Cześć Katniss- odpowiada rozweselając się . - Co słychać ?
- Wszystko dobrze. - odpowiadam , o dziwo , zgodnie z prawdą .- A jak w 4 ?
- Też wszystko dobrze . - odpowiada . Trochę dziwna rozmowa , ale lepsze to niż nic . Stoimy tak przez chwilę przyglądając się sobie . W jej oczach widzę radość i ulgę . Doprawdy , nie wiem skąd to się bierze , ale cieszę się razem z nią. Z osłupienia wyrywa nas śmiech.
- Nie powiedziałabym , że to matka i córka . Gościnności ,ciemna maso , też po matce nie masz - Johanna jak zwykle rozbawia wszystkich do łez .
- W takim razie zapraszam na obiad . - Peeta jak zawsze mnie ratuje . Podchodzi do mnie i łapie za rękę . Idziemy w stronę jego domu . Da się wyczuć miłą atmosferę . Wszyscy się śmieją i żartują . Johanna jest w swoim żywiole . Dochodzimy do domu Peety i wchodzimy . Jest nas siódemka . Ja , Peeta , Johanna , Annie i jej synek , Haymitch i mama .Peeta dzieli między nas obowiązki . Ja mam iść do lasu po zwierzyną ( sama się zgłosiłam , ku niezadowoleniu Peety ) , Johanna i mama rozstawiają naczynia , a Haymitch zanosi bagaże naszych gości do poszczególnych pokoi . Annie opiekuje się swoim synkiem . Johanna będzie spała w moim starym pokoju , Haymitch u siebie , Annie i jej syn dostają pokój gościnny u mnie w domu , a mama uparła się by spać w pokoju gościnnym w domu Peety . A ja z Peetą w jego pokoju . Biorę kurtkę , zakładam buty i biorę łuk . Chcę już wychodzić , ale ...
- Zaczekaj , ciemna maso . - Johanna kroczy ku mnie . Patrzę na nią zdezorientowana . - Mam iść z tobą , a przy okazji narąbać drewna . Zmiana planów : robimy ognisko . Nie mam , więc , nic innego do roboty . - Johanna jest wyraźnie zadowolona . - Nie gap się tak tylko chodź . - prycha . Peeta podbiega do mnie i całuje .
- Wracajcie niedługo . - mówi z troską i niepokojem w oczach , po czym odchodzi . Wiem , że on to wymyślił . Nie mógł iść ze mną, spłoszył by od razu zwierzynę , tak jak na pierwszych naszych igrzyskach , więc wysłał Johanne . Dawna Katniss Everdeen byłaby na niego zła , ale ta nie jest . Cieszę się , bo wcale nie lubię sama polować , a Johanna dotrzyma mi towarzystwa . Patrzę jak Peeta odchodzi i wychodzę za Johanną . Idziemy spokojnie pustą drogą , dochodzimy do płotu i przechodzimy pod płotem . Ja pierwsza , bo Johanna średnio zna się na naszych lasach . Idziemy w ciszy przed siebie . Widzę , zająca i daję znak Johannie by stanęła , ona jeszcze nigdy nie polowała , więc jest trochę głośniejsza niż ja . Naprężam cięciwę łuku i strzelam . Idealnie w oko . Widzę drugiego . Znów naprężam cięciwę i strzelam . Znów nie chybiam . Czuję na sobie wzrok Johanny . Przygląda mi się z podziwem .
- Słyszałam , że jesteś dobra , ale tego to się nie spodziewałam . - mówi z kpiną . jak zawsze udaje , że jest lepsza i , że to nic godnego podziwu . - Skoro już upolowałaś dwa to może chodźmy teraz narąbać drzewa ? - pyta ze swoim prowokującym uśmiechem . Zarzuca siekierę na barki i podpiera wolną ręką za bok .
- Jasne . Dwa wystarczą . - Jestem ciekawa , jak to robi Johanna . Idę za nią i patrzę jak uważnie przygląda się drzewom szukając najlepszego . W końcu je znajduje . Każe mi odejść kawałek , a sama bierze zamach i uderza w pień , później następny raz i następny . Tak do momentu kiedy drzewo zaczyna się chybotać i spada. Słyszę jej krzyk i zakrywam uszy .
- Drzeewooo !! - wrzeszczy Johanna . Nie w moją stronę tylko byle gdzie . Drzewo spada z hukiem , a Johanna się ze mnie śmieje . Patrzę na nią i uświadamiam sobie , że siedzę za krzakiem z podkulonymi nogami i zakrywam uszy. Sama zaczynam się śmiać , wstaję i zastanawiam się po co krzyczała . Chyba odczytuje moje myśli , bo mówi :
- Od małego tato uczył mnie by krzyczeć , że drzewo spada . Mówił , że ktoś może iść i wpaść wprost pod drzewo . Mój tata wpadł pod drzewo . Pod moje drzewo . Pierwszy raz rąbałam drzewo mimo jego zakazu . Szedł po mnie , a ja nie krzyknęłam i .... - nie kończy . Wiem o co jej chodzi . - Nigdy sobie tego nie wybaczę . - Spoglądam na nią . Nadal stoi w tym samym miejscu . Widzę łzy na jej policzkach .
CIĄG DALSZY NASTĄPI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz