawie pod same drzwi wejściowe . To jedyna szansa , myślę . Podnoszę się , ale zaraz znów upadam. Peeta - zmiech zaczyna się śmiać szyderczo . Robi krok i zbliża się do mnie . Teraz to już na prawdę koniec . Już nie ma dla mnie szansy . Podkulam kolana oczekując śmierci. Łzy moczą moje włosy . Chłopak jest coraz bliżej. Może tam w końcu będę szczęśliwa , może tam już nikt mnie nie skrzywdzi . Zobaczę Prim , tatę , Cinnę  , Rue . Ciekawe czy czekają .

- Kocham Cię , Peeta . Zawsze będę kochała . - szepczę . Musiałam Mu to powiedzieć przed śmiercią .W końcu to prawda . Ciekawe jak się umiera . To boli ? A może będzie to szybkie i bez bolesne. Rozmyślam tak ,gdy coś do mnie dociera . Czemu jeszcze nie czuję bólu ? Zadzieram głowę do góry . Peeta stoi nade mną i patrzy . Po prostu . Czemu nie atakuje ? A może to szansa ? Może Oni nie chcą , żebym już do nich przyszła i jakoś Go powstrzymali ? Zaglądam mu w oczy . Dostrzegam dziwną przemianę . Czerwień zamienia się w błękit , a Jego wzrok wydaje się być nieobecny . Jakby nie widział teraz mnie , ale coś innego. Mruga i pochyla się . Łapie mnie za ręce . Patrzę zdziwiona , a On klęka . Ma łzy w oczach. Jedna skapuje na moją rękę . Patrzę jak powoli płynie .

- Katniss... - zaczyna . - Katniss , przepraszam . - dodaje łamiącym się tonem . Przykłada moje ręce do swojej twarzy . Po moich rękach płyną powoli kolejne łzy . A ja patrzę tylko zdziwiona . Obejmuje jego głowę i resztką sił przyciągam do siebie .

- Nie płacz . Nie chciałabym . - szepczę delikatnie. Przykładam usta do jego ust .  Nie potrafię wykrztusić żadnego słowa . Chwilowo nie czuję bólu . Ale , gdy sobie o nim przypominam powraca z impetem . Syczę z bólu i mocniej podkulam nogi .Puszczam Go . Zaciskam powieki , bo coraz mocniej czuję ból. Delikatnie obejmuje mnie . Jedną rękę kładzie pod moją głową , a drugą lokuje pod moimi plecami . Unosi mnie powoli i ostrożnie . Jakbym była z porcelany , ale faktycznie w tej chwili tak się czuję . Niesie mnie powoli chyba do salonu , nie odrywając wzroku od mojej twarzy . A przynajmniej tak mi się wydaje . Mam wrażenie , że wlepia we mnie wzrok , ale nie jestem pewna , bo mam zamknięte oczy . W końcu dochodzi do celu , bo staje . Ostrożnie układa mnie na  czymś . Uchylam powieki . Tak to salon . Leżę na kanapie . Peeta siada na podłodze obok. Trzyma mnie za rękę , a ja zasypiam.

Rozdział 18

Zapraszamy do komentowania i życzymy miłego czytania.

ZuaZuza & Innax

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Peeta trzyma mnie za rękę . Idziemy korytarzem w stronę wyjścia . Wiem , że trzyma mnie , ale mam wrażenie , że Go tu nie ma . Jakby był gdzieś daleko. Ale gdzie ? O czym myśli ? Staję . Patrzy na mnie zdziwiony i również staje. Patrzy takim nieprzytomnym wzrokiem . Biorę kartkę i bazgrze . Pójdę jeszcze do mamy . Idź już do poduszkowca . Zaraz będę . Widzę , że odebrał to jakbym Go spoliczkowała.

- O nie , nie ! - mówi stanowczo. Słyszę ten głos. To nie jest jego normalny głos. To inny głos... inny , a zarazem taki znajomy i bolesny ... jakbym już gdzieś go słyszała . - Nie zostawię Cię . Ani na sekundę . - Teraz już słyszę jego normalny , ciepły głos. Skinam głową i ruszamy dalej . Staje przed salę pielęgniarek. Nie wiem czemu nie jest lekarzem. Przecież Ona potrafi każdego uzdrowić , zupełnie jak Prim ... Na to wspomnienie czuję jedną łzę na policzku . Jestem pewna , że za chwilę zostanie otarta , ale nie. Patrzę na niego . Stoi sztywno . Patrzy na drzwi . Marszczy brwi. Naciskam na klamkę . Przestaje marszczyć brwi. Wchodzimy oboje , On puszcza moją dłoń i przystaje na chwilę . Patrzę na niego zdziwiona . Spogląda na mnie . Widzę w jego oczach to . To czego się najbardziej boję . Podchodzę i mocno Go całuję . Łapie znów moją dłoń i uśmiecha się blado. Znów patrzę Mu w oczy . Znika . Odwracam się i ją dostrzegam. Siedzi , popijając z kubka i lustrując uważnie jakieś papiery . Marszczy brwi. Ruszam w jej stronę . I znów to przeczucie . Czuję , że coś jest nie tak . Ale co ? Czemu mnie to niepokoi ? Przecież równie dobrze mogła przeglądać jakieś papiery innych pacjentów . Ale z mojego doświadczenia wiem , że przeczuć nie można lekceważyć . Katniss ! Uspokój się ! Przecież Go wyleczyli ! Już nic się nie stanie ! Możecie już być szczęśliwi ! Idę z mętlikiem w głowie . Podchodzę do niej. Puszczam rękę Peety .  Mocno ją przytulam . Odkłada papiery . Kątem oka dostrzegam literkę P . Puszczam to mimo myśli. Odwzajemnia ucisk . Czuje jej niepokój. O mnie ? Nie ma po co ! Nie wiem czemu , ale nagle się irytuję . Czyżby powracała stara Katniss Everdeen ? I bardzo dobrze ! Nie ! O czym ja myślę . Przecież nie mogę wracać do przeszłości . Cała złość ze mnie wyparowuje.

- Obiecuję Ci  , Katniss , że niedługo się zobaczymy . Zobaczysz . - mówi to z bólem. Nie chce się ze mną widzieć ? Czemu ? A może przewiduje , że nie będą to dobre okoliczności ? - Do zobaczenia , córciu. - Czuję przyjemne ciepło . Powiedziała do mnie córciu ? Czuję jak powraca mi głos . Czuję , że mogę coś powiedzieć.

- Do zobaczenia , mamo . - chrypię . Odsuwa się lekko i patrzy na mnie . Widzę w jej oczach radość . Sama się dziwię . Czyżbym odzyskała głos ? Znów mogę mówić !

- Odzyskałaś głos ! - szepcze .

- Tak - też szepcze .

- Idźcie już . Moja przerwa dobiega końca . Zobaczymy się niebawem. - mówi szybko i odchodzi. Podążam za nią wzrokiem. Powieki mnie pieką . Przymykam oczy i odwracam się . Idę przed siebie . Po chwili czuję ciepłą rękę ściskającą moją .

- Hej ! Nie płacz . - mówi ciepło. Czuję , że do mnie wraca.- Niedługo się zobaczycie. - dodaje pocieszając mnie . Patrzę na niego stając .

- Wiem to , ale brakuje mi jej . - mówię cicho. Patrzy na mnie zdziwiony.

- Odzyskałaś głos ...- mówi niedowierzając.

-Tak . - mówię unosząc kąciki ust.

- Dobra , dobra dość tych czułości . Chodźcie , bo zaraz mnie namierzą .- słyszę za swoimi plecami. Odwracam się i kogo widzę ? Nie kto inny , jak Johanna . Jest ubrana . Pod pachą trzyma małą walizkę . Uśmiecha się swoim znajomym śmiechem.

- Wypisali Cię ? - pytam .

- A ty odzyskałaś głos ? - odpowiada pytaniem na pytanie z lekkim zażenowaniem. - Nie usłyszałaś , ciemna maso , ostatniego zdania ? Spadamy , bo mnie zaraz znajdą . - dodaje kpiąco.

- Dobra , chodź . - Nie będę się cackać . Wiem , że i tak jej nie zatrzymam w tym szpitalu. To nie dla niej . Tak samo jak nie dla mnie . Byłam tu ze wzglądu na Peetę . Zrobiłam to , bo mnie prosił. Martwił się . Ruszam w jej kierunku. Przemykamy korytarzami , tak żeby nikt nas nie widział. I to jest mój żywioł. Jej też . Peeta podąża za nami.

Rozdział 17

Hey. Macie tu taką dłuższą notkę , w ramach rekompensaty za tamte krótsze. Prosimy o komentarze . Jeżeli są jakieś uwagi pisać .

ZuaZuza & Innax

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Budzi mnie przeraźliwy krzyk . Widzę Gale . Łapie się za głowę . Pewnie zdał sobie z czegoś sprawę tylko z czego ... Podchodzi do Johanny . Widzę , że nie ma nic w buzi i może normalnie mówić .

- Wiesz , masz rację. Chyba będę musiał się Ciebie pozbyć . -  Zamachuje się , a ja wrzeszczę przez szmatę . Odwraca się w moją stronę . Patrzy na mnie zdezorientowany i podchodzi do mnie . Zostaję spoliczkowana .

- Zamknij się ! - Śmieje się ze mnie kpiąco . - Nikt Ci nie pomoże . - Zamachuje się wymierzając mi pięść . Ma mnie uderzyć , gdy zostaje odepchnięty na bok . Nie widzę już prawie nic . Znów czuję łzy na policzkach . On ma rację nikt mi nie pomoże . Ale w takim razie kto Go odepchnął ? Spoglądam na Johanne . Leży nieprzytomna . I wtedy to czuję . Ciepłe ramiona. Takie znajome i czułe . Te które zawsze chciały mnie chronić przed złem tego świata .

- Katniss ? - Peeta jest przerażony . - Katniss proszę Cię powiedz coś . - Delikatnie wyciąga mi szmatę z buzi .

- Ko.. kocha ... kocham ...- Nie kończę . Nie mam już siły , choć jeszcze nie mdleję . Przytula mnie mocno .

- Zaraz Twoja mama się Tobą zajmie. Nie bój się . - I wtedy czuję kolejne ramiona . Mama przytula mnie mocno i otula kocem . Nie czuję żadnej części ciała . Kątem oka widzę jak Peeta podchodzi do Gale i wymierza Mu taki sam cios jak On wymierzał mi .

- Jak mogłeś  ?! Jak mogłeś , Ty świnio , jej to zrobić ?! - Znów zaczynam się Go bać . Okłada Gale 'a pięściami . Gale nie pozostaje Mu dłużny .  Bijatyka trwa , a do mnie podchodzi Haymitch i bierze mnie na ręce.

- Skarbie , słyszysz mnie ? - Nie słyszałam jeszcze w jego głosie takiej troski . Skinam głową . Widzę jak Darick podchodzi do Johanny i otula ją kocem . Ona jest nieprzytomna . Jesteśmy niesione do domu .

- To nie koniec Kotna ! - Słyszę jeszcze głos Gale'a. Czuję jeszcze jak Peeta bierze mnie w ramiona i sam niesie . Czuję przyjemne ciepło , ale i ból.

- Nie martw się , słoneczko . Wszystko będzie dobrze . - mówi z troską i nutą ulgi w głosie .

 Wrócił po mnie , myślę zanim tracę przytomność.

                                                             ~~~~

Just close your eyes
The sun is going down
You'll be alright
No one can hurt you now
Come morning light
You and I'll be safe and sound

Budzę się w uszach dźwięczy mi ta melodia. Nie pamiętam snu , ale zapamiętałam tekst piosenki . Wokoło widzę biel . Tak się umiera ? Chyba tak ,bo nie czuję już bólu . Ale jednak coś czuję . Czuję ucisk. Nie wiem co się dzieję . Nadal słyszę tylko tą piosenkę . Ten ucisk jest tak znajomy. Tak ciepły. I jednocześnie tak odległy . Ktoś mną potrząsa . Ale tak delikatnie ,jakbym była z porcelany .

- Katniss ?- słyszę czyiś odległy głos . - Katniss , słyszysz mnie ? - Ten głos jest coraz bliżej. Wzrok mi się wyostrza . I wtedy Go widzę . Chcę mi się płakać ze szczęścia. Patrzę mu głęboko w oczy i rzucam na szyje . Obejmuje mnie mocniej . Czuję jego szybkie bicie serca , stopniowo zwalniające . Rozglądam się przy okazji . Jesteśmy w jakimś pomieszczeniu . Chyba szpitalnym. Patrzę na niego i cała adrenalina ucieka . Czuję straszliwy ból w okolicach żeber. Zginam się w pół , a Peeta mnie mocno obejmuje .

- Co się stało ? - pyta zaniepokojony . Chcę coś odpowiedzieć , ale z moich ust wydobywa się tylko jakiś świst . Patrzę przerażona na niego . On tylko spuszcza głowę.

- Straciłaś głos . - mówi smutno. - Ale nie martw się . Jest duże prawdopodobieństwo , że odzyskasz głos. - dodaje nieco weselej. A więc straciłam głos. Jest duże prawdopodobieństwo , że go odzyska , ale nie ma stu procent.

- Damy radę . - Peeta mocno mnie obejmuje. Przykładam swoje wargi do jego i zatapiam się w błękicie jego oczu .

                                                                ~~~~

To dzisiaj . Wracam do domu . Z tego co się dowiedziałam to przez ostatnie dwa dni leżałam w szpitalu w 4 . Peeta cały czas był przy mnie . Umilał mi czas . Pokazywał mi jak rysuje . Uczył mnie rysować . Nie wiedziałam jednak co się dzieje z Johanną . I nie mogłam się dowiedzieć . Swojego głosu już nie odzyskałam. A może jeszcze ... Może odzyskam. Cały czas myślę co z Johanną . Szczerze mówiąc to za nią tęsknię . Brakuje mi jej kpin , jej śmiechu .

- Katniss , nad czym tak myślisz ? - Peeta wyrywa mnie na rozmyślaniu. Chce coś jeszcze powiedzieć , ale milknie . Siedzimy teraz w moim pokoju . Peeta wkłada moje ubrania do jakiejś walizki . Mam dosyć tego , że nie mogę Mu na nic odpowiedzieć . Łapię najbliżej leżącą kartkę i szybko bazgram jedno słowo . Johanna . Podaję Mu kartkę . Czyta jedno słowo i przenosi wzrok na mnie . Pospieszam Go wzrokiem .

- Johanna ? - pyta . Wygląda na zdenerwowanego . - Johanna leży dwie sale dalej . Nadal jest nieprzytomna... Darick przy niej siedzi . Chyba się znali wcześniej . - Spuszcza głowę . Z nią jest o wiele gorzej niż ze mną . Wiem o co Mu chodzi . - Chodźmy już . - mówi wstając. Piszę jeszcze coś na kartce i podaję Mu .

- Czy możesz do niej iść ? Chyba tak . - odpowiada nieco pogodniej . Uśmiecham się do niego lekko . On łapie walizkę i wyciąga do mnie rękę . Łapię ją i wychodzimy. Pierwszy raz od kilku dni wychodzę z tego pokoju. Mama regularnie mnie odwiedzała. To samo Annie . Przychodziły obie codziennie . Annie przynosiła swojego synka , Toma . Patrzyłam jak Tom spokojnie śpi w jej ramionach . Jedyną osobą , której nie widziałam był Haymitch . Ten pijak nie przyszedł ani razu . Ale co ja mówię ? Pijak ? Przecież .. chyba przestał . Jak wtedy mnie kawałek niósł znów czułam nutę alkoholu , ale nie za dużo . Jestem ciekawa czemu nie przychodzi. Peeta mówił , że Gale jest w więzieniu w Kapitolu . Nie mówili mi , że im uciekł , bo bali się , że do niego pójdę . Nie dziwię się im . Tak bym zrobiła. Idziemy korytarzem . Peeta podchodzi do jakiejś pielęgniarki i o coś pyta. Odchodzi od niej z uśmiechem i mówi , że możemy iść do Johanny . Podchodzimy do drzwi z napisem " Nieprzytomni " . Trochę boję się tam wchodzić . Spoglądam na Peetę przestraszona . Łapie mnie za rękę .

- Będzie dobrze . - szepcze . Otwiera drzwi. Widzę jakiegoś bruneta . Siedzi nad jakąś wymizerniałą dziewczyną. Ma zamknięte włosy i zapadnięte oczy . Podchodzę do niego i kładę mu rękę na ramieniu. Spogląda na mnie zdziwiony. Macham tylko głową i ściągam rękę . Odwraca wzrok na Johannę . Widzę jego łzy. Mnie też jest trudno . Podchodzę bliżej i przytulam ją . Dziewczyna porusza się lekko .

- Dobrze Cię widzieć , ciemno maso . - mówi słabo , ale jej słownictwo się nie zmienia . Patrzę na nią i szeroko się uśmiecham. Chcę krzyczeć ze szczęścia , ale nie mogę . - To przywitanie jest lepsze niż ostatnie . Czemu nic nie mówisz ? - pyta , a ja spuszczam głowę . Ona już nic nie mówi tylko mnie mocno obejmuje . Siada i cicho syczy .

- Nie , nie to nic ... - cichnie jak zauważa siedzącego obok bruneta . On uśmiecha się szeroko . Johanna odwzajemnia uśmiech . - Ile to już lat ? -zwraca się do niego .

- 12 ? - słyszę jego głos . Jest bardzo niski .

- Jakoś tak . - spoglądam na Peetę i daję znak głową , żebyśmy wyszli . Skina głową i wyciąga rękę . Podchodzę do niego i oboje idziemy w stronę drzwi.

- Dziękuję , Katniss . - słyszę jeszcze głos . Odwracam się zaskoczona .  Czyżby powiedziała Katniss ? - To była jednorazowa odmiana , ciemna maso . - dodaje .

Rozdział 16

Otwieram oczy . Mysle ,ze jestem przytulona przez Peete ,ale sie myle . Leze na podlodze w tym samym miejscu co Gale ...  No wiadomo . Widze Johanne na przeciwko mnie . Spi . Wyglada na bardzo zmeczona . I poturbowana . Ma rozcieta warge , siniaka pod okiem ,sine nadgarstki. Opuszczam glowe . Zauwazam ,ze jestem w samej bieliznie . Patrze na Johanne . Ona tez . Na pewno nie poddala sie bez walki . Nie to co ja . I co ja teraz zrobie .  Co z Peeta ? Co ja Mu powiem ? Nie wiem .Moje rozmyslania przerywa pewien jek .Patrze na Johanne . Jest przemarznieta . Patrzy na mnie blagalnie . A ja nie potrafie jej pomoc . Widze bol w jej oczach . Do pokoju wchodzi Gale. Patrzy na nas zaspanym wzrokiem i przeciaga sie . Usmiecha sie z satysfakcja . Podchodzi do Johanny i na nia patrzy . Znika strach z jej oczu . Patrzy na niego z nienawiscia . On patrzy na nia i pyta czy zrobi dla niego wszystko .Wyciaga jej szmate z buzi ,a Ona rzuca rozaniec przeklenstw w jego strone . Na koniec pluje Mu w twarz . Teraz to my usmiechamy sie z satysfakcja . Gale otrzasuje sie i wymierza Johannie siarczysta piesc . Ta odwraca glowe i zaczyna na niego wrzeszczec . Nie okazuje skruchy . Patrze jak zaczyna ja okladac do nieprzytomnosci .Mocno wpieniony podchodzi do mnie  . Robi to samo . Dostaje jedna piesc , potem druga i trzecia . Krew leje sie z mojego nosa i miesza ze lzami . Na koniec Gale wali mnie w brzuch . Jak ja moglam myslec ,ze  chce z nim zyc ?! Ostatnie co rejestruje moj mozg to smiech . Ironiczny smiech .                 

Rozdział 15

Bum ! Widzę Johannę upadającą na ziemię . Gale przywalił jej jak wchodziła . Nie ma broni , ale świetnie walczy wręcz , nie to co ja . Szybko wyskakuje na dwie nogi i wali Gale ' a w nos. Ten odpada na bok i trzyma się za nos . Johanna podbiega do mnie i najszybciej jak może odwiązuje węzły .
- Znowu ratuje Ci życie , ciemna maso . - mówi z bladym uśmiechem. Widzę strach w jej oczach. Znów udaje tylko silną . Wyjmuje mi to coś z buzi .
- Gdzie jest Peeta ? - pytam .
- Nie mógł przyjść .. - mówi , ale przerywa . Słyszę narastające przerażenie . Zauważa to - Nie martw się nic Mu nie jest . Ja po Ciebie przyszłam , tak ? - dodaje z lekkim wyrzutem . Znów tylko udaje . Po prostu nie chce , żebym się bała . Bum ! Johanna znów upada . Gale mocno ją związuje . Szamocze się chwilę , ale w końcu przestaje . Widzę błysk w jej oczach . Obmyśla plan. Patrzy na mnie jakby chciała powiedzieć " Wytrzymaj " . " Wytrzymam " odpowiadam jej  myślach . Chyba zrozumiała , bo skina głową. Uświadamiam sobie , że nie mam nic w ustach chcę krzyczeć , ale nie mogę . Peeta wtedy przybiegnie . Boję się o niego . Chociaż bardzo chcę krzyknąć nie robię tego . Nadal jestem związana . Gale podchodzi do mnie i gapi się na mnie .
- Nie będzie już i tak potrzebna - mówi odrzucając to coś czym mnie zakneblował. To chyba była szmata . Podchodzi do mnie. Łapie za włosy .
- Auu ! - syczę . Ciągnie mnie w górę i rzuca o ścianę tak jak to zrobił w moim śnie . Znów leżę , znów do mnie podchodzi . Rozwiązuje mnie pozostawiając tylko związane ręce.
- Johanno , wolisz obejrzeć czy może nie ? - pyta obrzydliwie .Zgadza się . Ma jakiś plan . Pośród strachu , przerażenia , złości , troski rodzi się we mnie nowe uczucie . Nadzieja. - Dobra , z Tobą rozprawię się później . - Teraz i Ona się boi , lecz nie poddaje . Gale kładzie ręce na mojej talii . Nie czuję się tak jak z Peetą . On to robił delikatnie i czule , a Gale obrzydliwie , tak jakby chciał tylko to zrobić dla przyjemności , a potem mnie porzucić . Wbija swoje usta w moje . Zaczynam się szamotać , ale jest za silny. Słyszę jęk Johanna . Widzę łzy w jej oczach zamieniające się w determinację . Wpadam na pomysł . Spoglądam na moją nogę . Idealnie . Gwałtownym ruchem ją podnoszę , a Gale odrywa się i łapie za kroczę .
- Teraz przegięłaś . - To mówiąc podchodzi do mnie i zdziera ze mnie ubranie . Szmata jest znów w moich ustach.  Johanna straciła już determinację .  Teraz jest przerażona , jeszcze jej takiej nie widziałam . Zamyka oczy . Nie chcę na to patrzeć . Ja też . Ale muszę . To moja wina . Zostaję w samej bieliźnie. Gale rozpina rozporek .
- Teraz pokażę Ci czego byś nie miała z Mellarkiem . - Kładzie się na mnie , a ja czuję jak gwałtownie we mnie wchodzi. To boli . To bardzo boli. Nie tak jak z Peetą . To jest gorsze niż śmierć . Gale patrzy na mnie zadowolonym wzrokiem. Ja wrzeszczę przez szmatę . Johanna zaczyna się szamotać . Ja też , ale jest za silny . Coraz mocniej się wbija i teraz już nie daję rady . Mdleję . A może umieram ?

Rozdział 14

- Nigdzie nie idę dopóki mi nie wyjaśnicie o co chodzi ! - wrzeszczę . Peeta do mnie podchodzi i przytula co mnie od razu uspokaja .

- Mam dosyć oglądania tej scenki , więc ja powiem . - mówi Johanna z pożenowaniem. Odwracam się i patrzę na nią z nadzieją . Robi dziwną minę . - No więc ... Haymich ... - jąka się . - Haymitch znalazł dziewczynę ... - przełyka ślinę . Znów otwieram buzię , ale tym razem wybucham śmiechem .

- Żartujesz sobie ze mnie ? I w ogóle po co idziecie z nami ? - pytam z irytacją . - Ty Johanno wiem , nudzi Ci się  . - Patrzy na mnie z podziwem i zrozumieniem . - Ale Ty ? Przecież ... - nie wiem co powiedzieć , gdy widzę jego zawstydzoną minę  . Milcząc odwracam się i idę w stronę płotu. Nie słyszę ich kroków. Odwracam się , stoją i patrzą się na mnie. Johanna wybucha znów śmiechem . Haymitch prawie płacze , a Peeta patrzy na mnie błagającym tonem . O co On prosi ? Odwracam się i idę dalej . Przechodzę pod płotem i zaczynam biec .

- Katniss ...! - słyszę krzyk Peety , ale wiem , że mnie nie dogoni .Jego proteza .. Biegnę szybciej ... czuję gorące łzy na moich policzkach . Znów wszystko zniszczyłam . Biegnę ile sił w nogach ...

                                                                 ~~~~

 Staję przed chatką . Wchodzę i widzę coś co mnie jeszcze bardziej przeraża . Widzę ognisko , czuję zapach smażonego mięsa , a najbardziej przeraża mnie widok osoby , która siedzi przy ognisko .

- Ciemna maso , gdzie Ty jesteś ? - słyszę krzyk Johanny . Zbliża się .

- Nie , Johanno , nie biegnij ... - czuję ucisk na ustach . Po co krzyczałam . Teraz wkurzy się jeszcze bardziej . Na pewno przybiegnie ... Co ja zrobiłam . Czuję ten oddech na swoim karku . Tak znajomy oddech ...

- To teraz poczekamy na przyjaciółeczkę .. Ciekawe czy teraz się popłacze ... - syczy Gale .

- Katniss ?!  Katn... - To Peeta . O nie ! Ale zaraz ... Nie dokończył . Johanna Go zatrzymała. Dziękuję , Ciemna maso , myślę . Gale zaciąga mnie do ogniska i związuje. Siedzę tak i patrzę . Nie wiem co robić . Teraz wiem czemu wszyscy szli . Gdybyśmy byli we dwójkę nie dalibyśmy rady się uratować .. Jak ostatnio ... A ja głupia nawet o tym nie pomyślałam ... Nie myślałam gdzie On jest ... Dziwię się czemu nic nie robi .

- Nie martw się . Poczekamy tylko na Johanna . - Musiał wyczytać to z moich oczu .Wyobrażam sobie to . Na samą myśl przechodzi mnie dreszcz .

- Katniss ? - Johanna jest już przy domku . Gale staje za drzwiami . Zaczynam się szamotać i mruczeć ( mam zakneblowane usta ) . Ona tylko jeszcze przyspiesza .
 

Rozdział 13

- Te naleśniki były pyszne - mówię z pełnym brzuchem . Odnosimy właśnie talerze do kuchni. Myślę , jak by tu się zrewanżować za miło rozpoczęty dzień . Odkładamy talerze . Zauważam , jak na mnie zerka . - Dobra. Nie jestem ślepa . Co się tak patrzysz ? - Nie odpowiada.- Jestem gdzieś umazana ? - mówiąc to spoglądam na siebie . Nigdzie nie mam żadnej plamy. Spoglądam na szybę . Nie jestem umazana. Jestem ubrana w pomarańczowy top na ramiączko , podkreślający moje atuty i krótkie jeansowe spodenki . Włosy wyjątkowo zostawiłam rozpuszczone. Sama się przyznaję , że chcę ładnie wyglądać . Dla niego. Nadal nie odpowiada. Patrzę na niego zdziwiona.
- Po prostu ...- zaczyna nieśmiało. Stoi oparty jedną ręką o blat . Przygląda mi się . - Po prostu jesteś tak piękna , że nie mogę się napatrzeć . - Podchodzi , obejmuje mnie w talii i czule całuje. I , jak zawsze , moja głowa podaje mi pomysł w najmniej oczekiwanym momencie.
- Dziękuję. - śmieję się. Chyba się zarumieniłam , bo pociera mój policzek. - Ja nie uważam tak. - dodaję.
- Uważaj sobie co chcesz . Ja wiem swoje . - mówi z uporem. - Masz jakiś pomysł na dzisiejszy dzień? Mamy czas do wieczora ... - No tak Johanna .
- Nie mamy obiadu ! - Pomysł !- Wiem . Pójdziemy na polowanie. - Uśmiech znika z mojej twarzy , na wspomnienie przyjaciela. A On jak zawsze wie o czym myślę. Przytula mnie , lecz zaraz odchyla się i łapie mnie za ramiona .
- Katniss ? - mówi trochę za ostro jak na niego . - To znaczy .. - mówi trochę zmieszany . - Nie myśl o nim. Proszę Cię . - mówi łagodniej , ale wydaje się być zazdrosny . Nagle to do mnie dociera .
- Peeta , ale nic się nie stało .- mówię mało przekonująco. - No dobra . Ale wiedz , że liczysz się tylko Ty i nikt więcej . Już na zawsze. - mówię z determinację . Obejmuje moją twarz i mocno całuje .
- No to idziemy ? - pyta już z uśmiechem. Od razu się uśmiecham .
- Jasne . - Oboje przygotowujemy coś na drogę . Wkładamy to do małego plecaka. Muszę zmienić trochę ubiór. Biegnę na górę i zakładam beżowe leginsy. Biorę moją skórzaną kurtkę i zbiegam na dół. Peeta czeka na mnie. Zakładam buty. Tak dawno w nich nie byłam.
- Umiesz strzelać z łuku ? - pytam ni stąd ni zowąd .
- Nie za bardzo .. - odpowiada zawstydzony. Wiedziałam to , ale chciałam usłyszeć od niego.-
- Umiesz coś innego ? Na przykład rzucać nożem czy coś ?
- Umiem się maskować. I chodzę już o wiele ciszej .- odpowiada żartobliwie.
- Przynajmniej tyle ... - Staram się udawać niezadowoloną , ale mi to nie wychodzi. Wychodzimy z domu. Łapie mnie za rękę i tak idziemy w stronę płotu.
- Co Wy ? - słyszę ten głos i momentalnie się wkurzam. Puszczam to mimo uszu , ale to na nic . Czuję pewną rękę na plecach. Fala uderzenia jest dość silna , ale trochę łagodniejsza. - Beze mnie do lasu się wybieracie. O nie ! Nie ! Prawdopodobnie bym Was już nie zobaczyła. A przynajmniej dzisiaj. - Johanna drze się na całą Wioskę Zwycięzców. I po chwili wychodzi również Haymitch , ubrany i zwarty. Patrzę na niego i otwieram szeroko buzię. Nie widziałam Go chyba kilka dni . Staję i patrzę na niego z otwartą buzię. Przede wszystkim ... schudł . I to bardzo . Nie widać już jego brzucha . Wręcz przeciwnie. Trzyma kilka noży . Wkłada je za pas. Nie widzę zdziwienia na twarzach innych . Nie jest pijany . Wygląda jakby z tym skończył. Podchodzi do mnie młodszy przynajmniej o 20 lat mężczyzna . Zamyka mi usta i mówi wesoło :
- Co się tak patrzysz ? Idziemy czy nie ? - Stoję jak wryta .
- Kim jesteś ?! Gdzie jest mój stary mentor ?! Gdzie jest ten stary pijak , który mnie zawsze , o dziwo , rozumiał ?! - wykrzykuje na jednym oddechu.
- Powiedzmy , że do życia powrócił Haymitch Abernathy . Chłopak , który nie wygrał 50 Głodowych Igrzysk. - słyszę .
 

 

Rozdzial 12

Smacznego ! - Peeta siada na pomarańczowym kocu .Nie odrywa ode mnie oczu . Cały czas na mnie patrzy . Biorę jedną bułkę i zaczynam jeść . Peeta robi to samo . Jemy w ciszy . Zastanawiam się czemu w ogóle mnie nie dotyka . Cały czas zatrzymuje pewien dystans . Tak bardzo brakuje mi jego dotyku , smaku ust ... Patrzę jak pochłania ostatni kęs. Nie wytrzymuję. Odkładam swoją porcję i niemalże rzucam na niego . Przywieram wargami do jego warg . Wydaje się lekko zdziwiony , ale po chwili uspokaja się i pogłębia pocałunek. Przywiera do mnie całym ciałem. Wkładam rękę w jego blond włosy . Są wilgotne . Czuję jak przenosi się na moją szyję. Wydaję z siebie mimowolny jęk. Co chwilę powraca jednak do ust , by potem znów wrócić na szyję . Przymykam oczy. Mój oddech przyspiesza , tak samo jak jego.

- Jesteś tego pewna ? - pyta ochrypniętym głosem.

- Kocham Cię. - mówię znów do niego przywierając. Unosi mnie delikatnie i niesie w kierunku swojej sypialni. Cały czas mnie całuje. Wchodzi do sypialni i kładzie mnie delikatnie na łóżku. Powoli ściąga moją bluzkę całując mój dekolt. Ja w tym czasie odpinam guziki jego koszuli. Jeden po drugim . Za chwilę koszula ląduje na ziemi . To samo dzieje się z resztą naszej garderoby. Jestem rozpalona do granic możliwości . Księżyc oświetla nasze rozpalone ciała.

- Katniss , tak bardzo Cię kocham i tak bardzo ... - mówi między pocałunkami . - Pragnę .- kończy po chwili.

- To nie każ już mi czekać . - mówię zniecierpliwionym głosem.

                                                               ~~~~

Budzę się z uśmiechem na twarzy. Czuję pewne ciepłe ramię i czyjeś spojrzenie na sobie  . Otwieram oczy i zatapiam się w błękicie jego oczu.

- Dzień Dobry ... - nie dokańcza . Zastanawia się nad czymś .

- Dzień Dobry - mówię z szerokim uśmiechem. - Nad czym tak myślisz ? - pytam .

- Myślę jak mam się do Ciebie zwracać , Katniss - mówi po krótkiej przerwie . Dziwi mnie to pytanie .

- A Katniss nie może być ? - pytam. Nie podoba mu się moje imię , przelatuje mi przez myśli. Mój uśmiech momentalnie znika .

- Nie ! - wykrzykuje szybko . Znów odczytuje moje myśli. - Katniss to przepiękne imię , ale chciałem Cię nazywać jakoś wyjątkowo. Hmm... Kochanie ? Nie , źle mi się kojarzy . - mówi z niesmakiem . Wiem , o co mu chodzi. Na myśl przychodzi mi Finnick . - Mam ! - prawie wykrzykuje z triumfem . - To co sobie życzysz , słoneczko ? - mówi zaczepnie . Wybucham śmiechem.

- Po proszę naleśniki , Peeta . - Ja wolę mówić po imieniu . Nie wiem czemu . Po prostu to piękne imię .

- Robi się . - całuje mnie w usta i momentalni wyskakuje z łóżka . Podążam za nim wzrokiem. Mimowolnie uśmiecham się na wspomnienie wczorajszej nocy .

Rozdzial 11

- Załóż szlafrok, Katniss , dobrze ?.- mówi z tajemniczym uśmieszkiem . Patrzę na niego zdziwiona .
- Po co ? - pytam , lecz po chwili skinam głową . Nie odpowiada tylko podaje mi szlafrok . Widzę a jego twarzy uśmiech . Narzucam szlafrok i przytulam Go . Kładę głowę na jego piersi .
-  Chodź. Pokaże Ci coś . - mówi wyciągając rękę w moją stronę . Łapię ją bez wahania . Wyprowadza mnie z łazienki i prowadzi po schodach na dół. - Zamknij oczy , dobrze ? - Zamykam . Podnosi mnie do góry i gdzieś niesie . Nie wiem co wymyśił , jestem ciekawa . Czuję jego delikatny oddech owiewający mój kark . Jego bicie serca . Przyspieszylo.. Slysze cichy dzwiek i nagle czuje na skorze letni ,przyjemny wiaterek . W tym roku lato jest wyjatkowo cieple . Jakby rowniez sie cieszylo z braku igrzysk ...Stawia mnie na ziemi .Czuje chlodny marmur . Pozwala mi otworzyc oczy . Jestesmy na tarasie . Nigdy wczesniej tu nie bylam . Moj nos wypelnia delikatny zapach kwiatow . Nie sa to roze . To Prymulki ,ktore rosna tu . Zupelnie jak przed moim domem zasadzone przez Peete . Widze lawke . Peeta musial ja sam zbudowac . Nie jest zwykla . Jest kolorowa z narozniejszymi wzorami . Musial sie nameczyc . Obok widze stolik ,a na nim dwie swieczki ,to z nich wydobywa sie zapach cynamonu , obok talerze z moimi ulubionymi bulkami serowymi . Prosto i skromnie , a zarazem tak romantycznie i uroczo . Stoje usmiechnieta podziwiajac to wszystko .Peeta stoi przdee mna i przyglada mi sie . Chce pewnie dac mi czas na obejrzenie  wszystkiego . Spogladam mu w oczy . Widze piekny ,szeroki usmiech . Przytula mnie czule .                     '                                                                                                                                   - To ... To jest ... Piekne ... - dukam . Nie potrafie nic wiecej powiedziec . Odsuwa delikatnie glowe i caluje mnie delikatnie . Rzucam mu rece na szyje . On obejmuje mnie w talii.                             - Bulki zaraz wystygna. - mowi przerywajac pocalunek . Usmiecha sie bardzo szeroko .Jak ja moglam nie zauwazyc ,ze tak Go kocham i potrzebuje . Po tym prowadzi mnie do stolika . Na lawce lezy jakies kocyki . Dwa : zielony i pomaranczowy. Leza obok siebie . Oba zlozone w kostke . Siadam ,nakrywajac sie zielonym kocem .       

Rozdział 10

Tak potrzebuję tego teraz . I tylko tego . A raczej Jego . Całuje mnie coraz mocniej . Nagle ból ręki ustępuje i spokojnie wkładam rękę w jego włosy . On jedną ma na moim policzku , a drugą masuje moje plecy. Nie mam żadnej kroplówki podłączonej , więc nic nam nie przeszkadza. Drzwi otwierają się z hukiem i do pokoju wchodzi pijany Haymitch .

- Katniss ... - bełkocze . - Twoja mama wyjeżdża za chwil... - nie kończy . Traci równowagę i upada. Chce wstać . Peeta nie pozwala mi .

- Jesteś za słaba . Jeśli chcesz zaniosę Cię - proponuje z troską .

- Mogę iść sama - mówię spokojnie . Kiedyś bym się wkurzyła , ale teraz nie . Rozumiem go .

- Ale pod jednym warunkiem ...- Patrzę na niego pytająco . - Będę Cię cały czas trzymał . - mówi takim tonem , że nie ma mowy o odmowie. Zresztą nie chce odmawiać . Nie czuję się jeszcze wystarczająco silna. Skinam głową. Widzę ulgę w jego oczach . Pewnie spodziewał się odmowy. Uśmiecha się lekko. Powoli wstaję . Jestem w normalnych , wygodnych ciuchach. Nie w jakiejś koszuli szpitalnej. Peeta od razu łapie mnie za rękę i prowadzi powoli na dół . Widzę mamę wydającą rozkazy Johannie i Haymitchowi . Skąd on się tu wziął ? Musiał wstać kiedy my rozmawialiśmy . Teraz zachowuje się normalnie . Powiedziałabym , że jest trzeźwy , gdybym nie czuła tego smrodu . Czasami mnie zaskakuje . Chcę stanąć na pierwszy schodek . Peeta mnie uprzedza . Schodzi pierwszy i podaje obie ręce . Ostrożnie staję . To był zły ruch . Od razu czuję ból i prawie upadam . Peeta mnie łapie .

- Lepiej będzie jak Cię zniosę . - mówi . Nie czeka na odpowiedź . Delikatni mnie podnosi i schodzi . Ostrożnie jakby  każdy najmniejszy ruch mógł mi zrobić ogromny ból . Schodzimy na dół i z powrotem stawia mnie na ziemi .Mama do mnie podchodzi.

- Jak się czujesz , Katniss ? - pyta . Też z troską .

- Dobrze ... mamo . - Dziwi mnie ich troska . Ale nie widzę by coś ukrywali . Peecie się nie dziwię . Zawsze się o mnie troszczył . Ale mama ? Może po prostu nigdy tego nie widziałam . Niw wiem . - Wyjeżdżasz dziś ? - miało być pytanie , ale zabrzmiało jak stwierdzenie .

- Tak - mówi z bólem . - Muszę . Potrzebują mnie tam . - Ja też Cię potrzebuję , myślę. Szybko jednak odrzucam tą myśl. Mam Peete . On wystarczy mi do szczęścia w zupełności .

- Odprowadzić Cię ? - pytam .

- No .. Nie wiem .. Jesteś jeszcze słaba .. - jąka się , ale jej przerywam .

- Bez żadnego " ale " . - uśmiecham się .

- Panie Mellark .. ? - zaczyna zwracając się do Peety .

- Tylko nie per pan . Proszę , niech mnie Pani tak nie postarza . Jestem Peeta . - mówi z szerokim uśmiechem wyciągając do niej dłoń . Waha się , ale w końcu podaje swoją .

- No , więc ... Peeta ... może ty zostaniesz . - proponuje nieśmiało . Patrzy na nią jakby powiedziała , żeby skoczył z dachu.

- Chyba Pani żartuje . - prycha . Uśmiech znika z jego twarzy .- Nie zostawię Katniss . - To mówiąc obejmuje mnie mocniej i mówi do ucha . :

- Proszę powiedz , że twoja mama żartuje . - Wydaje się być na prawdę przerażony . Spoglądam na mamę . Zaczyna się śmiać . Spogląda na Peetę .

- Hej ! Żartowałam ! Chciałam Cię sprawdzić . - śmieje się . Mówi już zupełnie normalnie , tak jakby wcześniej udawała . Peeta patrzy na nią zdezorientowany .

-Proszę niech Pani tego więcej nie robi . - mówi nieśmiało znów blado się uśmiechając .

- Może już chodźmy , bo twój autobus odjedzie . - mówi do mamy rozbawiona .

- Tak , chodźmy . - Również się śmieje. Czuję czyiś wzrok na sobie . Johanna stoi oparta o framugę drzwi wejściowych i powstrzymuje się by nie wybuchnąć śmiechem . Nie wytrzymuje . Śmieję się razem z nią . Wszyscy wychodzimy . Peeta idzie koło mnie i nadal mnie trzyma , więc bierze tylko jedną walizkę . Mojej mamy . Chyba chce się podlizać. Johanna łapie za drugą walizkę . Dopiero teraz zauważam , że Annie też wyjeżdża. Pytanie nasuwa się od razu na język .

- Ile byłam nieprzytomna ? - Przerywam rozmyślania Peety .

- Ze trzy dni ... - mówi udając obojętność . Nie kontynuuje . Nie mam po co . Już wszystko rozumiem. Idziemy tak drogą . Johanna nadal nie może opanować śmiechu . Widzę jej łzy . Nie wierzę . Jest po prostu świetną aktorką . Albo już się pogodziła. Choć nie sądzę . Po wczorajszym .. Nie co ja mówię . To było kilka dni temu.

- No to kiedy ślub ? - Dopiero teraz zauważam , że Haymitch idzie z nami . Odwracam się do niego . Patrzy na nas. Już nie jest trzeźwy . Postanawiam to zignorować. Peeta się odwraca do niego i ten już się więcej nie odzywa. Czyżby ... Mieli jakiś plan ? .. Nie , mniejsza z tym . Dochodzimy do dworca . Podchodzę do mamy . Żegnam ją . Peeta nie odstępuje mnie na krok .  Nie przeszkadza mi to . Potrzebuję Go .Czuję się bezpieczna . Idę do Annie . Annie prosi , żeby Peeta potrzymał małego . Waha się chwilę , ale bierze Go . Przytulam Annie . Nachyla się do mnie i mówi cicho , tak , że słyszę tylko ja i ewentualnie Peeta .

- Znalazłam imię dla mojego synka . - kiwam głową . - Myślałam , żeby nazwać Go Tom . - Czuję ukłucie w serce . - Oczywiście jeżeli Ci to nie przeszkadza . Pytałam się już Pani Everdeen .Zgodziła się . - No tak . W końcu ona też to mocno przeżyła. Mój tata ...

- Zgadzam się . To wspaniałe imię - mówię . Nie kryję łez . Ale nie leci ich dużo . Zaledwie dwie . Uśmiecham się do Annie . Odpiera od Peety syna . Toma .

- Do widzenia Tom - mówię do małego. On tylko śpi . Patrzę jeszcze na niego i czuję czyjeś silne ręce wokół moje talii . Zachodzi mnie od tyłu . Nie ktoś . Peeta . Wiem , że słyszał i rozumie mnie . Patrzymy jak Annie , Tom i mama wsiadają do pociągu . Machamy im . Za chwilę wracamy do domu. Została tylko Johanna . I nocuje u mnie w domu . Haymitch u siebie . A ja z Peetą u niego . Tylko we dwoje. Dochodzimy do domu i się rozchodzimy . Jest godzina 6:48 . Moje ramię nie sprawia mi już bólu . Siadam do stołu dopiero teraz Peeta ode mnie odchodzi.

- Co sobie życzysz , ślicznotko ? - rumienię się . Widzę ten figlarny uśmiech. Niebieską toń jego oczu , delikatne , piękne rysy jego twarzy ...

- Chcę Ciebie , mogę ? - pytam . Dostrzegam małe płomyki w jego oczach. Podchodzi do mnie, przyklęka i całuje . Delikatnie , namiętnie , czule ... Czuję jego ręce na mojej talii. Zarzucam ręce na jego szyję.

- Zaczekaj. Przypomniało mi się . - przerywa mi. Jego głos jest ochrypnięty. Czuje lekki zawód . Ale za chwile znika . - Mamy dzisiaj gościa - uśmiecha się podejrzanie . - Przychodzi mój kolega . Darick. Może zaprosimy też Johannę ? - Już rozumiem . Ale.. ?

- Skąd Ty wiesz ? ... - dziwię się .

- Och daj spokój . Myślisz , że puściłbym Cię ? Jak sądzisz , czemu Gale już wtedy Was nie zaatakował . - Zaraz ... Przypominam sobie . To podbite oko Haymitcha... Już rozumiem.

- No dobra . - zgadzam się. Peeta zaprowadza mnie na górę ( a raczej wnosi ) , a sam mówi , że zejdzie na dół. Zdejmuję koszulkę i wchodzę do łazienki . Koszulkę rzucam na kosz z ubraniami , z resztą odzieży robię to samo . Wchodzę pod prysznic . Zamykam oczy i stoję tak dość długo nic nie słyszę i nic nie widzę . Nagle czuję pewne ciepłe ramiona . Czuję jego ciepły oddech owiewający mój kark . Czuję delikatny pocałunek na moim ramieniu .

- Zmieniłem zdanie. Przeniosłem gości na jutro. - mówi cicho. Czuję woń pomarańczy . Uwielbiam ten zapach . Jest pomieszany z cynamonem , dając zapach nazywający się Peeta. - Jakieś plany ? - pyta pociągającym tonem .

- Ja miałam pewne , ale ktoś przeniósł je na jutrzejszy dzień - mówię odwracając się do niego .

- Chodź - mówi delikatnie mnie wynosząc. Wychodzimy z kabiny . Teraz wiem skąd zapach cynamonu .

Rozdział 9

Krzyk i huk armaty .Widzę opadającą Johannę . Wyrywam się , ale coś mnie zatrzymuje. Stoję objęta przez Peete . Zakrywa mnie . Przed nami stoi Gale  i się śmieje . Rzuca się na mnie . Ma mi wbić nóż , ale Peeta mnie zakrywa . Kolejny huk armaty i Peeta mnie puszcza i pada . Zaciska moją rękę . Zwalnia ucisk.

- Nie ! Nie ! Peeta ! Nie zostawiaj mnie . - wrzeszczę . Całuję go i zostaję brutalnie od niego oderwana. Gale rzuca mną . Leżę na ziemi . Gale kładzie się na mnie . Jeździ językiem po moim dekolcie . Chcę krzyczeć , ale nie mogę . Jest za ciężki , nie mogę złapać oddechu . Zdejmuje mi koszulkę . Łapie za odpięcie stanika :

- Teraz pokaże Ci czego byś z nim nie miała ... - rozpina .



- Niee ! - wrzeszczę .

- Katniss ! Katniss , to tylko sen ! Słyszysz mnie ? - Peeta mocno mnie obejmuje . To był tylko sen . On żyje . Widzę Johanne . Siedzi i się blado uśmiecha .Jestem w swoim domu . Na ręce mam założony bandaż. Całuję Peetę. - Już dobrze ? - pyta z troską .

- Tak... Już dobrze.. - czuję jak mocniej mnie przytula . Zakrywa twarz w moich włosach .

- Ja już pójdę .. muszę jeszcze ..  eee... Po prostu idę. - Johanna uśmiecha się podejrzanie i wychodzi.

- Pamiętam tylko ból ...- zaczynam , ale mi przerywa .

- Gale ... - przełyka ślinę .- Cię trafił . Johanna i Haymitch już się nim zajęli. Jak Cię trafił - kontynuuje z bólem w oczach .- straciłaś dużo krwi i straciłaś przytomność . Twoja mama opatrzyła już ranę . Jest już wszystko dobrze . - mówi spokojnie . Uśmiecha się . Całuję go znowu . Pogłębia pocałunek. Czuję jego ulgę i radość , że nic mi nie jest . Cieszę się ,  zę to był tylko sen.- Johanna i Haymitch nas w pewnym sensie uratowali .- dodaje . Wszystko sobie przypominam .

- Dlaczego mnie chroniłeś ? - pytam z wyrzutem . -Nic by mi się nie stało .

- Nie przeżyłbym gdyby coś Ci się stało . Do tej pory mam ochotę Go zabić . - mówi dobitnie .

- A czy Ci się nic nie stało ? - pytam z niepokojem . Pokazuje mi mały plaster na czole .

- Drobna rysa , ale twoja mama się uparła . - mówi z nieśmiałym uśmiechem . Cieszę się z nim . Przypominam sobie jeszcze coś.

- Peeta ? - mówię cicho .

- Tak Katniss ? - odpowiada już z uśmiechem .

- Ty nie jesteś od niego lepszy . - mówię . Patrzy na mnie z bólem w oczach .

- Skoro tak uważasz ... - nie kończy , przerywam mu .

- Jesteś najlepszy , na świecie nie ma lepszego od Ciebie . Zawsze Cię kochałam i zawsze będę ... - też nie kończę . Te słowa działają jak magnez. Przywiera do mnie . Całuje , miażdżąc moje usta . Czuję jego rękę na moich plecach . Chcę włożyć rękę w jego włosy , ale ....

- Au ! - syczę odrywając się od niego . Widać , że się wystraszył ...

- Przepraszam ...  - mówi nieśmiało i z wstydem .

- To nic .. Po prostu zapomniałam o tej ręce ... - mówię i znów go całuję . Nie pragnę już niczego więcej . Tylko jego .

Rozdział 8

- Peetaaa !! - nie wiem czemu krzyczę . Przecież to mój przyjaciel . Były przyjaciel . Nie przestań myśleć , nakazuje sobie w myślach , teraz nie to się liczy . Krzycząc wstaje i biegnę w stronę Peety. On wstaje gwałtownie i wpycha mnie za siebie . Akurat gasił ognisko , więc był dalej ode mnie . Gale wychodzi zza krzaków i rzuca się w moją stronę . Ma porozrywane ciuchy , rysy na twarzy , widać , że się przedzierał przez jakieś gąszcze . Jego oczy nie są już takie same . Patrzy na mnie jak szaleniec . Spogląda na Peete z nienawiścią . Nie mam pojęcia co mu się stało jest coraz bliżej . Staje nagle i śmieje się ironicznie. Wygląda teraz jak szaleniec.

- Hej Kotna - mówi paskudnym głosem. To już nie jest Gale.

- Czego tu chcesz ... Gale ?! - wrzeszczę na niego , a z oczu płyną mi łzy. Widzę Prim jako żywą pochodnię.

-  Przyszedłem przerwać Ci cierpienie . - patrzę na niego przerażona. Pierwszą myślą jest moja śmierć . - Nie  , nie zabiję Cię . Zabiję jego i zabiorę Cię stąd . Jesteś moja i tylko moja . - patrzy na Peete wyzywająco . Peeta nic nie mówi.  Z początku nie rozumiem co do mnie mówił, lecz teraz to do mnie dociera .

- Nie ! - krzyczę. Mam ochotę się na niego rzucić . Peeta mnie powstrzymuje . Już rozumiem czemu. Gale ma nóż , jest ode mnie silniejszy i do tego zdolny do wszystkiego. - Ja kocham Peete ! Nie zabijesz go ! - wrzeszczę . Peeta tuli mnie do siebie starając zakryć mnie swoim ciałem .

- Nie rozśmieszaj mnie ! - Gale śmieje się z kpiną . - Pewnie zrobili Ci pranie mózgu , albo coś . Nie dam Ci jej ! Nikt nie będzie lepszy ode mnie ! Rozumesz ?! Nikt ! - to ostatnie zdania kieruje do Peety . Czuję jak jego mięśnie tężeją . Wiem , że teraz dostanie furii .

- Nie puszczaj mnie ! Proszę . - szepczę mu do ucha . Nie chce , że by Gale zrobił mi krzywdę. Nie chodzi o to , że by sobie nie poradził . Gale ma nóż i jest zdolny do wszystkiego .A poza tym boję się zostać sama .

- Nie puszczę . - Mocniej mnie przytula . Słyszę szyderczy śmiech Gale.

- Nie wiesz co to znaczy  "kochać" . - kpi.- Co on może ci dać, hę ? - wiem o co mu chodzi . - Na pewno mniej niż ja . - staje w " seksownej " pozycji . Ale nie dla mnie .

- Wszystko czego ty mi nie dasz i nie dałeś . Miłość , poczucie bezpieczeństwa .. - Uśmiech znika z jego twarzy. Rzuca się na mnie . Peeta chroni mnie swoim ciałem i widzę jak Haymitch okłada go pięściami . Johanna nie przepuszcza takiej okazji. Uśmiecha się szyderczo i wali w brzuch . Razem powalają go na ziemię . Rzuca się , wrzeszczy , że to nie koniec , że jeszcze się policzy. Ale ja już go nie słyszę . Widzę tylko niebieskie oczy Peety. Czuję strużkę krwi na moim ramieniu i nagły rwący ból . Gale trafił mnie nożem w ramię . Peeta ma drobną kreskę na czole. Zauważa to i bierze ostrożnie na ręce . Nie widzę już nic oprócz ciemności i tracę przytomność .

Rozdział 7

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------Trochę obie się nasłuchałyśmy . Dopiero jak bliżej podeszliśmy , zauważyłam , że Haymitch ma podbite oko . Okazało się , że starał się powstrzymać Peete . I udało mu się . Poniekąd jestem mu wdzięczna. Johanna zapewne też . Na pewno nie chciała by Peeta ją wtedy zobaczył . Patrzę jak Johanna układa stosik na ognisko. Sama przyrządzam króliki. Peeta siedzi obok mnie i nie chce odejść . Musiałam napędzić mu stracha. Haymitch każe mu iść do kuchni pomóc mojej mamie . Peeta patrzy na niego spod byka. Jego spojrzenie mówi za siebie . Haymitch niemalże biegiem oddala się . Peeta zmienia spojrzenie kiedy patrzę się na niego . W jego oczach znów widzę uśmiech i radość . Kiedy wszyscy już są przy ognisku ( większość trochę obrażona na Peete ^^ )  Johanna nakłada króliki na ognisko . Króliki się pieką , a my rozmawiamy i się śmiejemy . Nikt już nie jest obrażony na nikogo . Atmosfera miło nam mija , pośród zapachu pieczonych królików . Wszyscy ze smakiem jedzą przyrządzone i złapane przeze mnie króliki . Annie zjada swój porcję i żegna się z nami. Nie chce  ,żeby jej synek się  pochorował . Dociera do mnie , że nie wiem jak się nazywa .

-  Annie ? - pytam zanim ugryzę się w język .

- Tak ? - odpowiada . Jest uśmiechnięta . Myślę , że mały tak na nią działa .

- Jak on się nazywa ? - pytam nieśmiało wskazując zawiniątko ,

- Wiesz , jeszcze nad tym nie myślałam . - Skinam głową. Nie wiem czemu , ale w jednej sekundzie do głowy przychodzą mi miliony imion.- To do jutra - dodaje z uśmiechem i odchodzi. Zostajemy w piątkę , mama w końcu też idzie i zostaje ja , Peeta  i Johanna . Haymitch jest ledwo przytomny , więc go nie liczę .

- Dobra . Teraz mi grzecznie powiecie czemu Was tyle czasu , do cholery, nie było . - Peeta na początku mówi cicho i łagodnie patrząc na mnie , a jak spogląda na Johanne mówi głośniej z wyrzutem w głosie. Johanna opuszcza głowę . Widzę jedną małą łzę , która zleciała z jej twarzy na ziemię . Peeta też to zauważa i patrzy na mnie ze zdziwieniem . Kręcę głową na znak by nie pytał o więcej . Później mu opowiem.

- Johanno ? - mówi . Ona spodgląda nie niego . Ma zaczerwienione oczy od łez . - Nie musisz mówić.

- Wiecie co ? Ja już pójdę . - mówi. Nie ma nam za złe . Po prostu chce odpocząć i wszystko przemyśleć . - Przepraszam . Jestem zmęczona . - odchodzi. Stając przed drzwiami uśmiecha . - Nie mówcie nikomu . - skinamy głowami , a ona wchodzi do domu . Zostajemy sami. Jest mi trochę zimno. Jestem w zwykłym , biały topie , a na to mam narzuconą kurtkę . Zapinam ją  i lekko się wzdrygam . Oboje słyszymy jakiś szelest .Odwracam się i ... i krzyczę .

Rozdzial 6 część 2

Moje zdziwienie jest nie bywale ,ale szybko sie otrzasam . Podchodze do niej i mocno ja przytulam . Rowniez sie we mnie wtula . Nigdy nie robilam tego . Nie pocieszalam nikogo .No chyba ,ze Prim . Ale Johanna to nie dziecko . Czuje jak moczy moja kurtke na ramionach . Nie robie nic tylko ja przytulam . Wiem ,ze to jej wystarczy . Nadal sie dziwie . Ona placze ? To chyba sen . Ale nie ona na prawde placze .  Na prawde ma uczucia . Zauwazam jak wiele mamy wspolnego . Nam obu zgineli ojcowie . Ale nie chce o tym teraz myslec . Johanna powoli sis uspokaja  . Zastanawiam sie co sie stalo z reszta jej rodziny . Wole jej o to nie pytac.Wiem jak to boli.  
- Ciii.. Juz dobrze ... - staram sie ja uspokoic . Ale to nie takie latwe . Doskonale wiem co przezywa . Przezywalam dokladnie to samo .Ale nie musi siebie obwiniac . To nie jest jej wina . Skoro tak sie stalo ...          
- Katniss ! Ale nic nie jest dobrze - odrywa sie ode mnie i patrzy mi prosto w oczy szlochajac . - Ty nie rozumiesz . Ja go zabilam i nie tylko jego . Mialam siostre ,mame ,chlopaka ,tate ... I kapitol mi to wszystko zabral . - Placze jeszcze mocniej opadajac na ziemie . Patrze na nia oslupiala . Nie wiem co powiedziec .             
 - Sama to mowisz . To Kapitol ci ich zabral ... - jeszcze glosniej placze . Nie wiem co zrobic . Siadam obok niej .  
- O moim tacie ... Juz wiesz .- zbywa moje slowa . Zaczyna opowiesc .Nie przerywam jej . Powiedzenie wszystkiego pomaga .-  To bylo trzy lata przed moimi igrzyskami . Matka sie zalamala . Juz wtedy . Ale to byl poczatek . Mialam chlopaka . Mial na imie Louis . Kochalam go ponad wszystko . Tiffany ,moja siostrzyczke ,tez bardzo kochalam . Mialam tylko ich . No i wtedy to sie stalo . Wylosowali mnie . Louis przyszedl do mnie . Mowil zzebym dala z siebie wszystko ,ze bedzie czekal . Och ,jaka ja bylam naiwna . Tiffany tez przyszla . Plakala . Blagala ,zebym wygrala dla niej. I to zrobilam . Nie wiedzialam jeszcze nic . Moj " wybryk " na arenie . I wszystko spiepszylam .Zabili ja na moich oczach . W Kapitolu . Jak wrocilam do domu Louis tez nie zyl . A matka ? Ona sama popelnila samobojstwo . Zostalam sama ... - konczy . Przysuwam sis do niej . Juz nie placze . Juz znowu jest obojetna Johanna . Teraz wiem , ze to maska . W glebi duszy jest bezbronna ,samotna ... Przytulam ja . Chce jej powiedziec ,ze nie jest sama . Ze ma mnie , Annie , Peete , Haymitch .  Ale mnie wyprzedza  :                  
- No mam ciebie ,Annie ,Peete ... i tego starego pijaka . - Obie wybuchamy smiechem . Johanna tez mnis przytula . Juz nie dostrzegam w niej tylko sojusznika . Dostrzegam w niej przyjaciolke ,bratnia dusze . Obie stracilysmy  bliskich . Obie nie naiwdzimy Kapitolu .Nie zauwazylysmy ,ze sie troche sciemnilo . Zauwazam to i proponuje zebysmy wracaly . Wstaje biore kroliki i pomagam Johannie niesc kawalki wczesniej porabanego drewna . Wracamy do domu .Gdy jestesmy niedaleko plotu znow pograzam sie w myslach .Mam wyrzuty sumieni . To dlatego Johanna przerywala nasze " czulosci " . Chyba odczytuje moje mysli bo mowi .                  
-Nie martw sie . Nie przeszkadzacie mi .Po prostu lubie dokuczaczac innym . - prycha . Czuje ulge . Gdy dochodzimy do plotu zauwazam Peete wyrywajacego sie Haymitchowi . Haymitch wrzeszczy cos za nim ,ale nie slysze tego . Peeta idzie w strone lasu. Nie widzi jeszcze nas . Wychodzimy mu naprzeciw . Podbiega do mnie .  
- Gdzie wyscie ,do cholery , byly ? - pyta . Nie krzyczy . On nigdy na mnie nie krzyczy .Nie liczac tego dnia kiedy przywiezli go z Kapitolu . Ale to nie byl on . To nie byl moj Peeta. Moj Peeta nigdy nie krzyczy na mnie .             
 - Jak to gdzie ? - smieje sie Johanna . - No po drewno i zwierzyne . Tak jak kazales . - dodaje i obie robimy niewinne minki .

Rozdział 6 część 1

Cześć Katniss- odpowiada rozweselając się . - Co słychać ?  
- Wszystko dobrze. - odpowiadam , o dziwo , zgodnie z prawdą .- A jak w 4 ?
- Też wszystko dobrze . - odpowiada . Trochę dziwna rozmowa , ale lepsze to niż nic . Stoimy tak przez chwilę  przyglądając się sobie . W jej oczach widzę radość i ulgę . Doprawdy , nie wiem skąd to się bierze , ale cieszę się razem z nią. Z osłupienia wyrywa nas śmiech.
- Nie powiedziałabym , że   to matka i córka . Gościnności ,ciemna maso , też po matce nie masz - Johanna jak zwykle rozbawia wszystkich do łez .
- W takim razie zapraszam na obiad . - Peeta jak zawsze mnie ratuje . Podchodzi do mnie i łapie za rękę . Idziemy w stronę jego domu . Da się wyczuć miłą atmosferę . Wszyscy się śmieją i żartują . Johanna jest w swoim żywiole .  Dochodzimy do domu Peety i wchodzimy . Jest nas siódemka . Ja , Peeta , Johanna , Annie i jej synek , Haymitch i mama .Peeta dzieli między nas obowiązki . Ja mam iść do lasu po zwierzyną ( sama się zgłosiłam , ku niezadowoleniu Peety )  , Johanna i mama rozstawiają naczynia , a Haymitch zanosi bagaże naszych gości do poszczególnych pokoi . Annie opiekuje się swoim synkiem . Johanna będzie spała w moim starym pokoju , Haymitch u siebie , Annie i jej syn dostają pokój gościnny u mnie w domu , a mama uparła się by spać w pokoju gościnnym w domu Peety . A ja z Peetą w jego pokoju . Biorę kurtkę , zakładam buty i biorę łuk . Chcę już wychodzić , ale ...
- Zaczekaj , ciemna maso . - Johanna kroczy ku mnie . Patrzę na nią zdezorientowana . - Mam iść z tobą , a przy okazji narąbać drewna . Zmiana  planów : robimy ognisko . Nie mam , więc , nic innego do roboty . - Johanna jest wyraźnie zadowolona . - Nie gap się tak tylko chodź . - prycha . Peeta podbiega do mnie i całuje . 
- Wracajcie niedługo . - mówi z troską i niepokojem w oczach , po czym odchodzi . Wiem , że on to wymyślił . Nie mógł iść ze mną, spłoszył by od razu zwierzynę , tak jak na pierwszych naszych igrzyskach  , więc wysłał Johanne . Dawna Katniss Everdeen byłaby na niego zła , ale ta nie jest . Cieszę się , bo wcale nie lubię sama polować , a Johanna dotrzyma mi towarzystwa . Patrzę jak Peeta odchodzi i wychodzę za Johanną . Idziemy spokojnie pustą drogą , dochodzimy do płotu i przechodzimy pod płotem . Ja pierwsza , bo Johanna średnio zna się na naszych lasach . Idziemy w ciszy przed siebie . Widzę , zająca i daję znak Johannie by stanęła , ona jeszcze nigdy nie polowała , więc jest trochę głośniejsza niż ja . Naprężam cięciwę łuku i strzelam . Idealnie w oko . Widzę drugiego . Znów naprężam cięciwę i strzelam . Znów nie chybiam . Czuję na sobie wzrok Johanny . Przygląda mi się z podziwem .
- Słyszałam , że jesteś dobra , ale tego to się nie spodziewałam . - mówi z kpiną . jak zawsze udaje , że jest lepsza i , że to nic godnego podziwu . - Skoro już upolowałaś dwa to może chodźmy teraz narąbać drzewa ? - pyta ze swoim prowokującym uśmiechem . Zarzuca siekierę na barki i podpiera wolną ręką za bok .
- Jasne . Dwa wystarczą . - Jestem ciekawa , jak to robi Johanna . Idę za nią i patrzę jak uważnie przygląda się drzewom szukając najlepszego . W końcu je znajduje . Każe mi odejść kawałek , a sama bierze zamach i uderza w pień , później następny raz i następny . Tak do momentu kiedy drzewo zaczyna się chybotać i spada. Słyszę jej krzyk i zakrywam uszy .
- Drzeewooo !! - wrzeszczy Johanna . Nie w moją stronę tylko byle gdzie . Drzewo spada z hukiem , a Johanna się ze mnie śmieje . Patrzę na nią i uświadamiam sobie , że siedzę za krzakiem z podkulonymi nogami i zakrywam uszy. Sama zaczynam się śmiać , wstaję i zastanawiam się po co krzyczała . Chyba odczytuje moje myśli , bo mówi :
- Od małego tato uczył mnie by krzyczeć , że drzewo spada . Mówił , że ktoś może iść i wpaść wprost pod drzewo . Mój tata wpadł pod drzewo . Pod moje drzewo . Pierwszy raz rąbałam drzewo mimo jego zakazu . Szedł po mnie , a ja nie krzyknęłam i .... - nie kończy . Wiem o co jej chodzi . - Nigdy sobie tego nie wybaczę . - Spoglądam na nią . Nadal stoi w tym samym miejscu . Widzę łzy na jej policzkach .    
CIĄG DALSZY NASTĄPI