Kiedy już stoimy przed tylnymi drzwiami szpitala , Johanna jest już spokojna . Jest pewna , że już nas nikt nie zatrzyma.
- Johanna ! - słyszę ten sam tubalny głos , co wcześniej przy jej łóżku . Darick biegnie w naszym kierunku. A jednak , myślę .
- W nogi ! - syczy czarnowłosa . Przekracza próg szpitala ruszając pędem. Po niecałej sekundzie pada na kolana , łapiąc się za brzuch . Rzucam się w jej kierunku , ale brunet jest szybszy .Klęka przed nią , coś mówi .Ale ja już nie słyszę ... Przed oczami mam plażę otoczoną wodą . Do moich uszu dochodzi piskliwy głosik dziecka , błagającego mnie o pomoc . Prim. Wyrywam ,jak szalona w stronę , wbiegam w chaszcze . Nie zwracam uwagi na krzyki Finnicka. Biegnę , a potem głoskułki ,krzyk Annie , szklana barykada , Peeta klęczący po jej drugiej stronie ...
- Katniss ? - Jego głos jest jakiś odległy . - Katniss ! - Coraz głośniejszy ... Otwieram oczy . Widzę ukochanego klęczącego przede mną jak przed chwilą Darick przed Johanną. W jego oczach widzę zaniepokojenie , troskę i strach ... Ma zatroskaną minę , a po jego policzku spływa kropla , potem druga i następne . Włosy są zwichrzone . Na plecach czuję małe , zimne strumyki . Deszcz , myślę.
- T-tak ? - jąkam się . Uświadamiam sobie , że siedzę w kałuży błota . Na policzkach też spływają mi strumyki , ale ciepłe . To ledwie dostrzegalne łzy . Lecz mój dawny sojusznik je zauważa i ociera zakładając kosmyk moich włosów za ucho.
- Co się stało ? - mówi z bladym uśmiechem.
- Wspomnienia ... - odpowiadam słabo . Nie muszę już nic więcej mówić . On rozumie mnie bez słów . Przytula mnie i unosi . Wtulam się w niego bezwstydnie . Zamykam oczy i jeszcze bardziej moczę jego koszulkę . Niesie mnie gdzieś . Gdzie ? Nie wiem. Ale po chwili nie czuję już deszczu. Peeta siada gdzieś , a mnie sadza na swoich kolanach otulając kocem .
- Hej ! Nie płacz ! Ona by tego nie chciała . - pociesza mnie . Ma rację . Prim nigdy by nie pozwoliła , żebym przez nią płakała. Szybko ocieram łzy pociągając nosem.
- Co z Johanną ? - Dopiero sobie o niej przypomniałam. Czuję wstyd , bo myślałam tylko o sobie jak jakaś egoistka .
- Darick zaniósł ją z powrotem do szpitala . Chyba złamane żebra dają o sobie znać ... - szepcze. Otwieram oczy . Widzę szare pomieszczenie z kilkoma parami siedzeń . Poduszkowiec ? Najwyraźniej. Dochodzi do mnie warkot silnika. Startujemy. Mocniej przytulam się do chłopaka i przymykam oczy .
- Nie zostawiaj mnie . - mówię na wpół śpiąc .
- Nie zostawię . Zawsze będę przy Tobie . Zawsze . - Słysząc to kolejna łza leci mi z oka , ale następne już powstrzymuje . Nawet nie wiem kiedy zasypiam.
~~~
Kiedy uchylam lekko powieki , pierwsze co rzuca mi się w oczy to błękit jego oczu. Wpatruje się we mnie z szerokim uśmiechem. Odwzajemniam uśmiech. Przyciska delikatnie swoje wargi do moich. To cudowne uczucie kiedy można poczuć czyiś uśmiech na swoich ustach. Jednocześnie obejmuje mnie i przyciąga do siebie .
- Dzień Dobry , słoneczko . - mówi odrywając się ode mnie . Miłe powitanie , przelatuje mi przez myśl. - Jak się spało ? - dodaje zaczepnie . Rozglądam się dookoła. Widzę kolorowe ściany . Szafki i inne meble . Drzwi do łazienki . Okno . To jego pokój.
- Dzień Dobry.Żadnych koszmarów .. - mówię spokojnie .
- Żadnych ... - powtarza za mną z rozmarzeniem i tęsknotą. Czyżby jego to spotykało ? Dlaczego tego nie zauważyłam ? Boże , jaka ja jestem głupia . Przecież On przeszedł więcej ode mnie ...
- Co się stało ? - pytam widząc , że jego uśmiech zniknął.
- Nie nic ... - oponuje .
- Peeta , przecież widzę , że coś się dzieje . Oddalasz się ode mnie . Mam wrażenie czasami , że jesteś nieobecny . Jakby mnie nie było . Do tego ten chłód . O co chodzi ? - podnoszę lekko głos. Zaniepokoiło mnie to zachowanie z ostatniego czasu . Coś jest nie tak. Tylko co ? I czemu nie chce mi powiedzieć ?
- To nic ... Tylko ... Prezydent Snow skutecznie zadziałał .. - odpowiada tym lodowatym , pełnym nienawiści głosem . Patrzę na niego przerażona . Odsuwam się lekko . To był zły krok . Jego ręce mocno mnie odpychają . Siła uderzenia odrzuca mnie na ścianę . Zwijam się w kłębek z bólu. Ból jest okropny. Nie to mało powiedziane. Moja głowa daje o sobie znać . Patrzę przed siebie . Piekarz kuli się pod ścianą ściskając głowę , jakby walczył z samym sobą . Albo raczej z jadem gończych os . Pamiętam , że kiedyś mi mówił , że moja obecność mu pomaga . Czemu teraz nie pomogła ? Tego nie wiem , ale muszę coś zrobić . Ostatkiem sił doczołguję się do kąta w którym siedzi . Łapię jego głowę .
- Peeta ? - sapię . Jego oczy już nie są takie błękitne . Raczej ... czerwone . Nie widzę czerwieni . Przegrałam , myślę. Łapie mnie za nadgarstki. Zaciska powieki. Gdy znów je otwiera widzę w nich nutkę błękitu.
- Katniss ? - mówi puszczając moje nadgarstki. - Katniss , uciekaj . Uciekaj ,proszę Cię .
- Nie ! Nie zostawię Cię . - szepcze .
- Uciekaj ! - wrzeszczy. On wrzeszczy ? Przecież nigdy nie krzyczał na mnie . Już wiem , że muszę uciekać . Zrywam się z podłogi i najszybciej jak mogę biegnę do schodów . Znów czuję łzy na policzkach .
- Ach ! - słyszę jego jęki. Wiem, że stara się powstrzymać . - Uciekaj ! - powtarza . Zbiegam ze schodów . Pokonuje schodki z zawrotną szybkością . Gdy jestem na końcu odwracam się za siebie . Peeta już nie dał rady. Nie powstrzymał wspomnień . I tak dużo dał mi czasu. Widzę jak wypada z pokoju. Dyszy bardzo głośno. Zauważa mnie i idzie w kierunku schodów . Zaczynam krzyczeć . Tracę równowagę i spadam. Leżę na ziemi . Obracam się . Błękitnooki , a raczej czerwonooki jest już przede mną . Łapie mnie za koszulkę i podnosi do góry. Patrzę mu w oczy . Jesteśmy twarzą w twarz .Przestaje dyszeć . Ale teraz ja zaczynam ze strachu. Już nic i nikt mnie nie uratuje . Zginę tu . Z ręki mojego chłopaka. Nie . Z ręki zmiecha w którego Go zamienili.
- Zmiech . - mówi z obrzydzeniem . Wbija pięść w mój brzuch . Przyciskam ręce w to miejsce . Puszcza mnie , a ja upadam na plecy. Na moment nie mogę oddychać. Potem czuję kopnięcie , które odbija mnie prawie pod same drzwi wejściowe . To jedyna szansa , myślę . Podnoszę się , ale zaraz znów upadam. Peeta - zmiech zaczyna się śmiać szyderczo . Robi krok i zbliża się do mnie . Teraz to już na prawdę koniec . Już nie ma dla mnie szansy . Podkulam kolana oczekując śmierci. Łzy moczą moje włosy . Chłopak jest coraz bliżej. Może tam w końcu będę szczęśliwa , może tam już nikt mnie nie skrzywdzi . Zobaczę Prim , tatę , Cinnę , Rue . Ciekawe czy czekają .
- Kocham Cię , Peeta . Zawsze będę kochała . - szepczę . Musiałam Mu to powiedzieć przed śmiercią .W końcu to prawda . Ciekawe jak się umiera . To boli ? A może będzie to szybkie i bez bolesne. Rozmyślam tak ,gdy coś do mnie dociera . Czemu jeszcze nie czuję bólu ? Zadzieram głowę do góry . Peeta stoi nade mną i patrzy . Po prostu . Czemu nie atakuje ? A może to szansa ? Może Oni nie chcą , żebym już do nich przyszła i jakoś Go powstrzymali ? Zaglądam mu w oczy . Dostrzegam dziwną przemianę . Czerwień zamienia się w błękit , a Jego wzrok wydaje się być nieobecny . Jakby nie widział teraz mnie , ale coś innego. Mruga i pochyla się . Łapie mnie za ręce . Patrzę zdziwiona , a On klęka . Ma łzy w oczach. Jedna skapuje na moją rękę . Patrzę jak powoli płynie .
- Katniss... - zaczyna . - Katniss , przepraszam . - dodaje łamiącym się tonem . Przykłada moje ręce do swojej twarzy . Po moich rękach płyną powoli kolejne łzy . A ja patrzę tylko zdziwiona . Obejmuje jego głowę i resztką sił przyciągam do siebie .
- Nie płacz . Nie chciałabym . - szepczę delikatnie. Przykładam usta do jego ust . Nie potrafię wykrztusić żadnego słowa . Chwilowo nie czuję bólu . Ale , gdy sobie o nim przypominam powraca z impetem . Syczę z bólu i mocniej podkulam nogi .Puszczam Go . Zaciskam powieki , bo coraz mocniej czuję ból. Delikatnie obejmuje mnie . Jedną rękę kładzie pod moją głową , a drugą lokuje pod moimi plecami . Unosi mnie powoli i ostrożnie . Jakbym była z porcelany , ale faktycznie w tej chwili tak się czuję . Niesie mnie powoli chyba do salonu , nie odrywając wzroku od mojej twarzy . A przynajmniej tak mi się wydaje . Mam wrażenie , że wlepia we mnie wzrok , ale nie jestem pewna , bo mam zamknięte oczy . W końcu dochodzi do celu , bo staje . Ostrożnie układa mnie na czymś . Uchylam powieki . Tak to salon . Leżę na kanapie . Peeta siada na podłodze obok. Trzyma mnie za rękę , a ja zasypiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz